Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
migrator migrator 17.12.2009

Wykonawcy autostrad nadużywają swojej pozycji

Wygrywają przetargi, a potem szantażują inwestora, albo dopiero w ostatniej chwili gonią harmonogram robót.

Zbyt często wykonawcy, nie tylko w Polsce wykonawcy, szczególnie duże koncerny, wygrywają przetargi, a później na "ostatnie zapalenie płuc" przesuwają swoje moce wykonawcze. Tak poseł PSL Janusz Piechociński skomentował fakt rozwiązania przez Generalną Dyrekcję Dróg Państwowych i Autostrad kontraktu z firmą Alpine, która ma ogromne opóźnienia na budowie autostrady A1 do granicy z Czechami. Jego zdaniem, duże firmy nie traktują swoich zobowiązań poważnie.

Gość Programu Pierwszego zwrócił uwagę, że terminy budowy polskich autostrad są bardzo napięte. Zazwyczaj wykonawca ma dwa lata na budowę. Jeżeli pojawią się jakieś kłopoty i będzie potrzeba zmian projektowych, to wtedy terminy są zagrożone - mówi poseł. A inwestor stoi pod ścianą.

Janusz Piechociński ma wrażenie, że w przypadku senatora Krzysztofa Piesiewicza granice prywatności zostały mocno przekroczone. Polityk PSL zapewnił, że jest za wolnością mediów, ale trzeba poczekać na ustalenia prokuratora. Bo często pewne informacje są mediom podsuwane - choćby te o ociepleniu klimatu czy zakupie szczepionek. Wystarczy pewien temat podrzucić i pojawia sie popyt na pewien temat - ocenił poseł. Przypadek senatora powinien być ostrzeżeniem i to nie tylko dla polityków, ale dla każdego obywatela.

*

Krzysztof Grzesiowski: I tego się właśnie obawialiśmy – mróz, śnieg, korki na ulicach Warszawy. Poseł Janusz Piechociński, Polskie Stronnictwo Ludowe. Dzień dobry, panie pośle.

Janusz Piechociński: Witam z Puławskiej...

K.G.: Telefonicznie z Puławskiej.

J.P.: Tak, jednej z najważniejszych wjazdówek do Warszawy. Cieszę się, że państwo puściliście tę piosenkę o Barcelonie, no bo to ciepłe klimaty, a poza tym świetny sezon w wykonaniu mojej ulubionej drużyny.

K.G.: Oho. Panie pośle, od razu zaznaczam, że dzisiaj mamy dzień bez przekleństw, ale sądzę, że kierowcy, którzy poruszają się po drogach Rzeczpospolitej Polskiej, raczej nie będą tego dnia traktować zbyt dosłownie.

J.P.: Na razie jest wyjątkowo życzliwie.

K.G.: Na razie.

J.P.: Z własnego doświadczenia, bo 50 minut jechałem 3 kilometry 800 metrów.

K.G.: Panie pośle, wspominaliśmy dzisiaj o tym, co uczyniła Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Otóż podziękowała serdecznie austriackiej firmie Alpine Bau za budowę ponad 18–kilometrowego odcinka autostrady A1. Podziękowała w ten sposób, że po prostu zerwała kontrakt, co się rzadko zdarza. Rzeczywiście nie dało się inaczej?

J.P.: To jest pierwszy tego typu de facto fakt, z którym mamy do czynienia. Oczywiście strony w tej chwili będą publicznie się spierać, jakie były powody, ale nie ma co ukrywać – było opóźnienie na tej budowie. Ale czy tylko to było powodem zerwania kontraktu, to pewnie dowiemy się w najbliższych dniach. Niewątpliwie pomiędzy inwestorem, takim jak Generalna Dyrekcja czy samorządy, a wykonawcami muszą być bardzo czytelne reguły, dlatego że zbyt często nie tylko w Polsce wykonawcy, szczególnie duże koncerny, wygrywają przetargi, a później na ostatnie zapalenie płuc przesuwają swoje moce wytwórcze. W związku z tym pojawia się takie zagrożenie, że w pierwszym roku jest zagrożony harmonogram czasowo–rzeczowy i w skrajnych przypadkach inwestor może z tego typu rozwiązań korzystać.

K.G.: A jak teraz rozumiemy, strony będą się, że tak powiem, obrzucały argumentami na tak i na nie, kto ma rację?

