Kilka tygodni po zatrzymaniu Brunona K., który planował zamach na Sejm, dziennikarzom programu "Po prostu" TVP1 udało się wprowadzić do parlamentu fikcyjnego zamachowca. Prowokacja została nagrana ukrytą kamerą. Wcześniej dziennikarze kupili składniki potrzebne do skonstruowania ładunku wybuchowego. Takie substancje można w Polsce zdobyć legalnie, choć niektóre są trudno dostępne. Przepis na bombę bez trudu udało się znaleźć w internecie.
Bogdan Borusewicz zapewniał w "Sygnałach dnia", że w budynku parlamentu czuje się bezpiecznie. Jednocześnie marszałek Senatu zaznaczył, że są pewne luki w ochronie, ale trwają prace, które wyeliminują wszystkie niedociągnięcia w tej kwestii. - Czytałem wcześniej audyt policji i BOR-u. On wskazywał na szereg braków i konieczności, które trzeba zrobić. Parlament powinien być ogrodzony - uważa polityk Platformy Obywatelskiej.
Zdaniem senatora w przypadku dziennikarskiej prowokacji zawinił człowiek, a nie procedury. - Dostęp do budynku parlamentu jest ograniczony. To był błąd ludzki, takie sytuacje mogą się zdarzać. Po tej akcji na pewno poziom bezpieczeństwa wzrośnie - mówił w Jedynce marszałek Borusewicz.
Rozmawiał Krzysztof Grzesiowski.
>>>Przeczytaj całą rozmowę