Estetyczne wydanie, piękne zdjęcia i staranny wybór utworów ze szczegółowym opisem. Cykl nagrań Krzysztofa Komedy zapowiada się doskonale, opublikowane pierwsze trzy płyty dają nadzieję, że za niewielkie pieniądze miłośnicy polskiego jazzu będą mogli otrzymać przegląd twórczości tego wielkiego i niestety zbyt wcześniej zmarłego artysty.
Krzysztof Komeda to nie tylko rewolucjonista, człowiek, którego głowa pełna była pociągających melodii, ale także artysta, który niczym Miles Davies na późniejszym etapie swojej kariery, potrafił odkrywać talenty w innych muzyka, otaczać się nimi w swoich zespołach i przy okazji dawać im „szkołę”, która procentowała późniejszymi wielkimi karierami. Zbigniew Namysłowski, Michał Urbaniak, nie mówiąc już o Tomaszu Stańce - wszyscy oni na stałe zapisali się złotymi literami w historii polskiego, ale i światowego jazzu.
Prezentowane płyty nie są zbiorem przypadkowych utworów, ale porządkują nagrania Komedy chronologicznie, a także tematycznie – ze względu na zespół i współpracę.
Stąd też pierwszy album zawiera nagrania z lat 1952 – 1960, dzięki czemu obserwujemy zmienianie się członków grupy i wchodzenie przez artystę na kolejne stopnie rozwoju muzycznego. Na nagraniach słyszymy Komedę współpracującego z Melomanami: Jerzym „Dudusiem” Matuszkiewiczem na saksofonie tenorowym i klarnecie, Andrzejem „Idonem” Wojciechowskim na trąbce, w kwintecie m.in z Janem „Ptaszynem” Wróblewskim, czy w sekstecie m.in z Jerzym Milianem na wibrafonie.
Tego ostatniego usłyszymy też na trzeciej płycie cyklu, w całości poświęconej współpracy tych dwóch gigantów polskiego sceny muzycznej. Na krążku znajdują się nagrania z V i VI Festiwalu Jazz Jamboree, a kończy się ona historyczną perełką – „Walkin’” z 1957 roku – nagraniem zrealizowane w Polskim Radiu Gdańsk.
Zupełnie inną twarzy Komedy obserwujemy w drugim tomie, rejestracji jego kwartetu w Studiu Polskiego Radia dwa lata później, gdzie przygotowywał muzykę do filmu „Niewinni Czarodzieje”. Na płycie znajduje się też zapis współpracy jego tria z Berntem Rosengrenem z 1961 roku, jak i relacje z Festiwali Jazz Jamboree. W 1952 roku prezentował się tam w trio z Romanem Dylągiem i Rune Carlsonem, a także z szerszą grupą muzyków (Wanda Warska, Michał Urbaniak, Zbigniew Namysłowski, Eje Thielin, Roman Dyląg i Rune Carlson) prezentującą muzykę baletową. W kolejnym roku występował na tym festiwalu w kwintecie m.in ze Stańką i Urbaniakiem.
Czy do płyt Krzysztofa Komedy trzeba zachęcać? Chyba nie, skoro jego muzyka wciąż żyje, nadal jest uwielbiana przez słuchaczy, a jazzmani wciąż starają się ją na nowo interpretować i znajdują w niej źródło inspiracji.
Mieczysław Burski