Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Agnieszka Kamińska 25.02.2021

Łukaszenka, Putin i ich sekrety z Soczi. Działacz: Biden może zainicjować nowy plan i sojusz z UE ws. Białorusi

- Aleksander Łukaszenka i Władimir Putin nie darzą się miłością. Teraz jednak łączą ich wspólne cele – obaj  muszą utrzymać się przy władzy. Do tego Putin nie znalazł "kserokopii" Łukaszenki na Białorusi, a obawia się białoruskich protestów, które mogą inspirować kolejne manifestacje w Rosji - stąd musi wspierać Łukaszenkę - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl Anatol Labiedźka, opozycyjny działacz demokratyczny, członek Rady Koordynacyjnej, komentując ostatnie rozmowy w Soczi.  rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl.

Kreml free 1200 zima
Ekspert OSW: Kreml szantażuje Europę, nie wierzy w sankcje UE i może wznowić działania zbrojne przeciw Ukrainie

Anatol Labiedźka, opozycyjny działacz demokratyczny, członek Rady Koordynacyjnej, komentując rozmowy Łukaszenki i Putina w Soczi podkreślił, że prezydent Rosji nadal potrzebuje Aleksandra Łukaszenki, bo nie ma kim zastąpić go Białorusi, ale będzie korzystał ze słabości dyktatora i próbował uzyskać od niego ustępstwa.

- Kreml będzie do tej pory "potrząsał" Łukaszenką, dopóki nie wydobędzie z niego zgody na sprzedaż ważnych zakładów państwowych, sprzedaż "sreber rodowych", np. takich jak grodzieńskie zakłady azotowe Grodno Azoty, MAZ, Biełaz, rafinerie.  Myślę, że i o tym była mowa w Soczi - mówi opozycjonista.

Rosja i Białoruś są także w trakcie uzgodnień o przedłużeniu funkcjonowania rosyjskich baz w Wilejce i Baranowiczach i o przeniesieniu transportu produktów naftowych z portów bałtyckich do rosyjskiego portu. Te projekty wzmacniają zależność Mińska od Kremla. Moskwa naciska także na pogłębienie integracji Białorusi i Rosji. 

Potrzebne naciski na Moskwę i Mińsk

Anatol Labiedźka wyraził nadzieję, że Stany Zjednoczone i Europa stworzą wspólny plan wsparcia dla Białorusi.

Jak zaznaczył, sytuacja gospodarcza Białorusi stale się pogarsza, co działa na niekorzyść Łukaszenki.

- Obecnie  wzrasta rola czynników zewnętrznych i gospodarki. Gospodarka nie jest sojusznikiem Łukaszenki - a może znacząco wpłynąć na bieg wydarzeń.  Wiele zależy od nowej amerykańskiej administracji. Myślę, że możliwy jest tu sojusz Europy i USA, Biden może nadać Zachodowi nową dynamikę, jeśli chodzi o opracowanie planu w kwestii Białorusi. Ta koalicja może odnieść sukces, zwłaszcza jeśli zastosuje instrumenty nacisku gospodarczego nie tylko na reżim, ale i na Rosję. Tu trzeba pamiętać o oligarchach z kręgu Łukaszenki, o przedsiębiorstwach, które są głównymi płatnikami do budżetu -  sankcje ich dotyczące mogą wpłynąć na sytuację wewnątrz Białorusi - mówił polityk.

Anatol Labiedźka mówił, że bardzo ważne są gesty solidarności - choćby listy do więźniów politycznych na Białorusi. Jest ich obecnie na Białorusi ponad 250, a tylko niektórzy są szerzej znani opinii publicznej. Ci mniej znani szczególnie potrzebują wsparcia.

Więcej w rozmowie.

***

PolskieRadio24.pl: Jakie są pana refleksje po ostatnich sekretnych rozmowach Władimira Putina i Aleksandra Łukaszenki w Soczi? Jakie były cele tego spotkania? Aleksander Łukaszenka i Władimir Putin rozmawiali bez świadków, treści rozmów nie ujawniono. Przed rozmowami miało miejsce jedno dłuższe publiczne wystąpienie, poza tym pokazywano kadry z jazdy na nartach w Krasnej Polanie i produkty spożywcze, które Putinowi przywiózł Łukaszenka - ser z Aleksandrii i szynkę.

