Już 9 stycznia 19. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, a latem czeka nas kolejna, 17. już edycja festiwalu Przystanek Woodstock. W 2010 roku do księgarń trafiła książka autorstwa Jurka Owsiaka i dziennikarza Jana Skaradzińskiego poświęcona historii tego jednego z największych na świecie muzycznych festiwali, zatytułowana – a jakże – „Przystanek Woodstock”. Autorzy byli gośćmi „Na 4 ręce” na antenie Czwórki.
Dziejom imprezy poświęcony jest pierwszy rozdział książki. Jurek Owsiak wspomina, że na pomysł zorganizowania festiwalu wpadł po wizycie z ekipą TVP w Stanach Zjednoczonych na festiwalu „Woodstock 25 lat później”. – Ja wyrosłem na Woodstocku, dla mnie to była legenda. Sprzedałem samochód, wziąłem ekipę, namówiłem TVP, żeby zamówiła u mnie reportaż. Filmowaliśmy tło imprezy. Zobaczyliśmy kawałek sytej, beztroskiej Ameryki. Zobaczyliśmy też, jak funkcjonuje wielki koncert. W pierwszej chwili pomyślałem, że nigdy nie widziałem tylu plastikowych kibli – wspomina Jurek Owsiak.
Jak wspomina szef WOŚP, po wizycie na amerykańskim „Woodstocku ćwierć wieku później” postanowił zorganizować w Polsce podobny koncert, „bez zadymy, bez agresywności” wyznaczających klimat na festiwalach rockowych nad Wisłą. – Rok później zaprosiliśmy ludzi na Przystanek Woodstock w Czymanowie nad Jeziorem Żarnowieckim – wspomina szef WOŚP.
Z roku na rok festiwal się rozrastał, przybywało publiczności, zmieniały się lokalizacje. Ewoluował też repertuar. – Jurek się zmienił, jeśli chodzi o jego typy muzyczne. Na początku odpowiadały mu, i słuchaczom też, choć mniej, proste, radosne, ludyczne rytmy: Skankan, Gang Olsena. Później stał się bardzo wszechstronny i dziś penetruje przeróżne kierunki. Nawet heavy-metal, którego, jak twierdził, nie lubi – mówi Jan Skaradziński.
Na ostatnich Przystankach można już było usłyszeć wszystko: od reggae, ska i punka przez metal i folk po jazz i muzykę elektroniczną. – Kiedy układamy repertuar, kierujemy się intuicją – wyznaje Jurek Owsiak.
– Bałem się muzyki jazzowej – przyznaje pomysłodawca imprezy. Dwa lata temu jazz po raz pierwszy pojawił się na Przystanku za sprawą m. in. Leszka Możdżera. Jurek Owsiak wspomina, że – o ile sam bardzo lubi jazz – obawiał się, czy taka subtelna muzyka spodoba się kilkusettysięcznej publiczności nastawionej na odbiór wielkiego rockowego show. – Chcemy, żeby publiczność była zadowolona, oszołomiona. I nagle w tym wszystkim muzyka jazzowa, która się zamyka często w małej enklawie. To powoduje, że mam trochę pietra – przyznaje gość Czwórki.
Kolejne edycje Przystanku Woodstock odbywają się pod hasłem „Stop narkotykom. Stop przemocy”. O ile na pierwszym Przystanku Woodstock nie brakowało incydentów, o tyle kolejne edycje przyniosły zdecydowaną poprawę. – Dziś nie ma z tym problemu – przekonuje Jurek Owsiak. – Przyzwyczailiśmy też fanów do poszanowania tych zasad. Artysta jest u nas najważniejszy. „Jeżeli ci się nie podoba, idź na bok, baw się w innym klimacie, jest jeszcze mała scena. Nie pokazuj artyście, że go nie szanujesz” – podkreśla gość „Na 4 ręce”.
Więcej w rozmowie z Jurkiem Owsiakiem i Janem Skaradzińskim. Dźwięk/film znajdziesz w ramce po prawej stronie.
ŁSz