Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR
Radosław Różycki 29.11.2010

Stolice reagują na wyciek w WikiLeaks

Jedni bagatelizują, inni ubolewają. Jeszcze inni wyrażają niepokój. Światowe stolice odnoszą się do publikacji portalu WikiLeaks.
Stolice reagują na wyciek w WikiLeaksfot. PAP/EPA/Tobias Kleinschmidt
Posłuchaj
  • Pakistan o WikiLeaks
  • Włoska reakcja na WikiLeaks
  • Reakcja na przeciek WikiLeaks w Niemczech
  • Kreml o WikiLeaks
  • MSZ Francji o WikiLeaks
Czytaj także

Ministerstwo spraw zagranicznych Pakistanu wydało oświadczenie w sprawie opublikowania przez portal WikiLeaks i światowe media korespondencji amerykańskiego Departamentu Stanu. Pakistański resort spraw zagranicznych odniósł się negatywnie do tej części korespondencji, która dotyczy stosunków Pakistanu z Arabią Saudyjską oraz eksperymentalnego programu nuklearnego realizowanego przez Pakistan.


W oświadczeniu podkreślono, iż amerykańskie depesze w niewłaściwy sposób oceniają stosunki pakistańsko-saudyjskie. Zdaniem Islamabadu stosunki te mają charakter specjalny, a Arabia Saudyjska od lat i w każdych okolicznościach wspiera Pakistan. Taka ocena wzajemnych relacji to komentarz Islamabadu do depeszy, w której amerykańscy dyplomaci twierdzą, iż według saudyjskiego króla prezydent Asif Ali Zardari jest największą przeszkodą dla rozwoju Pakistanu.

"Wzrosną nastroje antyamerykańskie"


Niezadowolenie Islamabadu wywołały także depesze dotyczące programów jądrowych Pakistanu postrzeganych przez Waszyngton, jako zagrożenie. Dlatego w oświadczeniu podkreślono, iż Pakistan jest krajem rozwijającym zaawansowane technologie jądrowe i nikt nie ma prawa ingerencji w te programy.


Komentatorzy w Pakistanie sądzą, iż przecieki opublikowane przez WikiLeaks mogą wzmocnić istniejące w Pakistańskim społeczeństwie nastroje antyamerykańskie: - Tego typu sytuacje pokazują, że brakuje zaufania, że jest nieufność - wyjaśnia Aimal Khan, politolog z Islamabadu.


Pakistan jest ważnym sojusznikiem USA w wojnie z terrorem prowadzonej na terenie Afganistanu, ale pakistańskie społeczeństwo odnosi się coraz bardziej nieufnie do Stanów Zjednoczonych.

"Obyczaje naszych czasów"

Władze Włoch usiłują zbagatelizować rewelacje portalu WikiLeaks na temat opinii amerykańskiej dyplomacji na ich temat, a szczególnie premiera Silvio Berlusconiego. Nie zdementowano pogłoski jakoby sam szef włoskiego rządu, przebywający w Libii skwitował tę inicjatywę salwą śmiechu.


Szef włoskiej dyplomacji Franco Frattini uważa, że pojawienie się w Internecie opinii amerykańskich dyplomatów na temat szefów państw i rządów wielu krajów może okazać się przełomem w stosunkach międzynarodowych. Jednocześnie nie przywiązuje większej wagi do ujawnionych do tej pory dokumentów. "Szczerze mówiąc wiele spraw, o których czytamy, pojawiło się już na pierwszych stronach opozycyjnej prasy" - zauważył Fratitini.


Minister spraw zagranicznych ma nadzieję, że również opozycja stanie w obronie wizerunku Włoch, któremu na pewno zaszkodzi inicjatywa WikiLeaks i ostrzega, iż wśród ujawnionych dokumentów mogą znaleźć się także i te , które nie dotyczą jedynie okresu rządów Berlusconiego. Współpracownik i powiernik premiera, szef urzędu rady ministrów Gainni Letta, powiedział, że jest wstrząśnięty i zaniepokojony pogwałceniem tajemnicy raportów amerykańskiej dyplomacji i złożył to na karb obyczajów naszych czasów.

