Terrorysta wziął zakładnika i to już po raz drugi. Sama nie mogłam w to uwierzyć. Sądziłam, że po tym jak Andrzej i jego rodzina już raz przeszli przez ten koszmar, więcej nie może się on zdarzyć. A jednak tak nagle znowu Andrzej Poczobut znalazł się w więzieniu i niestety nie zapowiada się na kilkudniową odsiadkę….
Pamiętam jak dziś, kiedy w sierpniu zeszłego roku, gdy podczas delegacji odwiedziłam Grodno i po raz pierwszy po wyjściu z więzienia zobaczyłam Andrzeja. Przede wszystkim w oczy rzucało się jak bardzo schudł…Jak zwykle jednak jowialny, życzliwy. Czułam się, że mój przyjazd do Grodna stał się pewnego rodzaju świętem dla Związku Polaków na Białorusi. Na dworcu autobusowym powitała mnie cała delegacja Andrzej, Andżelika Orechwo, Igor Bancer i oczywiście ich córeczka Karolinka. Na Białorusi zresztą zawsze jest się tak życzliwie witanym przez przyjaciół. Szkoda, że prezydent nie może brać przykładu z niektórych swoich obywateli…..
Pamiętam też słowa Andrzeja dotyczące jego więziennych przeżyć. O poczuciu samotności, odcięciu od świata. Najbardziej jednak utkwiła mi w głowie historia pewnej dziewczyny, która pięknie śpiewała. Andrzej mówił, że siedziała chyba za narkotyki i miała wysoki wyrok, a także całkowity brak nadziei na lepsze jutro… Jej piosenki – zapewne wyraz smutku i samotności zrobiły na nim ogromne wrażenie. W letnie popołudnie przechadzaliśmy się pod bramami aresztu, w którym spędził wiele godzin i dni. Pokazywał mi. „ A tego celnika pamiętam, patrzy w naszą stronę, rozpoznał mnie…” – mówił. Andrzej oczywiście nie skarżył się na swój los. To nie jest w jego stylu. Zresztą, nie pamiętam, żeby kiedykolwiek na cokolwiek się skarżył. Opisywał po prostu, to co czuje człowiek w zamknięciu. Mówił o codziennych nieprzyjemnościach, które spotykają więźnia, kiedy siedzi z kryminalistami. On miał szczęście, kilka razy warknął i ten kto się czepiał, przestał. Nie jest typem słabeusza, który pozwoli sobie wejść na głowę, co to, to nie. Poza tym w białoruskim więzieniu polityczni na wstępie mogą liczyć na szacunek. Mówił też o listach, które do niego przychodziły i wspominał, które rozpoznawał i po czym, że pochodzą od naszych wspólnych znajomych. Mój niestety nie doszedł. Ale mówiąc szczerze to na to nie liczyłam….Teraz pisząc to przypominam sobie te strzępy słów, zdań, wypowiadanych w te letnie dni. Co jeszcze mi mówił ? O tym dlaczego człowiek czuje się źle w zamknięciu i dlaczego tak jest, ale ja chyba nie potrafię oddać wiernie jego słów więc nie będę starać się ich przytaczać i na siłę wyciągać z głowy. Mam nadzieje, że sam mi je przypomni, już niedługo. Szkoda tylko, że będzie musiał mi opowiadać o kolejnych, nowych więziennych doświadczeniach, że będzie tracił swój cenny czas na ich zdobywanie, podczas gdy mógłby go spożytkować na pisanie swoich tekstów obnażających działanie reżimu Łukaszenki, czy chociażby spędzać go z rodziną. Tego czasu nikt mu nie odda…
Andrzej Poczobut, fot. zpb.org.pl
Ale też nikt nie zabierze mu tytułu bohatera, którym przynajmniej dla mnie jest, a na który zapracował właśnie swoją niezłomnością. Po co więc znowu Aleksander Łukaszenka postanowił zamknąć go w więzieniu? Na pewno nie po to, żeby go złamać jak to się udało w przypadku niektórych białoruskich politycznych. W tym przypadku nie da rady i białoruski prezydent ma z pewnością pełną tego świadomość.
Andrzej Poczobut stał się niestety zakładnikiem. Aleksander Łukaszenka ma pełną świadomość jak znanym jest dziennikarzem, zarówno w Polsce jak i na Białorusi i że polskie władze zrobią wszystko, żeby wyciągnąć go z więzienia. Andrzej ma też mnóstwo przyjaciół, którzy nie pozwolą na to, by znowu niezasłużenie odsiadywał „wyrok za niewinność”. Łukaszenka oczywiście zapewne będzie chciał coś ugrać. Więc zanim zdecyduje się po raz kolejny wypuścić Andrzeja obciążając go znowu wyrokiem w zawieszeniu, będzie próbował dostać coś w zamian. Na razie sytuacja gospodarcza nie jest tragiczna, a relacje z Rosją jako tako się układają. Jednak, jak to w przypadku tych relacji bywa, zawsze może być różnie, także lepiej mieć jakieś zabezpieczenie, bufor, żeby w chwili kryzysu mieć asa w rękawie, który użyty jako atu pozwoli wyciągnąć rękę do Zachodu po pieniądze.