Anatol Labiedźka (działacz opozycji, członek Rady Koordynacyjnej): Przypomnijmy: poprzednie spotkanie między Aleksandrem Łukaszenką i Władimirem Putinem miała miejsce także w Soczi, we wrześniu ubiegłego roku. Wówczas Aleksander Łukaszenka był w trudnej sytuacji  - na ulicach białoruskich miast były setki tysięcy protestujących. Bardzo pogorszyły się wówczas jego relacje z Zachodem.

Łukaszenka na tamtym spotkaniu w Soczi grał zatem rolę rosyjskiego generała-gubernatora, który przyjmuje "tezy wrześniowe" Putina, jego plan "co należy robić". A jak zawiadamiały media, instrukcje Putina dotyczyły one reformy konstytucyjnej, a nawet, jak twierdzili niektórzy, możliwego odejścia Łukaszenki z polityki.

Minęło sześć miesięcy. Na kolejnym spotkaniu w Soczi Łukaszenka postawił sobie następujące cele polityczne: anulować poprzednie uzgodnienia zawarte z Putinem w Soczi we wrześniu.

Głównym argumentem Łukaszenki było jego przekonanie, że w pełni kontroluje sytuację w kraju i udało mu się oczyścić ulice z protestów. A zatem nie ma sensu, by zbierał się do odejścia, czy żeby martwił się reformą konstytucyjną.

Sądzę, że Łukaszence udało się dobrać takie argumenty, które przemówiły do Władimira Putina. Prawdopodobnie uzyskał od niego przestrzeń do działania.

Drugie ważne zadanie z punktu widzenia Łukaszenki było związane z gospodarką Białorusi. Łukaszence chodziło o to, by dostać od Rosji nowe kredyty. Tutaj sytuacja wyglądała gorzej - wydaje się, że obecnie nie udało mu się uzyskać funduszy od Putina.

Być może zatem Kreml warunkuje przyznanie środków finansowych reformą konstytucyjną albo innymi kwestiami.

Podsumowując, w politycznym wymiarze położenie Łukaszenki stało się lepsze, ale w płaszczyźnie gospodarczej nie udało mu się zrealizować celów.

Co ze stroną rosyjską? Kreml uzyskał już przed spotkaniem określone ustępstwa ze strony Aleksandra Łukaszenki. Po pierwsze, zaczyna przekierowywać strumienie towarów z państw bałtyckich  do rosyjskiego portu. Poświadczono to w rozmowie premierów Rosji i Białorusi. To oznacza duże środki pieniężne m.in. dla rosyjskiej kolei. Dodatkowo, ten ruch dał Putinowi dodatkowe narzędzia kontrolowania Łukaszenki.

Po drugie, rozpoczęto działania na rzecz przedłużenia porozumienia dotyczącego baz wojskowych Rosji na Białorusi. 

Po trzecie zapewne Putinowi miło było usłyszeć wcześniej z ust Łukaszenki, że jeśli będzie zmieniana konstytucja, to usunięty zostanie z niej fragment o neutralności Białorusi.

Trzeba tu zauważyć, że Łukaszenka nadal pozostaje słabym politykiem. Prognozuje, że Kreml będzie do tej pory "potrząsał" Łukaszenką, dopóki nie wydobędzie z niego zgody na sprzedaż ważnych zakładów państwowych, sprzedaż "sreber rodowych", np. takich jak grodzieńskie zakłady azotowe Grodno Azoty, MAZ, Biełaz, rafinerie.  Myślę, że i o tym była mowa w Soczi.

Zatem Rosja będzie naciskać na Aleksandra Łukaszenkę, żeby sprzedać przedsiębiorstwa państwowe - to niepokojące. Tymczasem Aleksander Łukaszenka na początku wspólnego z Putinem wystąpienia przed rozmowami w Soczi mówił o rebrandingu map drogowych integracji, o tym, że rząd Białorusi je przeformułowuje, pracuje nad nimi. Czy można oczekiwać dalszych kroków w zakresie integracji?

Zauważmy, że z ust Putina nie padły słowa o integracji. Co ciekawe, Łukaszenka mówił obecnie o 33 mapach drogowych, choć wcześniej podawano, że jest ich 30.  Wydaje się, że Łukaszenka nie jest gotowy, by wyrazić zgodę co do wspólnej waluty, podatków - a na tym dziś zależy Rosji.

Na te oświadczenia Łukaszenki nie zwracałbym szczególnej uwagi. Myślę, że to była gra, Łukaszenka gra czasami rolę generał-gubernatora Rosji.

