Po 19 grudnia nastąpił wzrost popularności portali społecznościowych. Na przykład Facebook w ciągu pół roku odnotował wzrost o 100 procent - teraz 200 tysięcy Białorusinów korzysta z Facebooka codziennie. Sieć vkontakte.ru (W kontakcie), która jest odpowiednikiem Facebooka w przestrzeni poradzkieckiej, skupia ponad milion Białorusinów. To znaczy, że co szósta osoba w wieku powyżej 15 lat ma swój profil na vkontakte.ru.
Po 19 grudnia wielu liderów trafiło do aresztu. To również doprowadziło do tego, że wszystkie inicjatywy, akcje, działania m.in. społeczne, trafiły również do Internetu. Kilka tygodni temu na portalu W kontakcie powstały grupy o nazwach "Rewolucja przez sieć społecznościową" i "My za wielką Białorusią". Te grupy bardzo szybko zebrały ponad 100-150 tysięcy osób. To bardzo duża liczba dla małej Białorusi. Ogłosiły protest i zachęcają do prowadzenia cotygodniowych akcji przeciwko władzy.
Pierwsza odbyła się 8 czerwca i zebrała kilkadziesiąt osób w Mińsku oraz po kilkanaście osób w różnych miastach. Następna manifestacja 15 czerwca, tydzień temu, była globalna. Całe centrum Mińska zostało zablokowane przez milicję, KGB, służby specjalne. Nawet według oficjalnych informacji akcja zorganizowana przez sieci społecznościowe liczyła ponad tysiąc osób w Mińsku. To znaczy, że w rzeczywistości było kilka razy więcej ludzi – nawet 5 tysięcy.
Następna akcja odbędzie się w środę, wierzę, że może liczyć 7-9 tysięcy. To będzie wystąpienie opozycji od 19 grudnia. Ciekawe jest to, że akcje odbywają się równolegle nie tylko w Mińsku, ale i w innych miastach.
A Łukaszenka, siła którego zawsze polega na służbach specjalnych i milicji, nie może zebrać wszystkich milicjantów w Mińsku, żeby stłumić manifestację. Jest zmuszony dzielić siły na poszczególne akcje w różnych miastach.
Już teraz niektóre media nazwały te protesty milczącą akcją. My wychodzimy na plac, bez plakatów, bez krzyków, bez haseł. Tylko milczymy razem, nie protestujemy, tylko milczymy. Bardzo mnie to wzrusza. Widzimy jak formuje się społeczeństwo obywatelskie przez Internet, mam poczucie, że ten protest przerodzi się w rewolucję. Codziennie czytam na Facebooku, jak ludzie zaczynają swoją aktywność społeczną od akcji wirtualnych, nie tak jak niegdyś, od inicjatyw lokalnych.
Franciszak Wiaczorka