Wład Kobets: znów Polska ratuje Białorusinów, to ważne, że młoda sprinterka będzie mogła tu kontynuować karierę
Działacz Anatol Michnawiec podkreśla, że konieczne jest wprowadzenie sankcji przeciwko Rosji, bez której reżim Łukaszenki dawno by upadł.
- Trzeba wprowadzić sankcje przeciwko Rosji. Bo to Rosja jest głównym sponsorem reżimu. Gdy nie będzie poparcia dla Kremla, gdy wspieranie Mińska będzie kosztować Putina zbyt drogo, reżim Łukaszenki upadnie – podkreślił Anatol Michnawiec z Centrum Białoruskiej Solidarności.
Czytaj także:
- Trzeba wywrzeć presję na Rosję. Reżim w Mińsku jest zależny gospodarczo i politycznie od Putina. Tymczasem Putin wspiera Łukaszenkę i poprzez niego realizuje swoje plany. Kreml konsekwetnie wciela w życie swe założenia, a Europa najwyraźniej nie ma planu w odniesieniu Białorusi i dlatego przegrywa. Trzeba też zdawać sobie sprawę, że reżim na Białorusi może trwać jeszcze długo – podkreślił Anatol Michnawiec.
- Część dziennikarzy zauważa, że reżim sam sobie strzela w stopę i jego koniec jest bliski. Nie jest to jednak przesądzone – Związek Sowiecki trwał długo nawet po dramatycznych latach 30. i ich niewyobrażalnych okrucieństwach. Łukaszenka może zbudować tego rodzaju system – i co wtedy będzie mogła zrobić z tym Europa? Będzie mogła tylko pomagać uchodźcom, tym którzy zdołają uciec – podkreślił działacz.
***
Śmierć Witala Szyszoua, kierownika Białoruskiego Domu na Ukrainie, wstrząsnęła opinią publiczną na całym świecie. Ciało 26-letniego mężczyzny znaleziono w parku kijowskim. Mężczyzna był powieszony. Przyjaciele Szyszoua mówią, że mężczyzna miał na twarzy ślady pobicia, a od pewnego czasu obserwowały go nieznane osoby. Aktywiści Białoruskiego Domu w Kijowie przekazali mediom, że wcześniej otrzymywali ostrzeżenia od służb, że na Ukrainę wysłano funkcjonariuszy, których celem jest fizyczna likwidacja białoruskich działaczy.
Czytaj także:
W sprawie Szyszoua policja w Kijowie wszczęła śledztwo. Departament Stanu USA zapowiedział, że obejmie je ścisłym monitoringiem. Politycy wielu państw wyrażali swoje oburzenie z powodu tej śmierci, apelowali o ukaranie winnych i protestowali przeciwko przemocy i terrorowi stosowanemu przez reżim Łukaszenki.
To nie pierwsze morderstwo przeciwnika białoruskiego reżimu na Ukrainie. W 2016 roku pod samochodem przewożącym dziennikarza białoruskiego Pawła Szeremeta eksplodował ładunek wybuchowy. Sprawa tego morderstwa do tej pory nie jest w pełni wyjaśniona.
***
PolskieRadio24.pl: W Kijowie znaleziono ciało powieszonego działacza Białoruskiego Domu na Ukrainie, 26-letniego Witala Szyszoua. Jakie są pana refleksje w związku z tym, co stało się w Kijowie?
Anatol Michnawiec, Centrum Białoruskiej Solidarności: Służby białoruskie chcą zastraszyć aktywnie działających Białorusinów, pokazać, że nigdzie nie mogą czuć się bezpiecznie, nawet za granicą, i tylko rezygnacja z aktywnej walki może gwarantować im spokój.
Potrzebne jest śledztwo w tej sprawie, takie, które doprowadzi do ukarania winnych, do poznania wszystkich szczegółów. Można jednak przypomnieć, że choć minęło już pięć lat po śmierci białoruskiego dziennikarza Pawła Szeremeta w eksplozji bomby podłożonej pod samochodem, to wciąż w sprawie tego zamachu pozostaje wiele znaków zapytania.
Szyszou był młodym człowiekiem, przyjechał na Ukrainę, jak piszą w mediach, jesienią ubiegłego roku.
Wciąż wiele musimy się dowiedzieć o tej sprawie. W mojej ocenie najważniejsze jest, by zrozumieć, że reżim chce zastraszyć aktywnych, tych, którzy walczą, chce pozbawić ich poczucia bezpieczeństwa, pokazać, że są zagrożeni.
Reżim od pewnego czasu próbuje zastraszyć nie tylko tych, których jak zakładników trzyma na Białorusi, ale i tych, którzy znajdują się poza granicami kraju.
