Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Agnieszka Kamińska 30.04.2012

W jakim celu odwiedził Polskę chiński smok?

- Polska nie zna Państwa Środka, nie ma wobec niego strategii i nie wie, co kryje się za jego zainteresowaniem naszym regionem - ocenia sinolog prof. Bogdan Góralczyk.
Taniec smokaTaniec smokaWikipedia

Chiny zainteresowały się Polską i wybrały ją jako strategicznego partnera, co przypieczętowano porozumieniem zawartym w grudniu podczas wizyty Bronisława Komorowskiego w Pekinie. W kwietniu premier Wen Jiabao zapowiedział dwukrotne zwiększenie wymiany handlowej z regionem Europy Środkowo-Wschodniej i otwarcie linii kredytowej w wysokoścvi 10 mld dolarów.

Obecnie mamy dużą nierównowagę handlową: wartość importu z Chin 10 razy przewyższa wartość eksportu z Polski; o inwestycjach właściwie trudno mówić. Premier Chin zasugerował w Warszawie, że to może się zmienić w skali całego regionu. Choć trudno w to uwierzyć, część ekspertów twierdzi, że zapowiedzi mogą się ziścić. Nie wskazują jednak, w jakim sektorze przemysłowym to nastąpi. Wynikać miałoby to ze zmiany ogólnej strategii rozwojowej Chin: stąd import z Państwa Środka może się zmniejszyć, wzrosną natomiast inwestycje.

Sinolog i dyplomata Bogdan Góralczyk uważa, że Polska nie jest przygotowana na współpracę z Chinami; nie ma strategii wobec Chin i wobec Azji; nie wie, co stoi za zapowiedziami wprowadzenia chińskiego kapitału. W jego ocenie nie znaleziono odpowiedzi na podstawowe pytania - co na to Polska i jakie są nasze interesy. Z kolei Chiny mają jego zdaniem długofalową strategię wobec Polski.

Premier
Premier Chin Wen Jiabao podczas prywatnej części wizyty w Polsce, w Krakowie, fot. PAP/Stanisław Rozpędzik

Bogdan Góralczyk zwraca przy tym uwagę, że Chiny przechodzą obecnie newralgiczną fazę, co wymusza zmiany w globalnej strategii. - Dokonują teraz miękkiego lądowania po fazie bardzo szybkiego wzrostu - zauważa. - W kraju panuje olbrzymie rozwarstwienie społeczne, masa ludzi jest niezadowolonych. (…) Władze mają świadomość, że jeśli nie odbudują sieci świadczeń socjalnych, które zostały w fazie szybkiego wzrostu zachwiane, jeśli nie odbudują programu podstawowego szkolnictwa i w miarę niedrogiej opieki zdrowotnej, to Chinom grozi wybuch społeczny – ocenił.

Politolog przypomina jednocześnie, że nasze sojusze geopolityczne leżą gdzie indziej. Poważnym problemem pozostaje też łamanie praw człowieka w Chinach.

W zeszłym roku nasz eksport do Kraju Środka sięgnął 1,3 mld euro, a import z Chin - aż 13,2 mld euro. Do końca 2010 roku łączna wartość inwestycji chińskich w Polsce osiągnęła 246 mln euro.

Premier
Premier Chin Wen Jiabao zwiedza Kraków, w ramach prywatnej części swojej wizyty w Polsce, PAP/Stanisław Rozpędzik