Czyli tym razem to może być tylko gra Łukaszenki, ale generalnie integracyjne działania Łukaszenki i Putina niepokoją.

Do niedawna Mińsk twierdził, że nie ma zgody co do 1 czy 2 map. Obecnie Łukaszenka mówi o 7 takich mapach. Mogłoby to wskazywać, że nastąpił nie progres, ale regres w kwestii integracji.

Oczywiście ogólnie rzecz biorąc, retoryka integracji z Rosją jest problemem dla Białorusi, dla suwerenności kraju. Nieprzypadkowo Swiatłana Cichanouska i inni opozycyjni politycy informują o tym, że Łukaszenka nie ma legitymacji do rządzenia, rządzi bezprawnie.

To bowiem oznacza, że wszystkie podpisane przez niego porozumienia nie mają mocy prawnej. Nie ma mandatu do podejmowania decyzji w imieniu większości obywateli Białorusi.  Nowe władze nie będą uznawać decyzji Łukaszenki.

Spotkanie było zamknięte, ustalenia tajne. Łukaszenka i Putin jeździli na nartach, podczas rozmów nie byli w oficjalnych strojach. Starali się sprawiać wrażenie, jakby to była wizyta prywatna, wręcz sąsiedzka, w domowej atmosferze.

W kontraście do tego, ich rozmowy mogą nieść bardzo poważne skutki dla przyszłości Białorusi. Czy jeszcze możemy coś odgadnąć w kwestii treści tych rozmów?

Z pewnością Aleksander Łukaszenka będzie potrzebował wsparcia finansowego. Widoczne są obecnie negatywne tendencje w gospodarce. Działania Aleksandra Łukaszenki wypędziły z kraju istotną część płatników podatków - przede wszystkim pracowników IT. Dziś wiemy, że Białoruś opuściło około 14 tysięcy specjalistów tego sektora.

Gospodarka to podstawowy problem Łukaszenki. Na spotkaniu w wystąpieniach publicznych w Soczi nie wspomniano o kredycie dla Mińska. Bardzo możliwe, że udzielenie kredytu, związanego, jak sugerowały media, z oszczędnościami poczynionymi przy budowie elektrowni atomowej, Kreml uzależnia od ustępstw Łukaszenki.

Możliwe, że Kremlowi zależy na srebrach rodowych, ważnych zakładach państwowych, może chodzi o unifikację prawa podatkowego, stworzenie jednego ośrodka emisji waluty.

Spotkanie bez krawatów, wspólna jazda na nartach, nie może zamaskować faktu, że Putin i Łukaszenka nie darzą się miłością.  Jednak są zmuszeni do współpracy - Putin nie ma obecnie do dyspozycji "kserokopii Łukaszenki" na Białorusi. A zatem przychodzi mu spotykać się z Łukaszenką.

Trzeba też dodać, że Putin i Łukaszenka mają obecnie wiele wspólnego - mają takie same cele i zadania - utrzymać się przy władzy. Mają wspólnych wrogów - Zachód.

Myślą podobnymi kategoriami. Mimo wszystko jest między nimi jedna istotna różnica. Putin, pomimo tego, że wybory przeprowadzono mocami zasobów administracyjnych, nie jest uznawany przez cały świat za uzurpatora. Inaczej jest z Łukaszenką  - jego rządy uważane są za bezprawne.

Łukaszenka nie ma legitymacji. Łukaszenka, który był uznawany za prezydenta, miał zupełnie inną wartość dla Putina, nawet jeśli  ten zbytnio go nie lubił.

Wsparcie Putina dla Łukaszenki osłabia jednak sympatię, którą cieszył się w oczach wielu Białorusinów. Widzą oni teraz, że Putin utrzymuje u władzy uzurpatora, wspiera go finansowo, moralnie, deklaruje polityczne wsparcie. Musi wspierać toksycznego Łukaszenkę, ale przez to w oczach Białorusinów przejmuje na siebie część jego toksyczności.

Strategicznie, w dłuższej perspektywie to stanowi problem dla Putina - obecnie jednak Putin musi utrzymywać Łukaszenkę u władzy.

Relacje między Putinem i Łukaszenką są niejednoznaczne. Łukaszenka podczas spotkań z Putinem zawsze wygłasza frazy w rodzaju "my z Putinem.. ", "nas razem nie złamią".

