Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR
Tomasz Owsiński 17.01.2011

Klich: ta próba nie mogła się powieść

W ocenie Edmunda Klicha załoga Tupolewa w Smoleńsku po komendzie kapitana "odchodzimy" mogła wykonać próbę przerwania podchodzenia do lądowania w systemie automatycznym, tak jak planowano jeszcze przed rozpoczęciem schodzenia.
Kadr z animacji MAK, uzupełniającej prezentacją ostatecznej wersji raportuKadr z animacji MAK, uzupełniającej prezentacją ostatecznej wersji raportufot. PAP/EPA/SERGEI CHIRIKOV

Edmund Klich powiedział IAR, że taka próba nie mogła się powieść, bo na lotnisku w Smoleńsku nie było systemu wspomagającego lądowanie samolotu ILS. Polski ekspert dodał, że nieskuteczna próba użycia autopilota do manewru mogła spowodować kilku sekundowe opóźnienie w fazie wyprowadzania.

Z raportu MAK i przesłanych przez Rosjan stenogramów z rozmów załogi rządowego Tu 154M wynikało, że to drugi pilot Robert Grzywna wydał taką komendę a kapitan Protasiuk jakoby nie zareagował. Polscy eksperci ustalili, że jeszcze przed słowami Grzywny to Protasiuk, w 22 sekundzie przed katastrofą wydał komendę.

Odczyt podważa tezy Rosjan zwarte w raporcie MAK, bo potwierdza, że piloci nie chcieli lądować za wszelką cenę we mgle. Ze znanych już stenogramów wynika, że gdy samolot zbliżał się do lądowania, Protasiuk mówił, że "Podchodzimy do lądowania. W przypadku nieudanego podejścia, odchodzimy w automacie."

to