Przeczytaj zapis rozmowy z prof. Bogdanem Góralczykiem, sinologiem:
Polskieradio.pl: Czy można przesądzać, jak bardzo Chiny chcą się zaangażować w Europie Środkowej, patrząc na ich zapowiedzi w ramach forum "Polska–Europa Środkowa–Chiny"? Jakie są możliwe konsekwencje?
Prof. Bogdan Góralczyk: Chiny mają strategię wobec całej Europy, Unii Europejskiej. Mają też specyficzną strategię wobec Europy Środkowej, co pokazały podczas wizyty premiera Wen Jiabao. Wybrano osiem państw europejskich jako strategiczne - wśród nich są Niemcy i Francja, a z naszego regionu Polska i Rumunia. To państwa strategiczne dla Chin z różnych względów. Polska jest ważna dla Chin z punktu widzenia geopolitycznego. Kiedyś to było dla nas przekleństwem - położenie między Rosją a Niemcami. Ale z punktu widzenia Chin to najlepsze możliwe położenie. Z Polski blisko jest do Niemiec, czyli do całej Unii Europejskiej. Niedalek stąd też do terytoriów poradzieckich, a przecież łatwiej i bezpieczniej zainwestować w Polsce niż na terytoriach Białorusi czy Ukrainy.
W tym sensie Chiny na Polskę postawiły. Nie zrażały się porażkami, takimi jak COVEC. Zauważmy, że 10 miesięcy później do Polski przyleciał chiński premier. Ta wizyta ma natomiast miejsce cztery miesiące po podpisaniu przez Bronisława Komorowskiego w Pekinie deklaracji o strategicznym partnerstwie między Polską a Chinami. To świadczy, jak dużą wagę Chiny przykładają do naszego regionu. To nie jest ich wspaniałomyślność, to jest ich autentyczny interes. Wynika to z chińskiej strategii. Muszą ratować strefę euro we własnym interesie. Mają największe na globie rezerwy walutowe i większość tych pieniędzy jest denominowana w amerykańskich dolarach. Muszą ratować euro jako walutę i jeden z biegunów zglobalizowanego świata. Z drugiej strony potrzebują alternatywnych walut wobec dolara. Chiński juan nie jest jeszcze walutą światową, wobec czego euro jest im potrzebne.
Pozostaje pytanie - co na to Polska i jakie są nasze interesy. Uważam, że Polska nie jest należycie przygotowana, nie ma strategii wobec Chin i wobec Azji. Długo patrzyliśmy tylko na Zachód, zaniedbaliśmy rynki wschodzące. Trzeba się im poważnie przyjrzeć, bo one są teraz najdynamiczniejszymi organizmami gospodarczymi globu. W tym sensie mamy ogromną pracę domową do wykonania. Chińczycy przychodzą tu z kapitałami, finansami i bankami, a my musimy wiedzieć, co się za tym kryje. Na razie jeszcze, w mojej ocenie, nie wiemy.
Czy możemy spodziewać się chińskich inwestycji? Na razie były one na niskim poziomie, to jest około 200 mln euro. Mamy natomiast ogromną nierównowagę w wymianie handlowej (1:10). Premier Chin powiedział, że chce dwukrotnie zwiększyć, do 100 mld dolarów, wymianę handlową z Europą Środkową. Ale czy nie będzie tak, że to Chiny będą głównie zarabiać na strategicznym partnerstwie?
Chińczycy z kapitałami tu przyjdą. Do tej pory mieli strategię opartą na eksporcie, eksporcie i jeszcze raz eksporcie. Stąd tyle towarów chińskich również na naszym rynku i stąd ta ogromna nadwyżka handlowa ze wszystkimi prawie partnerami na świecie. Ta strategia załamuje się ze względu na załamanie na rynkach światowych, czy w USA, czy w eurostrefie.
W związku z tym Chińczycy zmieniają podejście: ma być budowany wewnętrzny rynek. Zatem chińska ekspansja towarowa może się zmniejszyć. Równocześnie u nich buduje się konsumpcję wewnętrzną – więc jeśli wejdą polscy producenci, małe firmy, to dobrze.
Druga ważniejsza zmiana dotyczy kapitałów. Chińczycy do tej pory obce kapitały przyjmowali i konsumowali. Teraz poczuli się na tyle bogaci, że zamierzają wychodzić z nimi na zewnątrz. Te nikłe do tej pory sumy, które do nas przychodziły, to nic w porównaniu z tym, co się może za rok lub dwa u nasz zdarzyć. Oni mają autentyczną ochotę, żeby tu przyjść z kapitałem.
A w co ten kapitał mógłby być zainwestowany?
W bloki energetyczne, przemysł chemiczny, infrastrukturę, mimo sprawy COVEC. Chcą wprowadzić w Europie szybkie koleje. Chcą współpracy w dziedzinach technologii, bo w Europie są one bardziej zaawansowane. W Polsce największą możliwość zdobycia rynku chińskiego ma zdrowa żywność i rynek przetwórstwa spożywczego. Podpisano porozumienia na ten temat. W 2004 roku po przystąpieniu do Unii sukcesem były polskie szynki, kiełbasy, przetwory rolno-spożywcze.
Czy strategiczne-partnerstwo może mieć konsekwencje polityczne?
Jak najbardziej. Już ma. Trzeba pamiętać, że to jest strategiczne partnerstwo, ale gospodarcze. Nasze sojusze są przecież gdzie indziej. Jesteśmy państwem Unii Europejskiej, trzy czwarte naszych obrotów handlowych będzie z państwami UE. Chiny nie powinny zachwiać tych proporcji, bo inaczej popełnimy błąd polityczny. Mamy inne sojusze, inne modele rozwojowe. Trzeba korzystać biznesowo. W sensie politycznym trzeba pamiętać, że jesteśmy innymi, odległymi od siebie państwami. Mam nadzieję, że o tym na fali euforii dużych chińskich pieniędzy i kapitałów, czy banków, które do nas przychodzą, o tych kardynalnych zasadach nie zapomnimy.

Niewidomy
Niewidomy chiński działacz Chen Guangcheng po ucieczce z aresztu domowego schronił się w ambasadzie USA, fot. PAP/EPA/www.ChinaAid.org

Jak należy rozumieć słowa premiera Chin, który mówił, że jego kraj chce budować praworządność i prawa człowieka?
Chiny dokonują zmiany strategii rozwojowej. Strategia, która się sprawdziła bardzo, żeby włączyć się w globalizację, wejść na rynki globalne, przyniosła bezprecedensowe sukcesy najludniejszemu państwu świata, ale przyniosła też bezprecedensowe wyzwania. Te wzywania są różnej miary, ale wśród nich jednym z kluczowych jest proces rozwarstwienia społecznego. To rozwarstwienie jest wyższe niż w kolebce kapitalizmu, Stanach Zjednoczonych. W Chinach są ludzie bardzo zadowoleni i bardzo bogaci, ale są i bardzo biedni i niezadowoleni. Grupa tych ostatnich rośnie, mimo szybkiego chińskiego wzrostu. Władze mają świadomość, że jeśli nie odbudują sieci świadczeń socjalnych, które zostały w fazie tego szybkiego wzrostu zachwiane, jeśli nie odbudują programu podstawowego szkolnictwa, w miarę za niedużą opłatę i w miarę niedrogiej opieki zdrowotnej, no to Chinom grozi wybuch społeczny. To jest kwestia – czy Chiny wylądują z fazy szybkiego wzrostu twardo czy miękko. Przed takim wyzwaniem stoją. W tym sensie również tam dzieją się rzeczy niebywałe, których my sobie nie uświadamiamy.
Jest tam cenzura Internetu, coraz intensywniejsza, nie można mówić o swobodzie wypowiedzi, są obozy koncentracyjne i więźniowie polityczni...
Wszystko to jest, nikt temu nie zaprzecza. Wszystko też przyćmiły sukcesy gospodarcze, ekspansja na rynkach, a jednocześnie rosnąca asertywność, pewność siebie w zachowaniach na arenie międzynarodowej. Podkreślam przy tym, że Polska jest inna, Chiny są inne, ani oni nie chcą nas na siłę zmieniać, ani my nie zmieniajmy ich. Możemy zawsze swoje pryncypia podkreślić, zaznaczyć, że system wartości u nas jest inny. Biznes jednak kieruje się swoimi kalkulacjami. Można to robić niejako paralelnie. Tym bardziej, że największe państwa unijne, jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania, dokładnie tak postępują. Dlaczego mamy postępować inacze niż ci najwięksi w Unii Europejskiej.
Jak wygląda w praktyce biznes z Chinami? Spotyka się opinie, że to rzecz bardzo trudna, ze względu na rozmaite regulacje, na to że firmy potrzebują certyfikatów rozmaitych instytucji. Czy dla przedsiębiorcy z Polski prowadzenie biznesu z Chinami będzie możliwe?
W stosunkach z Chinami jesteśmy spóźnieni. Inni już tam są, wyprzedzili nas. Po drugie 80 procent naszego wzrostu gospodarczego, czy wymiany handlowej z Chinami to małe i średnie przedsiębiorstwa. Dla nich konieczne jest bezpośrednie połączenie lotnicze. Teraz dopiero ma być. Dla małych i średnich przedsiębiorstw to jest po prosu kwestia życia i śmierci. Po trzecie musimy wypracować sobie kadrę, która zna się na Chinach, zajmuje się tym tematem. Wypracowaliśmy na razie jedno, po wizycie prezydenta Bronisława Komorowskiego, że otworzyliśmy stronę rządową „Go China”. Możemy mieć rozeznanie tamtejszego rynku, ofert, możliwości. To wymaga jednak bardziej przemyślanego podejścia do trudnego partnera, który nadal nie jest nam znany. Na razie takiego poważnego podejścia nie widzę, co jest po naszej stronie poważnym mankamentem.

Obecny
Obecny wicepremier i prawdopodobnie przyszły premier Chin Li Keqiang podczas spotkania z Dmitrijem Miedwiediewem 27 kwietnia. Rozmowy dotyczyły strategicznego partnerstwa Rosji i Chin, fot. PAP/EPA/MIKHAIL KLIMENTYEV / RIA NOVOSTI / KREMLIN

Chciałabym zapytać o zmiany pokoleniowe, które szykują się w komitecie politycznym partii Chin. Czy to może oznaczać przełom?
Nie, to nie będzie żaden przełom. To jest ciągłość. Nowa głowa państwa, nowy szef partii Xi Jinping, to jest książątko. To człowiek, którego ojciec był niezwykle dobrze uplasowany w hierarchii komunistycznej za Mao Tse-tunga, w związku z czym będzie pilnował interesów zbiorowych Chińskiej Partii Komunistycznej, jako zbiorowego cesarza. Następny premier, następca naszego gościa, który przyjdzie w marcu 2013 roku, Li Keqiang, jest świetnym technokratą, jest znakomicie wykształcony, ma doktorat z zarządzania i ekonomii. Przypuszczam, że żadnych reform politycznych nie przeprowadzi, bo nie jest do tego przygotowany. W tym sensie jest więcej kontynuacji niż zmiany. Jedno jest kluczowe – Chiny muszą i dokonują teraz miękkiego lądowania – oby takie było dla nich i dla świata – po fazie bardzo szybkiego wzrostu. Czy im się to uda, czy nie, od tego zależą w najbliższym czasie losy Chin, losy gospodarki świata i również losy strategicznego partnerstwa Polski i Chin.

Bogdan Góralczyk: politolog, sinolog, dyplomata, ambasador RP w Tajlandii, na Filipinach i w Birmie, wykładowca Centrum Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego.

Rozmawiała Agnieszka Kamińska