Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
migrator migrator 02.05.2010

Kontrwywiad był na miejscu niedługo po katastrofie

Przedstawiciele ABW i SKW zabezpieczyli sprzęt elektroniczny, m.in. telefony, znalezione na miejscu smoleńskiej katastrofy; po identyfikacji został on natychmiast przekazany do Polski - poinformował rzecznik rządu Paweł Graś.

Graś, który w niedzielę był gościem programu "Kawa na ławę" w TVN24 powiedział, że "funkcjonariusze byli, żeby od pierwszych godzin zabezpieczać te rzeczy, które mogą mieć istotny wpływ ze względów bezpieczeństwa państwa oraz mieć wpływ na określenie przyczyn tragedii".

Nie było żadnych tajnych dokumentów

"Według badania bardzo szczegółowego i rzetelnego dokonanego przez SKW wraz z oficerami ochrony poszczególnych instytucji i rodzajów wojsk można z całą pewnością stwierdzić: nie było na pokładzie samolotu żadnych tajnych dokumentów, ani nośników na których byłaby zawarta wiedza dotycząca bezpieczeństwa państwa" - podkreślił Graś.

Rzecznik rządu przypomniał, iż sprawę katastrofy bada polska prokuratura wojskowa. "Według informacji na dzisiaj nie mieliśmy do tej pory przypadku odmowy ze strony rosyjskiej dopuszczenia do jakieś czynności procesowej bądź przekazania jakiś materiałów" - mówił Graś.

Katastrofę badają także komisje działające niezależnie od pracy prokuratorów. Przy komisji rosyjskiej akredytowany jest polski obserwator Edmund Klich. "Ma on na mocy konwencji chicagowskiej prawo dostępu do wszystkich czynności wykonywanych przez tę komisję" - zaznaczył Graś. Działa także polska komisja, na czele której od środy stoi szef MSWiA Jerzy Miller.

Szef komisji zwolniony

Polska komisja powstała natychmiast po katastrofie i na jej czele najpierw stanął Edmund Klich ale - jak twierdzi Graś - po kilkunastu dniach, gdy zobaczył jak trudno będzie mu pogodzić tą rolę z rolą akredytowanego przy rosyjskiej komisji "poprosił by z funkcji przewodniczącego polskiej komisji go zwolnić".

Wcześniej w mediach Edmund Klich mówił, że w czasie prac eksperckich, mających na celu zbadanie przyczyn katastrofy samolotu TU-154M pod Smoleńskiem, nie mógł liczyć na pomoc ze strony polskich władz, był zmuszany przez szefa MON do współpracy z polskimi prokuratorami, a strona polska pozostaje w stosunkach z Rosją w "kategorii petenta".

W czwartek w Sejmie premier Donald Tusk powiedział, że obecnie nie jest jeszcze możliwe wyjaśnienie przyczyn katastrofy samolotu pod Smoleńskiem. Zaznaczył też, że do tej pory nie zdarzyło się nic, co mogłoby zakwestionować dobrą wolę strony rosyjskiej i jej gotowość do współpracy w wyjaśnianiu przyczyn tragedii.

Samolot Tu-154 wiozący delegację na uroczystości zbrodni katyńskiej rozbił się 10 kwietnia w Smoleńsku przy próbie lądowania. W katastrofie zginęło 96 osób - wśród nich prezydent Lech Kaczyński z małżonką, parlamentarzyści, najwyżsi dowódcy wojska, duchowni i przedstawiciele rodzin polskich obywateli pomordowanych przed 70 laty w Katyniu.

mch, PAP