Naiv to warszawski zespół, o którym zaczęło być głośno, kiedy w 2005 roku wygrał Bis Listę, wyjątkowy jak na nasze warunki konkurs dla młodych polskich zespołów bez wydanej płyty. Główną nagrodą był właśnie longplay, który ukazał się w 2006 roku.
To były czasy, kiedy polska niezależna muzyka punkowa już praktycznie nie istniała, chociaż istnieli ludzie wychowani na Włochatym, Post Regimencie, Farben Lehre i wielu innych zespołach, o których teraz już mało kto pamięta. Zwycięstwo Naiv w tym plebiscycie było dla wielu zaskoczeniem, bo wydawało się, że taka muzyka nie ma odbiorców. Okazało się, że są ludzie, dla których prosty przekaz o potrzebie prawdy, szczerości, nonkonformizmie i zaufaniu, jest przez cały czas potrzeby i ważny. A Naiv, dla ludzi spoza stolicy zespół kompletnie znikąd, dostarczał właśnie takich prostych, szczerych uczuć.
Płyta "Przedświt" podąża drogą, którą przyjął zespół u swoich początków. Dwanaście zróżnicowanych muzycznie utworów, od 'tradycyjnego' amerykańskiego punkrocka ("Reguły gry", "Nie jestem stąd"), przez ska ("Dzieli nas wiele") po nawiązania postpunkowe ("Koniec") łączy to, że są naprawdę dobrze wyprodukowane i równo zagrane. Jest też na płycie utwór nagrany bez prądu ("Czas mija nas"), a akustyczny wstęp do najlepszych na płycie "Wyborów" jest jednym z wielu na tej płycie dowodów, że muzycy Naiv, choć przywiązani do punkowej ortodoksji, mają odwagę eksperymentowania z rozwiązaniami aranżacyjnymi i brzmieniowymi. Nie spodziewajcie się jednak żadnych fikołków formalnych - ta muzyka to bardzo konserwatywne granie, trochę punkowe, trochę rockowe. Ot, taki poprawny, sprawny soft punk.
Dużo trudniej niż o muzyce, jest pisać o tekstach na tej płycie, a przecież trzeba, bo u takich zespołów to podstawa. Jeśli miałoby się je podsumować w dwóch słowach, można by powiedzieć: jest różnie… Są fragmenty twórczości naiwnej (na przykład refren z "Mr Smith": Przyjdź i powiedz mi, że kochasz mnie; że te wszystkie noce i dni gdy nie było Cię, że trochę sensu ma ten dzień, ten czas, kiedy nie widzę tego który kręci gwiazdy wokół nas ), są też teksty nieco pretensjonalne i drażniące powierzchownością, jak choćby "Nie jestem stąd", ale są też prawdziwe perełki.
Dziwię się na przykład, że Naiv z takim uporem trzymają się mrocznych, nocnych, pesymistycznych klimatów. To jeszcze nie emo-rock, ale kiedy słuchamy na przykład "Schyłku", gdzie w refrenie wokalista Wojtek złowrogo wieszczy "Dziś przybądźcie już wichry wielkich burz, niech ten czarny mrok spowije świat. Niech zakryje brud, oblecze wszystko w cień. Niech się zacznie noc. Niech się skończy dzień.", to do gotyku, makijaży i podcinania żył jest już blisko.
Kiedy jednak tekst jest 'o czymś', spotyka nas miłe zaskoczenie. Wspomniałem już o "Wyborach" - moim prywatnym faworycie. Tekst tej piosenki to prosta wyliczanka, opowiadająca o tym, że nasze życie to ciągłe wybory. Pomysł prosty, lecz wykonany z gracją i dojrzałością językową, której nie spodziewalibyście się po zespole punkowym: "Kayah czy Goran, Tora czy Koran, na skrót czy po torze, grayscale czy w kolorze, będzie czy było, nienawiść czy miłość na wierzchu, na dnie, tak tak czy nie nie". Podobnie, choć już zupełnie na poważnie, jest w piosence o ojcostwie pod tytułem "Syn", zaś w innym świetnym tekście "Czas mija nas" - tym razem o przemijaniu - pojawiają się wątki mitologiczne (wąż Uroboro , który "połyka swój ogon i zawsze syty jest"), a wszystko oparte jest na cyklicznej koncepcji czasu, w której wszystko powraca i wszystko się powtarza. Trzeba też koniecznie wspomnieć o autorskiej interpretacji "Dezyderaty" Maxa Ehrmana, z której Naiv uczynili prawdziwy punkrockowy hymn, a które mi osobiście przypominały trochę melodeklamacje Paulussa.
"Przedświt" to album nieźle zagrany i zaśpiewany, choć dla niektórych może się wydać zbyt konserwatywny. Taka muzyka jest już niemodna i pewnie nie ma już mody na taką szczerość oraz 'naivność', jak ta w wykonaniu warszawskiego zespołu. To chyba jednak dobrze, że są ludzie, którzy kontynuują szlachetne tradycje zaangażowanego undergroundu, nie poprzestającego na koniunkturalnym politykowaniu i lżeniu systemu, śpiewającego o sprawach ostatecznych, to nic że czasami naivnie.