Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR
migrator migrator 06.05.2010

Służby nie badają przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem

Szef kolegium ds. służb specjalnych Jacek Cichocki nie wykluczył, że Rosjanie mogli skopiować dane i dokumenty znajdujące się na pokładzie rządowego Tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem. Przyznał jednak, że nie ma żadnych przesłanek, by sądzić, że do tego doszło.

Polskie służby specjalne nie zajmują się sprawą katastrofy samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem – powiedział Jacek Cichocki, szef rządowego kolegium ds. służb specjalnych. „Nie ma żadnej procedury, w której polskie służby specjalne powinny prowadzić procedurę wyjaśniającą przyczyny katastrofy” – powiedział w RMF FM. Zaznaczył, że służby mogą pomagać organom, które zajmują się wyjaśnianiem katastrofy. W tym przypadku są to „prokuratura i odpowiednie komisje”.

Cichocki powiedział, że nie są prowadzone żadne działania służb, ponieważ jego zdaniem łamałyby one w ten sposób prawo. „Nie ma dodatkowego, trzeciego, niejawnego dochodzenia prowadzonego przez służby - czy badania prowadzonego przez służby. Nie może być tak, że prokuratura, która jest gospodarzem śledztwa, nagle orientuje się, że służby prowadzą własne, niezależne działania”.

Cichocki, pytany o ochronę kontrwywiadowczą prezydenckiego samolotu, powiedział, że służby w Polsce nie mają prawa monitorować rozmów profilaktycznie, więc nie posiadają zapisów rozmów rządowego Tupolewa z wieżą kontrolną smoleńskiego lotniska.

Szef rządowego kolegium nie chciał jasno odpowiedzieć, czy polskie służby zdobyły jakieś materiały dotyczące katastrofy, które nie pochodziłyby od strony rosyjskiej.

Zawiodły procedury?

Cichocki powiedział, że nie ma żadnych uwag dotyczących pracy służb przed katastrofą samolotu prezydenckiego. Dodał, że nie ma procedur, które nakładałyby na służby obowiązek specjalnego zabezpieczenia przelotu samolotu z tak ważnymi osobami na pokładzie.

Mówiąc o działaniach po tragedii w Smoleńsku Cichocki przyznał, że „mogliśmy pewne rzeczy podejmować działając pod mniejszą presją emocji, które się wtedy pojawiły”. Dodał jednak, że zarówno Rządowe Centrum Bezpieczeństwa jak i Centrum Antyterrorystyczne Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego pracowały już godzinę po katastrofie.

Rosjanie mogli kopiować?

Jacek Cichocki poinformował, że funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego przybyli na miejsce katastrofy pod Smoleńskiem około 4 godzin po tragedii. Nie wykluczył, że w tym czasie Rosjanie mogli skopiować dokumenty oraz dane z telefonów komórkowych i laptopów znalezionych na miejscu katastrofy. „Nigdy nie mamy pewności, natomiast nie mamy teraz żadnych przesłanek, które by na to wskazywały” – zaznaczył.

Cichocki poinformował, że z jego wiedzy wynika, że w służbowych telefonach nie znajdowały się dane ważne dla bezpieczeństwa państwa. „W prywatnych telefonach - trudno powiedzieć. Aczkolwiek te telefony są dzisiaj w ABW i na wniosek prokuratury są poddawane analizie pod kątem informacji dotyczących katastrofy” – powiedział.

Premier Donald Tusk pod koniec kwietnia zapewniał, że na pewno nie doszło do ujawnienia żadnych tajnych informacji w wyniku tragedii pod Smoleńskiem. Przyznał, że sprzęt elektroniczny znaleziony na miejscu katastrofy został zabezpieczony przez Rosjan, a potem przekazany do Polski. Obecnie pozostaje w dyspozycji prokuratury.

sż,Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)