J.P.: Pewnie tak, ale poczekajmy. W mojej ocenie najważniejsze jest jedno – aby były zachowane racjonalne relacje pomiędzy inwestorem a wykonawcami i w łańcuchu konsorcjum – wykonawcy główni – podwykonawcy, bo często to jest bardzo złożona piramida...

K.G.: No ale jeśli kto wygrywa kontrakt wart 273 miliony euro, to chyba powinien wiedzieć, co go czeka.

J.P.: Oczywiście, ale tak jak mówię, z komunikatu Generalnej Dyrekcji – poza tą ogólną zasadą – jest istotne opóźnienie, nie mamy większych szczegółów, więc poczekajmy, aż to będzie wyjaśnione. Ja mówię o jednej zasadzie...

K.G.: A czekamy o dwa lata za długo.

J.P.: Więc każda umowa zawiera tego typu sankcje po obu stronach i sądy rozstrzygają, czy są odpowiednie argumenty. Ale najważniejsze jest jedno – aby po pierwsze nie było zatorów płatniczych w całym procesie inwestycyjnym, często te zatory generowane są na przykład na styku pieniądze krajowe – pieniądze unijne, późno rozliczane faktury, bo czym się to kończy? Że główne konsorcjum nie przekazuje podwykonawcom, często małym i średnim firmom krajowym, w odpowiednich zakładanych terminach pieniędzy i oni przy mniejszej zdolności finansowej nie mogą... mogą ponieść olbrzymie straty, wręcz nawet upadłości. A więc także po stronie inwestora publicznego, państwowego, jak Generalna Dyrekcja i oddziały czy samorządy, powinno być dbanie o to, aby były zachowane praktyki, dobre praktyki kupieckie, gospodarcze w relacjach inwestor – główny wykonawca i jego podwykonawcy.

K.G.: Nie wiem, czy to pocieszające, ale Czesi też mają problem z odcinkiem A1 prowadzącym do naszej granicy. No cóż, ale to ich zmartwienie, my mamy swoje.

J.P.: Chcę zwrócić uwagę, że weszliśmy w te ostre terminy, o których wielokrotnie przecież już także na państwa antenie mówiłem, mamy dwa lata do zadań Euro i wszystkie te przetargi rozstrzygnięte w roku 2009 zakładają dwuletni okres realizacji zadania. To zaczynają być bardzo napięte terminy. Jeśli więc pojawią się jakieś sytuacje związane z jakimiś sprawami projektowymi, kwestie jeszcze wywłaszczeń czy konfliktów w procesie inwestycyjnym, to będziemy coraz częściej...

K.G.: No to mamy taki efekt, jaki mamy.

J.P.: Tak. To będziemy coraz częściej słyszeć o wzajemnych groźbach z jednej strony wykonawcy, że nie oddadzą w terminie i będą jakieś roszczenia, bo inwestor na przykład w nieodpowiednim terminie i w nieodpowiedniej jakości udostępnił plac budowy, a z drugiej strony Generalna Dyrekcja będzie sięgać coraz mocniej do kar umownych, odszkodowań i tak dalej. Więc to wydaje się oczywiste.

K.G.: Panie pośle, czy...

J.P.: Ja chcę zwrócić uwagę na jedno – że planowaliśmy w tym roku wydać na drogi 32 miliardy, w grudniu Generalna Dyrekcja, bodajże trzeciego czy czwartego poinformowała, że wyfakturowano (...) i jest szansa, że jeszcze zostaną rozliczone faktury w ramach tegorocznego budżetu i wydatków Krajowego Funduszu Drogowego na 3 miliardy. Na przyszły rok znowu zakłada się 32 miliardy z bardzo różnych źródeł. Trzeba powiedzieć, że zostało przyspieszone wykorzystanie środków unijnych. Ono się wzięło między innymi z tego, że podwyższono do górnych granic możliwości udział środków unijnych w projektach już rozstrzygniętych w przetargach, gdzie trwają prace inwestycyjne, ale niewątpliwie, choćby... i to już resort infrastruktury się przyznał, choćby w realizacji planowanych zadań w zakresie dróg ekspresowych będzie na 2012 mniejsze niż zakładano wykonanie.

