Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Agnieszka Kamińska 21.09.2020

Rosyjska opozycjonistka: los Łukaszenki jest przesądzony, atak z nowiczokiem to wyraz przerażenia Kremla

- Białoruskie społeczeństwo w olbrzymiej większości opowiada się przeciwko dyktatorowi – los Aleksandra Łukaszenki jest przesądzony – mówi rosyjska działaczka demokratyczna Julia Galiamina. Próba otrucia Aleksieja Nawalnego związana jest, jak mówi, z przerażeniem, jakie na Kremlu wywołały wielotysięczne protesty Białorusinów. Jednak w  Rosji, jak podkreśla, popularność Władimira Putina jest wciąż duża.

wojsko białoruś stock 1200.jpg
Działacz: Białorusini pokazali, że chcą wolności, to wybór wartości Zachodu - wolność nie koreluje z Kremlem
  • "Obecnie widać, że większość społeczeństwa na Białorusi opowiada się kategorycznie przeciwko reżimowi. Jeśli tak jest: dyktator długo już nie przetrwa.  Tak czy inaczej, to się stanie"
  • "W ostatnim czasie ma miejsce intensyfikacja działań władz w odniesieniu do opozycji politycznej. Na to wpływa z pewnością sytuacja na Białorusi"
  • ["O próbie otrucia bronią chemiczną - nowiczokiem"] można tylko powiedzieć tak: co umieją robić, to i robią, czego się nauczyli – to  robią. Do tego to zupełnie inna mentalność i kultura działania – w zestawieniu z Zachodem"

PolskieRadio24.pl: Doszło do próby otrucia Aleksieja Nawalnego. Wiemy, jak to się stało. Do próby zamordowania polityka doszło w Rosji, z użyciem substancji z grupy nowiczoków. Pytanie, co to oznacza dla przyszłości Rosji? I dlaczego ta próba morderstwa miała miejsce właśnie teraz?

Rosyjska działaczka demokratyczna Julia Galiamina: W ostatnim czasie ma miejsce intensyfikacja działań władz w odniesieniu do opozycji politycznej. Na to wpływa z pewnością sytuacja na Białorusi.

Władze przestraszyły się tego, co obserwujemy na Białorusi.

Władze zdecydowały się na represje wobec opozycji. Spadają bowiem notowania władz. Stosunek społeczeństwa do rządu pogarsza się w bardzo dużym stopniu. Przykład Białorusi ich nastraszył.

Czytaj także:

Widzieliśmy próbę otrucia Aleksieja Nawalnego, ale widzimy też represje wobec innych działaczy opozycji, m.in. Otwartej Rosji – aresztowano Andrieja Piwowara, dyrektora wykonawczego tej organizacji. Pobity został aktywista Jewgienij Żukow…

Te represje to część większego projektu, którego celem jest uderzenie w liderów opozycji. Problem jednak polega na tym, że społeczne nastroje protestu nie wiążą się z tym, czy ktoś jest, czy nie jest, liderem opozycji.

Bo w rzeczywistości nastroje protestu nie są przez nikogo generowane, one tworzą się same z siebie, a powodem jest sytuacja w kraju, która jest dziełem władz.

W ogólnym rachunku - dla władz walka z liderami opozycji nie jest korzystna, gdyż generuje jeszcze większą falę oburzenia. A na miejsce uciszonych liderów pojawiają się kolejni. To nieunikniony proces.

Tymczasem pobicia, areszty – już nie wydają się opozycji tak straszne, to znaczy, nie osiągają swojego celu, nie zastraszają ludzi, nie zniechęcają ich do działania.

Rodzi się pytanie, dlaczego władze Rosji znowu uciekają się do użycia broni chemicznej. W przypadku poprzednich otruć tego rodzaju reakcja Zachodu była ostra, przy ataku na Siergieja Skripala wprowadzono ostre sankcje. Obecnie Kreml po raz kolejny używa tego samego środka. Pomijając inne aspekty takie próby morderstwa, działania Putina wyglądają  wyzywająco. Dlaczego Kreml zachował się w sposób tak arogancji, wyzywający? Czuje się tak pewny siebie, bo szykuje coś jeszcze? Co to znaczy? Czy to powtórne użycie nowiczoka ma nieść jakąś wiadomość Kremla dla rosyjskiego społeczeństwa, dla Zachodu? Czy może się temu przeciwstawić.

W tym przypadku można tylko powiedzieć tak: co umieją robić, to i robią, czego się nauczyli – to  robią. Do tego to zupełnie inna mentalność i kultura działania – w zestawieniu z Zachodem.


en protest białoruś 1200.jpg
B. kandydat na prezydenta Białorusi: po lekcji Krymu Zachód musi stawić Rosji opór, bo po Białorusi może być Polska

Czyli po prostu służby Rosji trzymają się tego, czego były uczone, jeśli mają truć, to trują, i niekoniecznie stoi za tym wyższa filozofia. Wszystko po prostu idzie zwykłym trybem?

Co można zrobić, że przeciwstawić się jednak tym działaniom. Były sankcje Zachodu… ale widzimy znowu to samo.

Obawiam się, że w tej dziedzinie Zachód nie może wiele zrobić. Jeśli ktoś może tutaj coś zdziałać, to obywatele Rosji.