Nie należy zapominać, że na Białorusi zbliżają się wybory parlamentarne. Chociaż parlament w tym kraju, jak to w każdym państwie gdzie niepodzielnie rządzi dyktator nie ma nic do powiedzenia, jest to jednak wydarzenie, które przyciąga uwagę mediów. W takim przypadku lepiej zamknąć i unieszkodliwić dziennikarza, który chyba najbardziej „szkodził” Aleksandrowi Łukaszence i to zarówno w Polsce - publikując w Gazecie Wyborczej, jak i na Białorusi - publikując na wielu niezależnych portalach. Aleksander Łukaszenka ma doskonale świadomość, że to co Andrzej powie, czy napisze jest bardzo poważnie traktowane przez polską opinię publiczną, a idąc dalej tym tropem polskich polityków, których zdanie w sprawie sytuacji na Białorusi z kolei ma przełożenie na unijnych decydentów. A o tym, że aresztowanie Andrzeja wpisuje się w pewną stałą taktykę Aleksandra Łukaszenki mogą świadczyć także aresztowania innych dziennikarzy w ostatnim czasie. Co prawda nie są im stawiane tak poważne zarzuty jak Poczobutowi, a same wyroki oscylują wokół 2 tygodni aresztu, ale mimo wszystko są pewnym utrudnieniem i ostrzeżeniem wysyłanym pod adresem niezależnych mediów w związku ze zbliżającymi się wyborami. Wobec tego wydaje się, że jeżeli Aleksander Łukaszenka postanowi wypuścić Andrzeja wcześniej oczywiście otrzymując jakieś profity, to nie stanie się to wcześniej niż po wyborach parlamentarnych, które już we wrześniu.
fot. zpb.org.pl
Na pewno nie pomogły też ostatnie protesty Związku Polaków na Białorusi, którego Rady Naczelnej Andrzej jest prezesem w związku z sytuacją szkoły polskiej w Grodnie, którą władze postanowiły zrusyfikować. Polacy na Białorusi znani są z tego, że w walce o swoją tożsamość, nie odpuszczają. Skądinąd ich święte prawo. To nie oni przenieśli się na terytorium Związku Radzieckiego, a Związek Radziecki wchłonął ziemie, na których mieszkali. Jako etniczni Polacy mają prawo do zachowania swojej kultury i języka. Łukaszenka doskonale wie, że kierownictwo ZPB w tym Andrzej Poczobut uznają tę sprawę za honorową i będą protestować dopóki, doputy władze nie zmienią swojego postępowania.
Co więc stanie się dalej z Andrzejem? Cały tragizm sytuacji polega na tym, że Poczobut jest człowiekiem niezłomnym. Tak, to jest tragizm…Dlaczego? Postaram się wytłumaczyć. Poczobut ma cechy, które dziś rzadko można spotkać. Z jednej strony jest twardy w walce z reżimem, z drugiej reżim już niejednokrotnie twardo z nim postępował, co w żaden sposób jednak go nie zmieniło. Bo Andrzej zawsze powtarzał, że jak wyjdzie z więzienia, będzie kontynuował działalność, za którą reżim go zamknął w więzieniu. Mimo wszystkich przeżyć Andrzej dalej, po każdej odsiadce pozostawał taki sam – miły, życzliwy, pomocny dla otaczających go ludzi. A przecież ludzie po więzieniu czasami już nie potrafią tacy być. Zmieniają się. Nie Andrzej. On żyje w dobrym świecie, w świecie wartości i tego nikt i nic nie jest w stanie zmienić. Aleksander Łukaszenka tworzy swój świat, a Andrzej ma swój, do którego Łukaszenka ma wstęp wzbroniony. I nie jest w stanie wejść do niego siłą, której używając przywykł załatwiać wszystkie sprawy. Tutaj tak się nie da. Dlatego Andrzeja nie można złamać, ponieważ mimo całego zła, które widzi, zły się nie staje. Taka postawa jest najgorsza dla każdego reżimu i dyktatora. Stąd Aleksander Łukaszenka nie może zostawić Poczobuta w spokoju, bo ten daje w jego mniemaniu zły przykład innym, a z drugiej strony nie może też postąpić z nim tak jak na przykład z Zacharenką, który zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach, bo to z pozycją Andrzeja zbudowaną właśnie dzięki jego postawie i zwykłej życzliwości wobec innych, która przysporzyła mu tak wielu przyjaciół mogłoby mieć dla białoruskiego dyktatora zbyt poważne skutki. Jednym słowem klincz… Jednego Aleksander Łukaszenka może być pewien – Andrzej będzie z nim walczył zawsze – piórem. Z jego kłamstwami, manipulacjami, matactwami, fałszerstwami, ponieważ wierzy, że tylko prawda może wyzwolić. Także spod reżimu Łukaszenki.
Joanna Kędzierska jest dziennikarką Polskiego Radia