Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Sylwia Mróz 03.02.2011

Zwolennicy Mubaraka strzelają do demonstrantów. "To prawdziwa bitwa"

Uzbrojeni w noże i kije zwolennicy prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka wracają na plac Tahrir w Kairze, gdzie podczas nocnych starć zginęło pięć osób - poinformował agencję Reutera naoczny świadek.
Zwolennicy Mubaraka strzelają do demonstrantów. To prawdziwa bitwa(fot. PAP/EPA/KHALED ELFIQI)
Galeria Posłuchaj
  • "Ci ludzie strzelają strzelają do nas. Celują w nasze nogi. Jest już wielu rannych wśród tych, którzy znaleźli się na linii ognia. Mają rany postrzałowe."
  • "Mam 33 lata i całe życie spędziłam w państwie rządzonym przez dyktatora".
  • "To była prawdziwa bitwa" - relacja Michała Żakowskiego z Kairu
  • Relacja Michała Żakowskiego dla Polskiego Radia
Czytaj także

Tłum przemieszcza się z dzielnicy Giza na plac Tahrir po drugiej stronie Nilu. Tymczasem agencja AP pisze, że cztery czołgi zajęły pozycje chroniące antyrządowych demonstrantów na placu. Jeden z czołgów wjechał na most wychodzący na plac, wypierając stamtąd młodych ludzi, którzy rzucali kamieniami w manifestantów antyrządowych. Trzy inne czołgi zajęły pozycje między dwoma wrogimi obozami przy północnym krańcu placu.

Według agencji Reutera, przeciwnicy prezydenta Mubaraka zwrócili się do wojska o interwencję. Na placu Tarhir jest obecnie kilkuset przeciwników Hosni Mubaraka. Według telewizji Al Dżazira, w kierunku placu zmierzają grupy zwolenników i przeciwników Mubaraka. Popierający prezydenta mają ze sobą noże i kije. Wcześniej Al Dżazira donosiła, że do Kairu jechały z innych regionów Egiptu autobusy z przeciwnikami i zwolennikami prezydenta. Ci ostatni grozili, że znowu zaatakują plac.

Ugrupowanie opozycyjne Ruch na rzecz Zmian wezwało armię, aby chroniła bezbronnych demonstrantów. Dookoła placu wzniesiono barykady, mające chronić demonstrantów przed kolejnym atakiem zwolenników Hosniego Mubaraka. Jego przeciwnicy twierdzą, że są zdeterminowani, aby doprowadzić do obalenia prezydenta. Niektórzy krzyczą, że Mubarak powinien zostać skazany na śmierć. Wielu demonstrantów spędziło noc w namiotach rozstawionych na placu, mimo trwających starć.

Strzały, kije i kamienie

- Większość ofiar to wynik rzucania kamieniami i ataków przy pomocy kijów i metalowych prętów. O świcie oddano strzały z broni palnej. Prawdziwa liczba ofiar zabranych do szpitala to 836 z czego 86 jest wciąż hospitalizowana, a pięć nie żyje - relacjonował minister w państwowej telewizji.

Po gwałtownych starciach między zwolennikami prezydenta Mubaraka a jego przeciwnikami, do których doszło w nocy ze środy na czwartek na placu Tahrir, egipska armia dokonała aresztowań - poinformowała telewizja Al-Arabija nie podając żadnych szczegółów.

Przeszło 800 ludzi zostało rannych. Al-Arabija poinformowała, że po strzelaninie między protestujących wjechały pojazdy opancerzone egipskiej armii. Wśród protestujących na Placu Tahrir jest wiele kobiet i dzieci. Jedna z uczestniczek protestu powiedziała telewizji al-Dżazira, że zwolennicy Mubaraka używają ostrej amunicji.

- Ci ludzie strzelają strzelają do nas. Celują w nasze nogi. Jest już wielu rannych wśród tych, którzy znaleźli się na linii ognia. Mają rany postrzałowe - mówiła. Kobieta powiedziała, że ma 33 lata i całe życie spędziła w państwie rządzonym przez dyktatora. - Nie wiem, co to jest demokracja. Nigdy jej nie poznałam. Czytałam o niej w książkach, widziałam w innych krajach, ale nigdy nie miałam szans wybrać tego, kogo bym chciała - dodała.

Starcia w Kairze


Przez całą noc na głównym placu Kairu dochodziło do starć między zwolennikami i przeciwnikami prezydenta Hosni Mubaraka. Walczące grupy obrzucały się także butelkami z benzyną i kamieniami.

Wiceprezydent Omar Sulejman zagroził, że dopóki protest nie zostanie zakończony, władze nie podejmą dialogu z opozycją. Wezwał ludzi pozostających na ulicach Kairu do powrotu do domów. Taki sam apel wystosowała armia. Bilans środowych walk to co najmniej trzech zabitych i ponad 1500 rannych.



Zamieszki zaczęły się, gdy zwolennicy Mubaraka zaatakowali jego przeciwników, demonstrujących na placu Tahrir. Według przeciwników prezydenta, wśród napastników byli policjanci w cywilu, agenci służb specjalnych i kryminaliści, uzbrojeni w noże, sztylety i kije. Przeciwnicy prezydenta twierdzą, że przy zatrzymanych znaleźli legitymacje policyjne, odebrane napastnikom.

/


sm