Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Piotr Grabka 22.05.2013

Happy hours dla nieuczciwych firm w śmieciowej branży

Do daty wejścia w życie przepisów znowelizowanej ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach pozostało już niewiele ponad miesiąc. Tymczasem gotowość prawie połowy samorządów w kraju do przejęcia odpowiedzialności za odbiór i zagospodarowanie odpadów komunalnych stoi pod dużym znakiem zapytania.
Happy hours dla nieuczciwych firm w śmieciowej branżysvaramig/sxc.hu/cc

Nie dość, że przetargi ogłosiło do tej pory niewiele ponad 50 procent gmin, to wyniki tych, które się odbyły, często jak najgorzej wróżą przyszłej realizacji zobowiązań przez firmy, które je wygrały.

Jak przewiduje Grzegorz Czechoński z Polskiej Izby Gospodarki Odpadami, w wielu przypadkach, gdzie zwycięzcami przetargów okazały się małe firmy komunalne obiecujące mieszkańcom miesięczny ryczałt za odbiór odpadów na nieprawdopodobnie niskim poziomie: trzech - góra pięciu złotych, łatwo przewidzieć, że murowane straty takich firm będą musiały doliczyć do swoich kosztów, będące ich właścicielami bądź współwłaścicielami gminy, a w rzeczywistości zapłacą za to mieszkańcy.
Ale to tylko jedna strona medalu pt. przygotowania do wejścia w życie przepisów Ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Drugą jest nasilający się od początku tego roku proceder "odpływania" śmieci z RIPOK-ów, czyli Regionalnych Instalacji Przetwarzania Odpadów. W ciągu ostatnich 10 lat, kosztem prawie 2 miliardów złotych (w tym środków pochodzących z funduszy unijnych) wybudowano w Polsce 30 takich dużych instalacji i to do nich, zgodnie z zapisami "śmieciowej ustawy", od 2013 roku miały być kierowane odpady.

Poprzednie audycje z cyklu "Czysta gmina" znajdziesz tutaj >>>

Tymczasem znaczna liczba firm działających w odpadowej branży, nie wiedząc, czy się na gminne zamówienia załapie, od nowego roku wykorzystuje swego rodzaju happy hours i zamiast do RIPOK-ów, wywozi śmieci gdzie się tylko da. Głównie trafiają one do różnego rodzaju wyrobisk czy żwirowni, gdzie dzięki sfałszowanym dokumentom kwalifikacyjnym przeznaczana są na materiał rekultywacyjny - zresztą szkodliwy, bo są to odpady nieprzetworzone.
Jak mówi Krzysztof Kawczyński, przewodniczący Komitetu Ochrony Środowiska Krajowej Izby Gospodarczej, w efekcie działania tej szarej strefy, do RIPOK-ów trafia o 30 do 50 procent mniej odpadów niż powinno. Co gorsze, po 1 lipca to zjawisko się jeszcze nasili, gdyż do tej rzeszy nieuczciwych firm dołączy wielu zwycięzców gminnych przetargów, bowiem rażąco niski poziom cen, dzięki którym udało sie im pokonać konkurencję, każe się domyślać, że tych firm nie będzie nawet stać na legalne odstawianie odebranych od mieszkańców odpadów, do legalnych instalacji przetwórczych.
Jak twierdzi Grzegorz Czechoński - z góry wiadomo, że te firmy będą tylko "wozakami" wożącymi śmieci do przysłowiowej dziury w ziemi lub do lasu.
A kto często przegrywa w konkurencji z tymi "wozakami"? Otóż są to prywatne, najczęściej polskie firmy, które w minionych latach zainwestowały w nowoczesne instalacje do przetwarzania odpadów nawet dziesiątki milionów złotych i które nie mogą obiecać gminom, że będą je obsługiwać za "pół darmo". Co je czeka za niecałe półtora miesiąca?
Część z nich może liczyć na podjęcie współpracy z tymi przedsiębiorcami, którzy przetargi wygrali, ale w opinii Grzegorza Czechońskiego, szanse na to rysują się jedynie w dużych aglomeracjach miejskich. Natomiast w skali całego kraju, według szacunków Krajowej Izby Gospodarczej, należy się spodziewać wypadnięcia z rynku 3 tysięcy firm, a uchowa się może 500.
W ten sposób szykuje się nam wyjątkowo niekorzystny efekt sezonowy na krajowym rynku pracy - zamiast naturalnego w miesiącach letnich wzrostu liczby zatrudnionych, wzrośnie nam liczba bezrobotnych, rodem z odpadowej branży.

Halina Lichocka