Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Aleksander Zalewski 30.11.2023

"Lista Schindlera". Polski film Stevena Spielberga

30 listopada 1993 roku odbyła się premiera filmu "Lista Schindlera". Jest to film szczególny nie tylko dla Żydów czy Niemców, ale także dla Polaków. 

Szczególny, nie tylko dlatego, że opowiada o niesłychanej odwadze Niemca, Oscara Schindlera, który zarządzając powierzoną mu w czasie wojny fabryką emalii w Krakowie, robił co mógł, aby uratować jak najwięcej Żydów, którzy byli w niej zatrudnieni, ale także dlatego, że film jednego z najsłynniejszych reżyserów na świecie, powstał w Polsce, a najbliżsi współpracownicy Stevena Spielberga byli Polakami.

Król polskiego kina

"Lista Schindlera" powstała w koprodukcji z Polską, a producentem, któremu powierzono prestiżowe zadanie współpracy przy pierwszym filmie znanego zachodniego twórcy, który był realizowany w Polsce po 90 roku, był Lew Rywin. Postać producenta budzi dzisiaj przede wszystkim negatywne skojarzenia w związku z tak zwaną Aferą Rywina, która w 2005 roku miała zasadniczy wpływ na przekształcenia polskiej sceny politycznej. Współpraca przy "Liście Schindlera" była jednym z czynników, który jeszcze wzmocnił i tak już silną pozycję Rywina w polskiej kinematografii.

(Najlepsze) zdjęcia: Janusz Kamiński

Jednak warto zwrócić uwagę przede wszystkim na pracę polskich twórców przy filmie. Za kamerą stanął Janusz Kamiński – Polak, który w młodym wieku wyemigrował do Stanów Zjednoczonych i tam powoli zaczął realizować swoje marzenie o kręceniu filmów w fabryce snów. Udało mu się, a współpraca przy "Liście Schindlera" otworzyła w jego karierze nowy etap, w którym jako zdobywca Oscara za ten obraz stał się jednym z najważniejszych operatorów na świecie i od tej pory mógł pracować niemal, z kim chciał.

Zdjęcia do filmu uznane zostały za wybitne, choć nie ma wątpliwości, że filmy Spielberga i tak od dawna były brane pod uwagę przy przyznawaniu najważniejszych amerykańskich nagród, a w przypadku filmu o tak istotnym temacie było to niemal oczywiste. Kamiński w drodze po Oscara pokonał jednak bardzo silną konkurencję. Zdjęcia są czarno-białe i silnie nawiązują do fotografii z okresu wojny.

(Najlepsza) scenografia: Alan Starski i Ewa Braun

Kolejnym twórcą, który miał zasadniczy wpływ na kształt filmu był polski scenograf Alan Starski, który podzielił się Oscarem za scenografię z Ewą Braun odpowiedzialną za dekorację wnętrz. Oboje wykonali gigantyczną pracę, co widać w "Liście Schindlera" gołym okiem. Amerykańscy twórcy filmu przyzwyczajeni do pracy na najwyższym poziomie byli zachwyceni jak sugestywnie Starski zrekonstruował wojenny Kraków i fabrykę Schindlera, a niezliczona ilość dopełniających efektu przedmiotów, które zgromadziła Ewa Braun, jest efektem bardzo żmudnej pracy polegającej przede wszystkim na poszukiwaniu autentycznych przedmiotów z epoki.

Kostiumy: Anna Biedrzycka-Sheppard

Za kostiumy w filmie Spielberga odpowiedzialna była również Polka, pracująca już wtedy na zachodzie Anna Biedrzycka - Sheppard, która jednak musiała zadowolić się jedynie nominacją do Oscara.

Polscy aktorzy

Poza twórcami głównymi film współtworzyło też wielu innych Polaków, czy to pracując na w pionach kierowanych przez polskich twórców, czy przy organizacji tego wielkiego przedsięwzięcia logistycznego, jakim była "Lista Schindlera". Na ekranie pojawiło się też sporo polskich aktorów. Obok grających główne role Liama Neesona, Bena Kingsleya czy Ralpha Fiennesa, możemy oglądać miedzy innymi Andrzeja Seweryna, Wiesława Komasę, Henryka Bistę, Annę Muchę, Pawła Deląga, Macieja Kozłowskiego, Jerzego Nowaka czy Agnieszkę Wagner.

Oczami ocalonych

Polacy mieli więc ogromny udział w powstaniu jednego z najważniejszych filmów na temat współczesnej historii. Twórcy nie ustrzegli się jednak błędów, choć w większości były to detale. Jeden z uratowanych przez Oscara Schindlera 1200. Żydów, z którym rozmawiała w Izraelu Alicja Maciejowska, dziennikarka Polskiego Radia, film skomentował następująco:

- Mimo pewnych nieścisłości wszystko, co pokazał Spielberg jest prawdą – mówił Mordecai Paldiel. - Są tam sceny, które, gdybym ja nie wiedział, że to film fabularny, to odebrałbym jako sfotografowane wtedy. Jest tylko jedna rzecz, która zdradziła reżysera – to, że w scenie segregacji na placu ubrał Niemców-lekarzy w białe kitle. Tego tam nie było. Ale on to musiał zrobić, żeby ludzie wiedzieli, że ci ludzie to byli "niby" lekarze.


Posłuchaj
26:19 to był schindler (1)___4982_94_i_tr_0-0_1274435913ad2da3[00].mp3 "To był Schindler". Audycja Agnieszki Maciejowskiej. (PR, 28.05.1994)

 

Krzywdzące nieścisłości

Wydaje się jednak, że inna nieścisłość pojawiająca się w filmie jest bardziej przykra i niestety znamienna dla zachodnich filmowców, którzy biorą się za tematykę związaną z Holokaustem.

Mordecai Paldiel zapytany, czy lekarze na apel placu mogli mówić po polsku, tak jak to jest pokazane w filmie Spielberga, odpowiedział, że jest to absolutnie wykluczone. Skąd więc to krzywdzące uproszczenie? Trudno powiedzieć, ale niewątpliwie tego typu nieścisłości powodują niepotrzebne nieporozumienia, co jest szczególnie niedobre w czasach, w których trzy główne narody występujące w filmie (Niemcy, Żydzi i Polacy) toczą zaciekłe spory o kształt narracji na temat tragicznych wydarzeń z czasów niemieckiej okupacji w Polsce.

Z nieco inną kwestią związaną z wymową "Listy Schindlera" spotkał się inny ocalony przez Schindlera Josef Bau:

- Niektórzy krytycy tego filmu twierdzą, że może on spowodować, że Niemcy zostaną zrehabilitowani. Ja uważam, że jeżeli na 60 czy 70 milionów ludzi był jeden Schindler, to jest odwrotnie. Uważam, że to nie tylko nie jest rehabilitacja, ale to jest oskarżenie. Inna rzecz, że nie ma w ogóle drugiego takiego wypadku, żeby jeden człowiek uratował 1200 ludzi.

az