K.G.: Dobrze. Panie pośle, czy odczuwa pan potrzebę jakiegoś takiego szkolenia pod hasłem: jak się nie dać szantażystom? Jako poseł na Sejm Rzeczpospolitej ma pan do czynienia z różnymi ludźmi i jest pan w różnych sytuacjach.

J.P.: I odnosimy się do tej bardzo smutnej i głośnej sprawy.

K.G.: Tak, oczywiście sprawa związana jest z osobą senatora Krzysztofa Piesiewicza.

J.P.: Ja po pierwsze ubolewam, że znalazł się w Polsce tytuł, który nabył albo udostępnił i upowszechnił ten materiał. Dopóki nie jest zakończone postępowanie prokuratorskie, to także po stronie mediów powinna być współodpowiedzialność. Ja nie chcę wyznaczać granic wolności słowa, ale jednak boję się, że tutaj te granice zostały mocno nadużyte. Nie spotkałem się...

K.G.: No a takie szkolenia dla posłów, senatorów?

J.P.: Wie pan, no to po pierwsze akurat ta sprawa bardziej dotyczy życia osobistego i wątków osobistych, a ich pokłosiem było później ustawianie pana senatora Piesiewicza w pozycji właśnie osoby szantażowanej. Myślę, że śledztwo tutaj nam więcej... jak się zakończy, więcej szczegółów z tej sprawy. Myślę, że śledztwo tutaj nam więcej... jak się zakończy, więcej szczegółów tej sprawy. Generalnie nie spotykam się z tego typu sytuacją. Ja obawiam się czegoś innego. Nasz świat, który jest wokół nas, staje się coraz bardziej skomplikowany nie tylko na etapie stanowienia prawa, podejmowania decyzji administracyjnych, podejmowania decyzji politycznych. Często możemy być nawet w sposób nieświadomy manipulowani, mogą nam być podsuwane różne informacje, choćby ten skandal ujawniony w Kopenhadze manipulowaniem informacjami dotyczącymi globalnego ocieplenia albo zarzuty stawiane obok dyskusji o zakupie szczepionek, prawda, albo dyskusji o liście leków refundowanych. Więc okazuje się, że wystarczy tylko uruchomić na przykład pewien spektakl medialny i na niektóre usługi czy na niektóre produkty pojawi się dodatkowy popyt. Podobnie jest w świecie polityki, kiedy to i rządowi, i parlamentowi przychodzi poprzez stanowienie prawa czy podejmowanie decyzji na przykład decydować, którzy gracze na rynku przerobią więcej albo mniej pieniędzy, czy będzie więcej na przykład inwestycji na drogach, czy na kolei, czy więcej wydamy na zakupy rzeczowe w Państwowej Straży Pożarnej, czy w Ministerstwie Obrony Narodowej. No i wtedy cieszą się producenci samochodów pożarniczych, drabin, albo czołgów czy armat. Więc pamiętajmy o tym, że ten coraz bardziej komplikujący się świat, globalizujący się świat, gdzie ścierają się różne interesy, wymaga od decydentów, nawet na poziomie urzędnika samorządowego, jak to się mówi, oczu wokół głowy i bardzo starannego wsłuchiwania się, analizowania decyzji, bo ona ma wielkie konsekwencje.

K.G.: A czy to, co wydarzyło się Krzysztofowi Piesiewiczowi, to dla posłów, senatorów, osób publicznych de facto przestroga, ostrzeżenie, nauczka?

J.P.: Ja myślę, że dla każdego z nas ostrzeżenie, bo jedno to jest nasze życie domowe i konsekwencje, drugie to kontakt choćby z narkotykami, a w tym wymiarze z tego, co wiemy, prokuratura stawia zarzut, ma i takie konsekwencje dla każdego, nie tylko dla wybitnego scenarzysty, nie tylko dla senatora cieszącego się dotąd przecież bardzo pozytywną opinią, ale dla każdego obywatela.

K.G.: Panie pośle, dziękujemy bardzo. Janusz Piechociński, Polskie Stronnictwo Ludowe.

J.P.: Pozdrawiam.

K.G.: No i życzymy udanego dojazdu do pracy.

J.P.: Tak jest, o dziewiątej zaczynają się głosowania. Pamiętajmy o tym, że w tym tygodniu kończymy pracę nad budżetem.

K.G.: Szerokiej drogi. Dziękuję bardzo jeszcze raz.

J.P.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)