Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Michał Chodurski 07.11.2011

Rodziny ofiar: zapewnienia Ewy Kopacz były fikcją

Przedstawiciele pięciu rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej skierowali list do parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy.
Wrak TU-154, który rozbił się pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 rokuWrak TU-154, który rozbił się pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 rokuWłodzmierz Pac, Polskie Radio

Zdaniem autorów listu, minister zdrowia Ewa Kopacz nie zapewniła równoprawnego udziału Polski w badaniach sądowo-lekarskich.

List, podpisany przez Dariusza Fedorowicza, Ewę Kochanowską, Andrzeja Melaka, Jadwigę Gosiewską i Zuzannę Kurtykę, odczytano podczas poniedziałkowego posiedzenia zespołu.

Autorzy listu podkreślali, że medialne zapewnienia minister zdrowia Ewy Kopacz o uczestnictwie polskich patomorfologów w sekcjach ofiar katastrofy smoleńskiej były "fikcją".

Zobacz serwis specjalny - Smoleńsk 2010>>>

"Co może teraz powiedzieć rodzinom?"

"Chcielibyśmy się dowiedzieć co dziś czuje pani minister, gdy na jaw wychodzi fałszowanie dokumentacji medycznej. Co może odpowiedzieć rodzinom pytającym, czy jako minister rządu RP zapewniła w ramach swego resortu wysłanie na miejsce odpowiednich do sytuacji sił i środków?" - pytają autorzy listu.

Według nich, zespół specjalistów z zakresu medycyny sądowej zgłosił swoją gotowość do wyjazdu natychmiast po katastrofie. Pytają w liście dlaczego tych ekspertów nie wysłano na miejsce katastrofy.

Napisali także, że rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej otrzymały liczne zapewnienia o najwyższej staranności działań, jak przekopywanie ziemi w miejscu znalezienia szczątków do głębokości ponad 1 metra. Ich zdaniem, okazało się to nieprawdą.

"Wprowadziła nas w błąd"

Przywołali też pierwsze spotkanie rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej z premierem Donaldem Tuskiem, na którym - ich zdaniem - Kopacz przyznała, że taką informację uzyskała od Rosjan. "Uważamy, że takim działaniem pani minister Ewa Kopacz wprowadziła w błąd nie tylko rodziny ofiar i polską opinię publiczną, ale używając autorytetu ministra rządu RP także organa państwa polskiego, w tym prokuraturę, powołane do zbadania tej tragedii" - podkreślają autorzy listu.

Ich zdaniem, organy te zrezygnowały ze zlecania badań sądowo-lekarskich po przylocie szczątków ofiar do kraju. "Przypuszczamy, że w głównej mierze za sprawą działań pani Kopacz, strona polska pozbawiła się w ten sposób niezmiernie ważnego materiału dowodowego istotnego do wyjaśnienia przyczyn tego +zwykłego wypadku+" - napisano.

W ocenie autorów listu, Kopacz nie zapewniła wystarczających sił i środków dla zbadania sprawy na miejscu. "Nie zapewniła, popierając autorytetem członka rządu RP, równoprawnego udziału Polski w badaniach sądowo-lekarskich. Nie zapewniła zabezpieczenia wiarygodnych materiałów z tych badań" - uważają rodziny ofiar katastrofy.

Ich zdaniem, państwo polskie za sprawą swoich przedstawicieli "nie zdało egzaminu". "Najbardziej zadziwiający i oburzający jest zaś fakt, iż osoby odpowiedzialne za taki stan rzeczy zamiast ponieść konsekwencje, pretendują do najwyższych stanowisk w państwie" - napisali autorzy listu.

Kopacz nie chce komentować listu

W resorcie zdrowia poinformowano PAP, że minister Kopacz nie będzie komentowała treści listu.

Minister Ewa Kopacz towarzyszyła w kwietniu 2010 r. rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej, które pojechały do Moskwy, by identyfikować swoich bliskich w Instytucie Medycyny Sądowej.

W styczniu 2011 r. podczas debaty nad informacją o działaniach rządu zmierzających do ustalenia przyczyn i okoliczności katastrofy smoleńskiej, Kopacz mówiła m.in., że informację o przekopywaniu ziemi na miejscu katastrofy otrzymała od osób, które były w Smoleńsku. Podkreślila, że zarówno ona, minister Tomasz Arabski jak i polscy lekarze byli w Moskwie a nie w Smoleńsku. "Uzyskaliśmy informacje od tych, którzy dowozili do Moskwy, do zakładu medycyny sądowej to, co potem było poddawane badaniu genetycznemu, co było określane jako część ciała, do której potem przypisywano nazwisko. Te szczątki ciała, już po badaniu genetycznym, trafiały do rodzin, niekiedy już wtedy, kiedy odbyły się pogrzeby" - mówiła wówczas Ewa Kopacz.

PAP/mch