A Putin niejako się od tego dystansuje. Wydaje się, że w odpowiedniej chwili powie Łukaszence: "Sasza, wybacz, jesteś moim przyjacielem, ale jednocześnie jednak człowiekiem bez politycznej perspektywy, nie masz legitymacji jako prezydent".

I Putin, i Łukaszenka milczeli w kwestii protestów. Na Białorusi minęło 200 dni od początku protestów. Obecnie mają tam miejsce bardzo ostre represje. Wielu otrzymuje wyroki kilku lat więzienia w związku z udziałem w demonstracjach. Są przeszukania, rewizje, wyroki dla dziennikarzy. Aktualne są wciąż pytania, jakie są perspektywy protestów, jaką postawę powinien przyjąć Zachód w obecnej sytuacji. Jak pan patrzy na te kwestie?

Władimir Putin nie lubi Aleksandra Łukaszenki, ale większym zmartwieniem niż niemiły mu partner polityczny, są dla niego protesty na Białorusi, ponieważ mogą one przenieść się także na grunt rosyjski. Dlatego jest zmuszony, by wspierać Łukaszenkę.

Jeśli chodzi o sytuację wewnątrz Białorusi, można mówić o wojnie pozycyjnej. Łukaszenka siedzi w okopach, po drugiej stronie umocniła swoje pozycje większość społeczeństwa, która sprzeciwia się jego rządom. Żadna ze stron nie ma sił ani zasobów, aby ostatecznie zwyciężyć w tym starciu i ogłosić zwycięstwo.

W tej sytuacji wzrasta rola czynników zewnętrznych i gospodarki. Gospodarka nie jest sojusznikiem Łukaszenki - a może znacząco wpłynąć na bieg wydarzeń.

Wiele zależy od nowej amerykańskiej administracji. Myślę, że możliwy jest tu sojusz Europy i USA, Biden może nadać Zachodowi nową dynamikę, jeśli chodzi o opracowanie planu w kwestii Białorusi. Ta koalicja może odnieść sukces, zwłaszcza jeśli zastosuje instrumenty nacisku gospodarczego nie tylko na reżim, ale i na Rosję. Tu trzeba pamiętać o oligarchach z kręgu Łukaszenki, o przedsiębiorstwach, które są głównymi płatnikami do budżetu -  sankcje ich dotyczące mogą wpłynąć na sytuację wewnątrz Białorusi.

Ważna jest oczywiście solidarność. Może ona przybierać bardzo konkretne formy. Na Białorusi jest już około 250 więźniów politycznych. Stąd staram się teraz nakłaniać parlamentarzystówbz różnych państw europejskich, by pisali listy do więźniów politycznych.

To bardzo ważne. Wśród więźniów są znane osoby, takie jak Maria Kalesnikaua, Wiktar Babaryka, Mikoła Statkiewicz, Paweł Siewiaryniec, do których listy pisze wiele osób, są one znane, jest o nich głośno. Jednak wśród tych około 250 osób wiele jest nieznanych opinii publicznej.

Tym bardziej potrzebują wsparcia.

Dla takiej osoby otrzymanie listu od deputowanego ze Słowacji czy z Niemiec będzie wielkim przeżyciem. Pozwoli im się wzmocnić w tym postsowieckim więzieniu.

Solidarność można okazywać w wielu planach. Trzeba pomagać także obrońcom praw człowieka, dziennikarzom - obecnie reżim próbuje wywrzeć na te środowiska presję.

Im większą presję reżim wywiera na społeczeństwo obywatelskie, tym większe wsparcie powinno być dla dziennikarzy, obrońców praw człowieka, innych ludzi.

Ważne jest także, by na mocy mechanizmów uniwersalnej jurysdykcji stwarzać możliwość dochodzenia sprawiedliwości przez ofiary represji także poza granicami Białorusi, w Wilnie, w Warszawie, w Pradze.  Powinny mieć miejsce procesy nad sprawcami brutalnych represji na Białorusi.

To pokaże Łukaszence i tym, którzy dziś dostali carte blanche na to, by kontynuować represje, że sprawiedliwość dosięgnie ich również spoza granic kraju i że mechanizm uniwersalnej jurysdykcji dobrze funkcjonuje.

Trzeba także wywrzeć presję na Moskwę i podjąć kroki które zmniejszałyby znaczenie ekonomicznego wsparcia udzielonego przez Kreml Łukaszence.

***

 

Dziękuję za rozmowę.

 

 ***

Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl