Zofia Iwanowa przyznała, że przyjechała do Polski od razu po wybuchu wojny na Ukrainie. - Tak się złożyło, że już od pewnego czasu moja córka mieszka w Warszawie i w chwili, gdy to wszystko się zaczęło, ona wymusiła na mnie przyjazd - podkreśliła.
- Prawdę mówiąc, byłam pewna, że ja do niej jadę na tydzień, maksimum dziesięć dni i że ta cała sytuacja się uspokoi oraz że będę mogła wrócić do Lwowa, a stało się tak, jak się stało. Już od pięciu miesięcy mieszkam w Polsce i próbuję normalnie funkcjonować i przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości - wyznała Polka ze Lwowa.
"Lwowianie zawsze się odnajdują"
Jak zaznaczyła, "Lwowianie, którzy są rozsiani po całym świecie, zawsze się odnajdują". - Dobrze znam pana Jana Sabadaszę i właśnie dzięki niemu nawiązałam współpracę z Teatrem Kapitol. Tak się złożyło, że kilka razy zostałam zaproszona na koncerty organizowane w odległych miejscowościach w Polsce i zajmuje się tym też Narodowy Instytutu Muzyki i Tańca - powiedziała.
- Bardzo się cieszę, że nasza współpraca się zaczęła, mam nadzieję, że będzie kontynuowana. Zajmuję się też tłumaczeniem i pisaniem esejów do różnych festiwali, między innymi współpracuję teraz przy festiwalu muzycznym Eufonie - wskazała rozmówczyni PR24.
Jak dodała, "od strony mamy jestem Polską". - Od strony ojca ogromna mieszanina: jest serbska krew, cygańska i czeskiej bardzo dużo - tak jak to na Kresach. Mój tata był z Równego - to jest na Wołyniu - mama Polka - wyjaśniła Zofia Iwanowa.
Straż Graniczna poinformowała, że minionej doby funkcjonariusze odprawili z Ukrainy do Polski prawie 26 tysięcy osób. W sumie od początku rosyjskiej inwazji polsko-ukraińską granicę przekroczyło 5 milionów 593 tysiące uchodźców. Z kolei z Polski na Ukrainę strażnicy graniczni odprawili wczoraj 29 tysięcy osób, a w sumie od 24 lutego - 3 miliony 746 tysięcy.
PR24/IAR/ho