Westerwelle ubolewa

Minister spraw zagranicznych Niemiec Guido Westerwelle wyraził ubolewanie z powodu publikacji przez portal WikiLeaks dokumentów amerykańskich dyplomatów. Zawierają one między innymi ich krytyczne opinie na temat niemieckich polityków. Najgorzej został oceniony właśnie Westerwelle.


Na konferencji prasowej w Berlinie szef niemieckiej dyplomacji okreslił przeciek WikiLeaks mianem postępku godnego ubolewania. - Szkody z tego powodu ze względu na ujawnienie wielu tajnych informacji są trudne do oszacowania - powiedział Westerwelle. Minister zapewnił, że publikacja nie obciąży relacji niemiecko-amerykańskich. Nie chciał wprost odnieść się do niepochlebnych opinii amerykańskich dyplomatów pod swoim adresem.


W dokumentach Westerwelle określany jest jako polityk niekompetentny i próźny, którego myśli zawierają „niewiele treści”. Jak podkreślił, ważniejsza od not wystawianych poszczególnym politykom jest ocena wpływu ujawnionych dokumentów na bezpieczeństwo Niemiec i ich sojuszników. Westerwelle dodał, że w już piątek odbył rozmowę telefoniczną na ten temat z Hilary Clinton. Jak powiedział, szefowa amerykańskiej dyplomacji wyraziła ubolewanie z powodu przecieku, ale nie przeprosiła ministra za krytykę swoich podwładnych.

"Zakłopotanie w Moskwie"

Hollywoodzkie plotki nie wymagają komentarza - tak wyraziła się na temat dokumentów opublikowanych przez portal Wikileaks rzeczniczka prasowa Kremla Natalia Timakowa. Zdaniem służb prasowych prezydenta Dmitrija Miedwiediewa, w rzekomo tajnych depeszach amerykańskich dyplomatów nie znaleziono niczego interesującego, co mogłoby dotyczyć Federacji Rosyjskiej.


Rosyjskie media wybijają na pierwszych miejscach informacje o epitetach, jakimi określali amerykańscy dyplomaci prezydenta i premiera Rosji. Dmitrij Miedwiediew jest politykiem "niezdecydowanym, bladym i uzależnionym od premiera Władimira Putina". Premier Putina został określony jako „samiec - alfa”, który ma związki ze światem przestępczym. „Nasi dyplomaci bywają równie szczerzy w swoich raportach” - skomentował internetowe doniesienia rzecznik rządu Dmitrij Pieskow. W publikacjach dostało się również pierwszej damie Rosji - Swietłanie Miedwiediewej za rzekome stwarzanie napięć między politycznymi obozami, dawanie powodów do plotek i tworzenie „czarnych list” urzędników nielojalnych wobec prezydenta. Według źródeł dyplomatycznych, na które powołuje się agencja ITAR-TASS, „w Moskwie odczuwa się zakłopotanie za niezręczności amerykańskich kolegów”.

MSZ "nie potwierdza"

Francja nie potwierdza żadnej z wypowiedzi przypisanych władzom i dyplomatom francuskim w dokumentach ujawnionych przez portal WikiLeaks. Na publikację poufnych depesz dyplomatycznych amerykańskiego Departamentu Stanu zareagowało francuskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.


Rzecznik MSZ Bernard Valero wyraził podczas internetowej konferencji prasowej „ubolewanie” z powodu „celowego i nieodpowiedzialnego ujawnienia przez WikiLeaks amerykańskiej korespondencji dyplomatycznej”.Odnosząc się do cytowanych w depeszach wypowiedzi francuskich dyplomatów, Valero oświadczył tylko, że „nie potwierdza” ich prawdziwości. Jest to sformułowanie mniej kategoryczne niż klasyczne dementi.


Zdaniem MSZ, ujawnienie poufnych dokumentów jest „pogwałceniem suwerenności państw i tajemnicy ich korespondencji, gwarantowanej przez Kowencję Wiedeńską”. Ten akt „może negatywnie wpłynąć na rozwiązywanie kwestii zasadniczych dla bezpieczeństwa i stabilności stosunków międzynarodowych”- oświadczyło MSZ.


W ujawnionych przez WikiLeaks depeszach są cytowane między innymi wypowiedzi najbliższego doradcy prezydenta do spraw dyplomatycznych Jean-Davida Levitta. Określił on prezydenta Wenezueli Hugo Chaveza mianem „szaleńca”, a Iran - „państwem faszystowskim”.

rr