Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Juliusz Urbanowicz 12.01.2015

USA: Barack Obama krytykowany za nieobecność na marszu w Paryżu. Wysłał tylko ambasador

Wśród około 50 zagranicznych przywódców, którzy w niedzielę uczestniczyli w Paryżu w "marszu republiki" przeciwko terroryzmowi, nie było prezydenta Stanów Zjednoczonych. Część mediów USA ostro krytykuje Baracka Obamę za tę nieobecność.
Barack Obama. Wielki nieobecny na marszu sprzeciwu wobec terroryzmu w Paryżu. Prezydent USA został w krajuBarack Obama. Wielki nieobecny na marszu sprzeciwu wobec terroryzmu w Paryżu. Prezydent USA został w krajuPAP/EPA/WADE PAYNE

Niemal każdy z uczestników paryskiego marszu miał ze sobą czarną tabliczkę z białym napisem: "Je suis Charlie" ("Jestem Charlie"). Zdanie to jest od środy wyrazem solidarności z zamordowanymi w zamachu w Paryżu rysownikami satyrycznego tygodnika "Charlie Hebdo".

Poważny błąd

"Barack Obama nie jest Charlie" - zganił w poniedziałek prezydenta USA amerykański magazyn polityczny "Politico". Telewizja Fox News wyraziła naganę jeszcze ostrzej: "Prezydent Obama moralnie ustąpił w niedzielę z pozycji przywódcy wolnego świata". Zwykle przychylna Obamie telewizja CNN wyraziła opinię, że Białemu Domowi przydarzył się poważny błąd. (źródło: FR M6/x-news)

Media zwracają uwagę, że w Paryżu nie było w niedzielę nie tylko Obamy, ale w ogóle żadnego wysokiego rangą przedstawiciela Waszyngtonu. Agencja dpa pisze, że sekretarz stanu USA składający wizytę w Indiach starał się minimalizować straty. Zapewniał, że pod koniec tygodnia uda się do Paryża, by okazać solidarność z Francuzami. Zarazem uznał, że pytania o przyczyny jego niedzielnej nieobecności w Paryżu są "trochę małostkowe". Biały Dom nie wydał na razie żadnego oświadczenia.

Media w USA zastanawiają się, dlaczego Obama nie wysłał do Paryża przynajmniej swego zastępcy. Wiceprezydent Joe Biden, podróżujący bardzo często, w niedzielę został w domu. Prokurator generalny USA Eric Holder był co prawda w niedzielę w Paryżu, ale na "marsz republiki" nie poszedł. Stany Zjednoczone reprezentowała tylko ambasador Jane Hartley.

"Nie jestem Charlie Hebdo"
Agencja dpa zwraca uwagę, że większość dużych gazet amerykańskich nie przedrukowała Mahometa z "Charlie Hebdo". "New York Times" napisał w komentarzu: "Nie jestem Charlie Hebdo". Wyrażono przekonanie, że gdyby ktoś chciał rozprowadzać ten francuski tygodnik satyryczny w którymś z amerykańskich miasteczek uniwersyteckich, skonfiskowano by to pismo w ciągu 30 sekund, jako podżegające do nienawiści.
"Większość z nas doprawdy nie bierze udziału w tej rozmyślnie raniącej satyrze, w której specjalizuje się ta gazeta - napisał "NYT". - Większość z nas próbuje okazać minimum szacunku ludziom o innych przekonaniach i innej wierze".

Obława trwa

Tymczasem francuskie siły bezpieczeństwa kontynuują w poniedziałek poszukiwania ewentualnych wspólników dżihadystów, którzy przeprowadzili w zeszłym tygodniu zamachy w Paryżu - poinformował w poniedziałek premier Francji Manuel Valls.

