Lao Che
Ostatnia aktualizacja:
22.01.2009 10:03
Przez pierwsze 6 lat swojego istnienia Lao Che zagrało ledwie 16 koncertów, a jego członkowie więcej czasu niż muzykowaniu poświęcali m.in. stolarce i prowadzeniu ciężarówki.
Przez pierwsze 6 lat swojego istnienia Lao Che zagrało ledwie 16 koncertów, a jego członkowie więcej czasu niż muzykowaniu poświęcali m.in. stolarce i prowadzeniu ciężarówki. Dziś, gdy single grupy okupują czołowe miejsca Trójkowej Listy Przebojów, a trzecia w dorobku płyta "Gospel" pokryła się złotem, skromni płocczanie muszą oswoić się z myślą, iż powoli przesuwają się na pozycje zajmowane przez zespoły tej rangi co Kult czy T.Love.
Tym, co wyróżnia Lao Che od wspomnianych wyżej gwiazd polskiego rocka, jest to, iż w ich przypadku lepiej pamięta się tytuły płyt niż piosenek na nich zawartych. Wszystko za sprawą konceptualnego podejścia do tworzenia muzyki, która na albumach przybiera postać utworów skrupulatnie przygotowywanych pod wybrany temat. "My się po każdej płycie rozpadamy" – wyjaśniał stylistyczną woltyżerkę kolejnych krążków wokalista i autor tekstów Hubert "Spięty" Dobaczewski.
Ćwiczenie jej rozpoczął w roku 1998, gdy wraz z Mariuszem Denstem i Michałem Jastrzębskim po okresie grania w metalowych zespołach utworzył hiphopowe trio Koli. Rok później panowie, chcąc ruszyć w nowym kierunku, powołali do życia grupę Lao Che, nazwę zapożyczając od jednego z bohaterów filmu "Indiana Jones i Świątynia Zagłady".
Na pierwszy ogień poszła fascynacja średniowieczem i słowiańszczyzną, która zdominowała krążek "Gusła" (2002). Dziwny album zwrócił uwagę nielicznych słuchaczy. Zmianę sytuacji przyniosła głośna płyta "Powstanie Warszawskie". 10 piosenek układających się w niezwykłe słuchowisko o zrywie z 1944 roku potwierdziło wielką wyobraźnię zespołu, który energię i tragizm powstania oddał za pomocą punkrockowych riffów i pozbawionych patosu tekstów. Płyta, która w wielu plebiscytach została uznana za najlepszy album roku 2005, stała się jednym z motorów napędowych młodzieżowego zainteresowania tematyką powstania, jak i kariery Lao Che.
Sukces powtórzył musicalowy krążek "Gospel" (2008), który dla Spiętego stał się polem do rozważań o Bogu i moralności. "Ja chyba nie potrafię pisać tekstów, których nic nie łączy" – tłumaczył w wywiadzie swoje przywiązanie od formuły koncept albumu. Szczęśliwie grupa formę tę opanowała do perfekcji, udowadniając, iż można zdobyć dużą popularność, nie śpiewając "zwykłych" piosenek o miłości.
(bch)