Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR
Klaudia Hatała 10.02.2011

Egipt: protesty nie ustają. Już ponad 2 tysiące ludzi na placu Tahrir

Coraz więcej protestów w Egipcie. Nie są one tak masowe, jak demonstracje w Kairze, ale w starciach z policją zginęło 5 osób. W tym samym czasie władze proponują "mapę drogową" zmian, nieakceptowaną przez opozycję.
Egipt: protesty nie ustają. Już ponad 2 tysiące ludzi na placu TahrirFot. PAP/EPA/ANDRE PAIN

Specjalny wysłannik Polskiego Radia do Egiptu, Michał Żakowski relacjonuje, że w Kairze znów zablokowano dojście do parlamentu. Dwa dni temu demonstranci nie pozwolili, by do gmachu dostał się premier, a w środę przy budynku postawiono transparent z napisem "Zamknięte aż do upadku reżimu".

Manifestanci od początku masowych protestów żądają rozwiązania parlamentu, czyli Zgromadzenia Ludowego. Od dwóch dni demonstrują pracownicy ministerstwa łączności, którzy domagają się podwyżki pensji. Teraz zarabiają około 60 dolarów miesięcznie. Do starć z policją doszło w zachodniej części Egiptu, w regionie, w którym znajduje się wiele malowniczych oaz, bardzo popularnym wśród turystów.

Konieczna interwencja armii?

Rozwścieczeni demonstranci zaatakowali tam posterunek policji oraz kilka budynków rządowych. Są zabici i ranni. Wiceprezydent Egiptu Omar Sulejman mówił o planie pokojowego przekazania władzy, jednak opozycja w dalszym ciągu nie uznaje tych propozycji za ofertę godnych zaufania rozmów. Tym bardziej, że minister spraw wewnętrznych groził ostatnio, że jeśli protesty nie wygasną i rozszerzą się, to trzeba się będzie liczyć z interwencją armii. Z kolei wiceprezydent Sulejman wspominał o zagrożeniu przejęciem władzy przez osoby do tego nieprzygotowane. Opozycja odbiera te wypowiedzi jako chęć zastraszenia i wprowadzenia stanu wojennego.

Wiceprezydent Egiptu ostrzegł, że jeśli sytuacja się nie zmieni, w kraju może zostać wprowadzony stan wojenny. Omar Sulejman przestrzegł przed ryzykiem zamachu stanu, jeśli nie powiodą się próby reform konstytucyjnych. Dodał, że protesty muszą się zakończyć. - Nie chcemy rozmawiać z obywatelami Egiptu metodami policyjnymi - zaznaczył wiceprezydent. Słowa te ostro skrytykowała opozycja.

Tymczasem, Stany Zjednoczone wezwały egipski rząd do zniesienia trwającego w Egipcie już od 30 lat stanu wyjątkowego oraz do zaprzestania prześladowań dziennikarzy i działaczy opozycji. Waszyngton domaga się od władz w Kairze, aby "zrobiły więcej dla spełnienia żądań protestujących" i oczekuje "konkretnych działań" w kierunku przyspieszenia przekazania władzy.

Zginęło już prawie 300 osób

Rząd Egiptu ogłosił plany pokojowego przekazania władzy, zakładające pozostanie prezydenta Hosniego Mubaraka na stanowisku aż do wrześniowych wyborów. Protestujący jednak domagają się jego natychmiastowego ustąpienia.

W wyniku niestabilnej sytuacji setki Egipcjan straciły pracę. Takie są szacunki władz lokalnych nad Morzem Czerwonym i na półwyspie Synaj. Jeden z banków szwajcarskich ocenia, że każdy dzień protestów to strata około 300 milionów dolarów. Rząd i prezydent Mubarak wykorzystują to do osłabiania opozycji i oskarżają ją o straty w ekonomii egipskiej.

Organizacja humanitarna Human Rights Watch (HRW) szacuje, że od wybuchu protestów 28 stycznia w starciach zginęło 297 osób. Obliczenia są oparte na danych z ośmiu szpitali - w Kairze, Aleksandrii i Suezie. Rząd Egiptu dotychczas nie przedstawił swoich statystyk.

kh