„Zwierzęta są również ofiarami wojny na Ukrainie. Wiele psów i kotów miało to szczęście, że właściciele zabrali je ze sobą uciekając do Polski. Przyjeżdżają często w kartonach, plecakach, torbach albo na rękach opiekunów. Długa, wyczerpująca droga odbija się również na ich kondycji. Najtrudniejsza jest sytuacja kotów, bo one w wyniku stresu przestają sikać i po trzech dniach stają nerki. Pomagamy stabilizować ich stan zdrowia, chipujemy, zabezpieczamy w kontenerki, szelki” - wyjaśnia Katarzyna Śliwa – Łobacz.
„To są zwierzęta w typie rasy, raczej nie ma kundelków. Jedyny burek jakiego widziałam przyjechał z panią, która go zgarnęła z ulicy. Szukamy mu domu. Smutne jest to, że niekiedy przewoźnicy odmawiają zabrania uchodźców ze zwierzętami. Podobnie w Polsce, rodzinom z czworonogami trudniej znaleźć lokum i zostaje im polowe łóżko na hali. Apeluję do wszystkich, nie bójcie się przyjmować do domu uchodźców ze zwierzakami. To w naszym życiu niewiele zmieni, a dla ludzi uciekających przed wojną zwierzęta są podporą, katalizatorem strachu i poczucia bezradności” - podkreśla gość audycji „Kierunek: Polska”.
Z Katarzyną Śliwą – Łobacz, prezesem Fundacji Mondo Cane, o uchodźcach uciekających przed wojną ze zwierzętami do Polski, rozmawiała Małgorzata Frydrych.