- Obława trwa - oświadczył szef francuskiego rządu, nie chcąc podać szczegółów. - Uważamy, że prawdopodobnie istnieją ewentualni wspólnicy zamachowców - powiedział Valls francuskim mediom RMC i BFMTV.
W atakach terrorystycznych, których sprawcy deklarowali przynależność do organizacji dżihadystycznych, zginęło w Paryżu 17 osób. W środę w zamachu na redakcję satyrycznego tygodnika "Charlie Hebdo" bracia Said i Cherif Kouachi zastrzelili 12 osób, w tym głównych rysowników pisma. Dzień później powiązany z napastnikami Amedy Coulibaly zabił w Paryżu policjantkę, a w piątek wziął zakładników w sklepie z żywnością koszerną zabijając cztery osoby. Terroryści zginęli w piątek podczas operacji sił specjalnych francuskiej policji.

Partnerka terrorysty uciekła do Syrii

Podejrzana o współpracę z islamskimi terrorystami w Paryżu Hayat Boumeddiene przekroczyła 8 stycznia granicę turecko-syryjską granicę. Na południe od niej rozciągają się tereny kontrolowane przez Państwo Islamskie. Informację o przekroczeniu przez Francuzkę granicy potwierdził szef tureckiej dyplomacji. Mevlut Covusoglu. Wcześniej francuskie media podawały, że kobieta mogła uciec do Państwa Islamskiego. Covusoglu dodał że, Boumeddiene dotarła do Stambułu samolotem z Madrytu 2 stycznia. Hayat Boumeddiene była partnerką terrorysty Amedy Coulibaly'ego.

ATAK NA REDAKCJĘ "CHARLIE HEBDO" - czytaj więcej >>>

Jej sprawa okazała się powodem do wstydu dla francuskiego kontrwywiadu. Podczas gdy poszukiwano jej we Francji podejrzewając, iż brała ona udział w zamachu w żydowskim sklepie w Paryżu, kobiety miało już nie być w kraju. Stawia to pod znakiem zapytania skuteczność działań francuskich służb specjalnych, które wiedziały o wcześniejszej aktywności zamachowców.

Nowe środki bezpieczeństwa

- Prawie 5 tys. policjantów i żandarmów zostanie od poniedziałku zmobilizowanych do ochrony wszystkich szkół żydowskich we Francji. W ciągu 48 godzin zostaną wysłane również posiłki wojskowe - poinformował w poniedziałek szef MSW Bernard Cazeneuve.
Cazeneuve zapewnił o tym rodziców uczniów szkoły żydowskiej w Montrouge, na południowym przedmieściu Paryża, w pobliżu miejsca, w którym Amedy Coulibaly, jeden z zamachowców z Paryża z ubiegłego tygodnia, zastrzelił w czwartek policjantkę. Dzień później zaatakował on sklep koszerny we wschodniej części stolicy, gdzie zabił czterech przetrzymywanych przez siebie zakładników. Napastnik został zabity przez policję w piątek.
Pod dodatkową ochroną znajdzie się 717 szkół żydowskich i miejsc kultu.

Tego samego dnia minister obrony Jean-Yves Le Drian oświadczył, że od wtorku ruszy rozmieszczanie 10 tys. wojskowych do ochrony "najbardziej wrażliwych miejsc" w kraju. Na zakończenie spotkania w Pałacu Elizejskim, poświęconego bezpieczeństwu wewnętrznemu, wspomniał o "rozmiarach gróźb" ciążących nad Francją.
W niedzielę Rada Przedstawicielska Instytucji Żydowskich we Francji (CRIF) informowała, że prezydent Francois Hollande obiecał wzmocnienie ochrony szkół żydowskich i synagog w tym kraju po serii dżihadystycznych ataków dokonanych w ubiegłym tygodniu.
Francja ma największą społeczność żydowską spośród krajów europejskich; społeczność ta niemal podwoiła się od końca drugiej wojny światowej i według CRIF jej liczebność to obecnie ok. 550 tys.

ju/bk/IAR/PAP