.Według portalu EUobserver pomysł zyskuje popularność. Rozważa go "grupa refleksyjna" szefów dyplomacji państw UE, obawy mają małe kraje.
W czwartkowym spotkaniu grupy refleksyjnej na temat przyszłości Europy uczestniczyli szefowie dyplomacji dziesięciu państw UE: Belgii, Luksemburga, Holandii, Niemiec, Polski, Austrii, Danii, Włoch, Hiszpanii i Portugalii. Grupę zainicjował niemiecki minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle. Pierwsze około miesiąc temu odbyło się w Berlinie.
Prezydent miałby być wybierany przez Parlament Europejski. Powołując się na wysokie źródła unijne portal pisze, że kierowałby inaczej zorganizowaną Komisją.
W najbliższych miesiącach są przewidziane jeszcze dwa spotkania grupy refleksyjnej - pierwsze w Wiedniu, a drugie najpewniej w Madrycie. Potem -jak - powiedziały PAP źródła niemieckie - ministrowie przedstawią wspólne pomysły na papierze.
W czwartkowym spotkaniu, ze względu na kampanię prezydencką, nie brał udziału przedstawiciel Francji, a Francja była zawsze przeciwna umacnianiu KE. Obawy - jak powiedziały PAP źródła dyplomatyczne w piątek - pomysł budzi u kilku mniejszych państw, jak Austria, "bo istnieje ryzyko, że to podważy zasadę wspólnotową". Podobnie są wątpliwości małych krajów co do pomysłu, by w KE byli komisarze różnych kategorii: mniej i bardziej ważni.
Zwolennicy pomysłu argumentują, że w celu połączenia stanowiska przewodniczącego KE i RE wcale nie potrzeba zmieniać traktatu UE.
Połączenie stanowisk szefów Komisji i Rady Europejskiej, by powołać jednego silnego prezydenta UE proponuje m.in. szef MSZ Radosław Sikorski. W przemówieniu w Berlinie jesienią zeszłego roku zaproponował m.in. zmniejszenie i jednoczesne wzmocnienie Komisji Europejskiej, ogólnoeuropejską listę kandydatów do Parlamentu Europejskiego oraz połączenie stanowisk szefa KE i Rady Europejskiej. W marcowym wystąpieniu w Sejmie powiedział, że takie też jest stanowisko polskiego rządu.
PAP/agkm