Po porażce ze Słowacją 1:2 na inaugurację rywalizacji w grupie E biało-czerwoni dzięki sobotniemu remisowi wciąż liczą się w walce o awans do 1/8 finału. Niezbędne w tym celu będzie pokonanie w środę Szwecji.
Starcie z Hiszpanią trzeba odłożyć już na bok i skupić się na kolejnym rywalu. Warto jednak pamiętać, dzięki komu możemy zagrać kolejny mecz o wszystko na tym turnieju.
Oczywiście bohaterem jest drużyna, bez której zaangażowania i woli walki punkt z faworyzowanym zespołem Luisa Enrique byłby poza zasięgiem. Obrazkiem, który dobrze oddaje ten mecz, jest zachowanie Glika po jednej z akcji.
To czysta determinacja, zaangażowanie i wola walki. 33-latek może nie być już tak szybki jak kilka lat temu, może brakować mu walorów w wyprowadzaniu piłki czy technice. Paulo Sousa miał tego świadomość, dlatego krótko po objęciu reprezentacji zdecydował się posadzić doświadczonego stopera na ławce. Można tylko domyślać się, jak przyjął to Glik. Co jednak najważniejsze, nie szukał wytłumaczeń, nie obrażał się. Przy pierwszej okazji sprawił, że Portugalczyk musiał zweryfikować swoje poglądy.
- Przed tym meczem mało kto w nas wierzył, ale ja wierzyłem. Czasami trzeba zrobić dwa kroki w tył, żeby później zrobić kolejne do przodu. To była taka reprezentacja Polski, do jakiej się przyzwyczailiśmy. Graliśmy dobrze w defensywie. Oczywiście, trochę szczęścia trzeba mieć i to samo mówiłem na konferencji. Dzisiaj nam dopisało, bo rywale nie strzelili rzutu karnego. Zabrakło go z kolei przy strzale Karola Świderskiego i Roberta (Lewandowskiego). Cieszę się, że prawdziwy finał zagramy ze Szwedami - skomentował piłkarz włoskiego Benevento. Ostatni sezon nie był udany w jego wykonaniu, zakończył się spadkiem.
W kadrze jednak Glik zawsze był tym, na którego można liczyć. Potwierdził to po raz kolejny. Jego pojedynki z napastnikami Hiszpanii były tym, o czym mówili praktycznie wszyscy piłkarze, trenerzy i eksperci - determinacją, wolą walki i dążeniem do tego, by wyrwać rywalom korzystny wynik.
Gra na wyprzedzenie, wślizgi, wybicia, pojedynki o górne piłki - to kanon defensywnej gry. W dobie nowoczesnej piłki, w której obrońcy mają być pierwszymi zawodnikami do rozegrania piłki, czasem rzeczy najprostsze są niedoceniane. Ale w wielu przypadkach jest po prostu tak, że są niezbędne, zwłaszcza w przypadku, gdy walory techniczne i czysto piłkarskie są po stronie przeciwników.
- Przez trzy czwarte mojej kariery bardzo wielu ludzi we mnie wątpiło. Dzisiaj mam 33 lata, ponad 80 spotkań w reprezentacji, gram cały czas na, wydaje mi się, dość niezłym poziomie. Dla mnie najważniejsze jest to, że wierzę w siebie ja sam, wierzą trenerzy, dyrektorzy sportowi i moja rodzina, co jest oczywiście najważniejsze, a reszta jest tylko dodatkiem - powiedział Glik.
Czy ze Szwecją znów będzie naszym liderem? To być może ostatni wielki turniej doświadczonego stopera i możemy być pewni, że jako pierwszy da sygnał do tego, by nie odpuszczać Skandynawom i walczyć do samego końca.
Czytaj także: