Mikoła Statkiewicz opowiedział na konferencji prasowej, że został zatrzymany w mieszkaniu w którym ukrywał się przed służbami w - dwa dni przed demonstracją opozycji, na czele której planował iść i której miał przewodzić.
Zatrzymywali go milicjanci, ale został zawieziony do aresztu KGB. I tam w areszcie śledczym KGB przebywał od piątku wieczorem.
Już pięć lat za to spędził w więzieniu
W więzieniu KGB - jak mówi Mikoła Statkiewicz - dowiedział się, że zarzuca mu się planowanie zamieszek.
Mikoła Statkiewicz powiedział, że w więzieniu KGB znajdował się w charakterze podejrzewanego o przestępstwo z paragrafu 293 kodeksu karnego (organizacja masowych zamieszek). Lider Białoruskiego Kongresu Narodowego powiedział, że na podstawie tego samego paragrafu przesiedział w więzieniu 5 lat po proteście wyborczym 2010 roku.
Swoje wyjście na wolność tłumaczy tym, że białoruskie władze wciąż mają nadzieję na dialog z Zachodem i na kredyty, których białoruska gospodarka bardzo potrzebuje.
Mikoła Statkiewicz ostro skrytykował działania władz 25 marca w Dzień Woli. Podkreśłił, że trzeba kontynuować walkę.- Nie uda się zastraszyć społeczeństwa. Władza jedną ręką dusi protest, a drugą - go wznieca. Ludzie będą wychodzić na ulicę - mówi Statkiewicz.
Mikoła Statkiewicz powiedział, że trzeba próbować zmienić taktykę protestu - skoro ludziom nie dano zebrać się w Dniu Woli, trzeba próbować gromadzić się w oficjalne święta, takie jak 1 maja i 9 maja.
Działacz powiedział również, że rano wsadzono go do samochodu, po czym wywieziono go za miasto. Zabrano mu przy tym wszystkie dokumenty, ale jak zaznacza, zapamiętał wszystkie daty i nazwiska. Podkreślił, że teraz KGB może i będzie udawać, że wcale go nie aresztowało. Wiąże to z tym, że władza bardzo potrzebuje pieniędzy.
Żona szukała go na próżno
Żona opozycjonisty Marina Adamowicz mówiła, że objechała w Mińsku wszystkie izby zatrzymań i wszędzie jej mówiono, że jej męża u nich nie ma. Jedynie w areszcie KGB nie mogła uzyskać informacji. Podejrzewała, że to właśnie tam jej mąż może się znajdować. Pani Marina mówiła, że ma duże obawy. "Wariant, że jest w więzieniu KGB, to jeden z najlepszych" - mówiła zmartwiona niezależnym mediom.
Duża kampania w sieci i obawy
Obawy o los Mikoły Statkiewicza miało wiele osób. Dlatego w sieciach społecznościowych wiele osób przyłączało się do nieformalnej kampanii na rzecz jego uwolnienia - rozpowszechniano ("podawano dalej') zdjęcia z pytaniem "Gdzie jest Statkiewicz?". Wiele osób wyrażało zmartwienie jego losem. Niewątpliwie ta postawa przyczyniła się również do decyzji władz Białorusi - zainteresowanie losem zatrzymanych i uwięzionych zawsze pozytywnie wpływa na rozwój sytuacji.
Niektórzy komentatorzy też uważaja, że uwolnienie Statkiewicza to też sygnał, że Białoruś nie jest w stanie zerwać rozmów z Zachodem.
Wcześniej ktoś włamał się na konto Statkiewiczów
W sobotę w domu Statkiewiczów odcięto sieć telefoniczną i internetową. Nie mogli się kontaktować ze światem. W tym czasie ktoś włamał się na konta na Facebooku ich obojga i rozsyłał apele w ich imieniu, żeby nie iść na demonstrację i że potem wszystko wyjaśni. Gdy tylko udało się skontaktować telefonicznie z bliskimi Statkiewiczów i z Maryną, potwierdziła ona, że doszło do przejęcia kont.
"Ta władza nie ma pieniędzy"
- Dziś najważniejsze to nie dać się zastraszyć- mówił Statkiewicz. Jak mówił, reżim nie jest w stanie się utrzymać już dłużej, brakuje mu pieniędzy.
***
Agnieszka Kamińska, PolskieRadio.pl (m.in. na podstawie charter97.org/IAR)