Jak pani powiedziała, dla Kremla ważną kwestią jest teraz sytuacja na Białorusi. Trwają tam od ponad miesiąca wielotysięczne pokojowe protesty. Tymczasem w Rosji miały miejsce wybory lokalne. Jak pani by skomentowała to wrześniowe głosowanie?

Zaważyliśmy, że bardzo wiele nowych osób próbuje startować w lokalnych wyborach. Dużej części z nich władze w ogóle nie rejestrują jako kandydatów. Mają też miejsce liczne falsyfikacje – stąd większość z nich nie odnosi sukcesu wyborczego.

Widać jednak, że w lokalnej polityce chce uczestniczyć obecnie większa część ludzi niż wcześniej, spora liczba osób. To rezultat procesów społecznych, jak też działań opozycji, która stara się, by ludzie rozumieli wagę działalności publicznej, wyborów na różnych poziomach władzy.

Sam proces wyborczy ulega degradacji. Jednak aktywność społeczna w polityce rośnie. Moim zdaniem, gdy ludzie zaczną masowo uczestniczyć w wyborach, możliwości falsyfikacji znikną, będzie ona niezmiernie trudna.

Jak demokratyczna społeczność na Zachodzie może pomóc społeczeństwu walczącemu o demokrację w Rosji? Choćby w zakresie tego, żeby Kreml nie używał już broni chemicznej przeciwko oponentom?

Trzeba demonstrować swoją postawę, interesować się tym, co się dzieje. Trzeba jasno oceniać sytuację: użycie nowiczka, broni chemicznej nie jest czymś normalnym. Zawsze w takich przypadkach warto pokazywać, gdzie jest norma, gdzie są standardy.

Potrzebne są informacje, wymiana informacjami, wzajemna wymiana, kontakty między ludźmi, współpraca, pokazywanie innych standardów, choćby na poziomie regionalnym. Warto więcej pracować ze społeczeństwem, nie z władzami na Kremlu.

Chodzi o to, by była styczność z innymi standardami. Chciałabym wrócić do sytuacji Białorusi. Kreml boi się tego, co się tam dzieje i wspiera Aleksandra Łukaszenkę. Władimir Putin posłał na Białoruś m.in. rosyjskich propagandystów, polittechnologów. Nie wiadomo, czego dotyczyły rozmowy Putina z Łukaszenką w Soczi sam na sam. Jak Kreml, który już teraz miesza się w sprawy Białorusi, będzie działał w najbliższym czasie? Czy istnieje zagrożenie, że Kreml wmiesza się w sytuację na Białorusi z użyciem siły militarnej? Rodzi się też pytanie, czy Kreml ma jeszcze pieniądze na to, by wspierać Łukaszenkę?

Kreml znajdzie zawsze pieniądze na takie cele. Z podatków rosyjskich obywateli wspiera Łukaszenkę, a nie wspiera np. chorych dzieci. Pieniądze na wsparcie Łukaszenki Kreml zawsze znajdzie, póki prawo pozwala mu wszystkich grabić.

Co do wojskowej agresji, trudno mi to ocenić. Działań Kremla nie objaśnia bowiem dobrze politologia. To swoisty tryb i styl działania – trudno myśleć "stylem Putina”.

Putin boi się tego, co się dzieje na Białorusi? Boi się, że to samo czeka go w Rosji?

Tak. To działa na zasadzie samospełniającej się przepowiedni. Im bardziej się obawia, tym większa szansa na spełnienie się jej treści, tym bardziej kieruje Rosję ku temu temu, czego się boi.

Nastroje protestu rosną. Zamiast zmniejszania napięcia – widzimy przykręcanie śruby, naciski, tłumienie działalności politycznej, widać, że władze boją się nawet lokalnych deputowanych.

Czy Białorusi uda się zwyciężyć, osiągnąć zwycięstwo, przeprowadzić w końcu wolne wybory?

To także w pewnej mierze zgadywanie, kiedy to się stanie. Ale obecnie widać, że większość społeczeństwa na Białorusi opowiada się kategorycznie przeciwko reżimowi. Jeśli tak jest: dyktator długo już nie przetrwa.  Tak czy inaczej, to się stanie.

Problem Rosji polega zaś obecnie nie na tym, że u nas Putin jest niepopularny, społeczeństwo go nie chce. Jest on wciąż popularny – dostatecznie popularny, choć mniej. I dlatego może wciąż robić, to co robi, bazując na swojej popularności.

Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

***

Julia Galiamina:  jest politykiem demokratycznej liberalnej partii Jabłoko i obecnie deputowaną do jednej z moskiewskich rad dzielnicowych. To także założycielka i ekspert Szkoły Samorządu Terytorialnego – szkoły, która pomaga działaczom rosyjskim uczyć się profesjonalnej polityki. Zajęcia w tej szkole dotyczyły m.in. prowadzenia kampanii społecznych, technik przedwyborczych, pracy polityków samorządowych. Część absolwentów tych szkoleń zdołało w wyborach 2017 roku dostać się do lokalnego samorządu.

Julia Galiamina walczyła m.in. przeciuw nielegalnej zabudowie deweloperskiej w parku Dubki. Była kandydatką liberalnej demokratycznej partii Jabłoko w wyborach do Dumy w 2016 roku.