Okoliczności śmierci Szyszoua są bardzo podejrzane i wydaje się, że wszystko wskazuje na białoruskie służby. Przyjaciele Witala Szyszoua przypominają, że znane są przypadki morderstw wśród białoruskiej opozycji, pozorowanych na samobójstwa.
Powieszenie to też próba upokorzenia, w ten sam sposób kiedyś karano powstańców styczniowych. Służby mogły postąpić inaczej, na przykład uprowadzić opozycjonistę tak, by nikt nigdy go nie znalazł, tak jak to kiedyś się stało na Białorusi z czterema politykami, przeciwnikami Łukaszenki. Tu jednak miała miejsca tego rodzaju pokazowa egzekucja, by wszyscy to widzieli, by wszyscy o tym rozmawiali.
Kluczową sprawą jest teraz skazanie winnych. Ważne jest, by tę sprawę poznała międzynarodowa opinia publiczna.
Prawie wszędzie za granicą pisano o tej sprawie, na niemal wszystkich zagranicznych portalach. 26-letni działacz białoruski stał się po śmierci znany na całym świecie.
To, co się stało, jest bardzo groźne, bo należy powstrzymać reżim przed kolejnymi działaniami tego rodzaju. Nie można przejść nad tym do porządku dziennego, bo to niosłoby za sobą bardzo poważne zagrożenie dla wielu osób, w wielu krajach. Nie można mówić: nie wiadomo, co się stało, poczekajmy, zobaczmy, bo niedługo będzie więcej tego rodzaju "niewyjaśnionych przypadków".
Niestety ani dla reżimu Putina, ani reżimu Łukaszenki nie ma znaczenia, w jakim kraju znajduje się ich cel.
Część aktywistów zastanawia się obecnie, jak zwiększyć poziom swojego bezpieczeństwa, w jaki sposób mogą uzyskać ochronę państwa, w którym się znajdują. A wielu uchodźców, w tym tych, którzy przyjechali do Polski, aktywnie działa.
Co należałoby zrobić w obecnej sytuacji? Oczywiście w pierwszym rzędzie ważne jest śledztwo i ukaranie winnych, międzynarodowe potępienie zabójstw politycznych i terroryzmu politycznego.
Tajniaków i agentów, którzy starają się przedostać do środowisk diaspory, infiltrować białoruską opozycję, trzeba blokować w ich działaniach. Trzeba ich demaskować i nie pozwalać na ich działania. Jeśli pozwoli się na działalność białoruskich służb za granicą, to dalej będą miały miejsce takie przypadki.
Morderstwo polityczne, ściganie swoich obywateli poza granicami kraju to terroryzm państwowy.
Ale Europa jest zmęczona tematem Białorusi. Przykładem jest problem migrantów. Codziennie setki osób przywiezionych na Białoruś naumyślnie, przez reżim, przekraczają granicę litewską.
Wszyscy wiedzą, co się dzieje, a Łukaszenka odpowiada, że nie wiadomo, co tak naprawdę ma miejsce. Ma miejsce gra pozorów. Trzeba prowadzić twardą politykę.
Sankcje wizowe i inne tego rodzaju środki – moim zdaniem nie działają. Trzeba wprowadzić sankcje przeciwko Rosji. Bo to Rosja jest głównym sponsorem reżimu. Gdy nie będzie poparcia dla Kremla, gdy wspieranie Mińska będzie kosztować Putina zbyt drogo, upadnie reżim Łukaszenki.
Trzeba oczywiście wspierać społeczeństwo obywatelskie, studentów, dbać o prawa człowieka. Należy jednak pamiętać, że dziś na Białorusi mamy już taki reżim, który zabija własnych obywateli. Nie przejmuje się prawami człowieka. Wiemy przecież o przeszukiwanych mieszkaniach, rewidowanych domach, aresztach.
Najważniejsze jednak są obecnie sankcje przeciwko Rosji i twarda rozmowa z reżimem i z Kremlem o Łukaszence.
W przypadku Litwy w mojej ocenie najlepiej byłoby zablokować możliwość przedostawania się migrantów na litewską stronę. Łukaszenka przecież zarabia na tym spore pieniądze. Reżim oraz pewnie pogranicznicy codziennie zarabiają na każdej osobie dziesiątki tysięcy dolarów.
A należało na samym początku powiedzieć Rosji twardo: wiemy, że popieracie Aleksandra Łukaszenkę, dlatego wprowadzimy przeciwko wam sankcje. Nie będzie poparcia dla reżimu.
Co myśli pan o tym, że olimpijkę Kryscinę Cimanouską próbowano zmusić do powrotu do Mińska jeszcze przed jej startem na igrzyskach olimpijskich? Z upublicznionych rozmów widać, jakie naciski na nią wywierano, świat miał okazję się przekonać, jak funkcjonuje ten reżim. Trener i działacz przekonywali Cimanouską, by zrezygnowała ze startu, powiedziała, że ma kontuzję i potem wszystko będzie z nią dobrze. Oczywiście nie uwierzyła.
Ten przypadek pokazuje, że wszelka działalność na Białorusi podporządkowana jest polityce. Ów działacz, który rozkazuje Cichanouskiej, ma poczucie, że to on jest najważniejszy, lekkoatletka jest nieważna. Biurokrata, który pilnuje, żeby wszystko przebiegało prawidłowo, zgodnie z wytycznymi ideologii jest ważniejszy od sportowców, którzy od lat pracują na to, by wsławić swój kraj.
Przypadek Krysciny może być zachętą dla innych sportowców, żeby mówili prawdę, nie bali się pokazać swojego charakteru.
Ale reżim stara się jak najskuteczniej zastraszyć Białorusinów.
Gdy pojawia się tego rodzaju terror, nie trzeba czekać, gdy przyjdzie twoja kolej. Trzeba reagować od razu. Wiele osób, które przyjeżdżają do Warszawy do Centrum Białoruskiej Solidarności, nie interesowało się sytuacją w kraju do czasu ostatnich wyborów. Dopiero teraz otworzyły im się oczy.
Obawiam się, że reżim będzie wyrzucał z kraju osoby walczące, aktywne, zamykał jej w więzieniach. Inni zaś będą pokornie chodzić do pracy. Do tego dąży.
Wydaje się, że kluczową sprawą jest reakcja świata na to, co się dzieje, choćby w związku ze śmiercią białoruskiego aktywisty w Kijowie.
Najważniejsza jest presja wywierana na Rosję, tak by odsunąć Łukaszenkę. To jest kluczowa rzecz.
Co jeszcze można robić?
Jest wiele takich spraw. Należy podejmować odpowiednie działania polityczne, wspierać i mobilizować dążenie do zwycięstwa opozycji demokratycznej i społeczeństwa obywatelskiego.
Należy także wspierać związki zawodowe. Na Białorusi bardzo duża część ludności pracuje w dużych zakładach państwowych. Gdy stanęły zakłady w Polsce – nastąpił krach komunistycznego systemu. Strajki przyniosłyby także koniec reżimu białoruskiego.
Trzeba także popierać dziennikarzy niezależnych. Na Białorusi są prześladowani. Wspierane powinny być programy edukacyjne, kulturalne, organizacje, ale i inne organizacje.
Trzeba także chronić działaczy, opozycjonistów. Reżim wpisał wielu z nich na listę ekstremistów, niektórym osobom anuluje paszporty albo zgłasza, że dokument jest kradziony i to także jest poważny problem. Znamy przypadki takich osób, które znajdują się m.in. na Ukrainie. Potrzebne są rozwiązania w takich sprawach, ścieżka postępowania w takich przypadkach.
Przede wszystkim jednak potrzebne jest twarde podejście do Putina i Łukaszenki. Zauważmy, że rodzina Putina i członków jego otoczenia mieszkają w Europie, na Zachodzie, podczas gdy oni sami prowadzą działania wymierzone w Zachód.
Trzeba wywrzeć presję na Rosję. Reżim w Mińsku jest zależny gospodarczo, politycznie od Putina. Tymczasem Putin wspiera Łukaszenkę i poprzez niego realizuje swoje plany. Kreml zatem realizuje swój plan, a Europa najwyraźniej nie ma planu w odniesieniu do Białorusi, dlatego przegrywa.
Trzeba też zdawać sobie sprawę, że reżim na Białorusi może trwać jeszcze długo. Część dziennikarzy zauważa, że reżim sam sobie strzela w stopę i jego koniec jest bliski. Nie jest to jednak przesądzone – Związek Sowiecki trwał długo nawet po dramatycznych latach 30. i ich niewyobrażalnych okrucieństwach. Łukaszenka może zbudować tego rodzaju system – i co wtedy będzie mogła zrobić z tym Europa? Będzie mogła tylko pomagać uchodźcom, którzy zdołają uciec.
Trzeba zatem poważnie zająć się reżimem Łukaszenki, bo problem tylko się pogłębia i w konsekwencji może pozostać z nami przez długie dekady.
A tymczasem słyszymy, że ta lub inna firma zachodnia omija sankcje nałożone na reżim Aleksandra Łukaszenki. Objęci sankcjami zmieniają osobowość prawną, starają się ominąć restrykcje. Mam nadzieję, że zachodni politycy to dostrzegają.
Zachód powinien zająć twarde stanowisko. Mińsk śmieje się Europie w twarz, sprowadzając setki migrantów, i twierdząc, że wszystko na Białorusi jest w porządku i to Europa ma problem. Europa powinna zająć twarde stanowisko.
***
Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl