Andrej Sannikau, były kandydat na prezydenta Białorusi, po wyjściu z więzienia zarzucił miejscowym służbom specjalnym stosowanie gorszych metod niż w czasach stalinowskich.
Polityk opozycyjny twierdzi, ze ich celem było zniszczenie go - fizyczne i moralne. Andrej Sannikau w wywiadzie dla portalu internetowego "Karta-97" (który sam założył) powiedział, że chciano go doprowadzić do samobójstwa prowokując do bezterminowej głodówki. Jego zdaniem zdjęte zostały wszelkie bariery w stosowaniu bezprawia wobec więźniów politycznych .
- To co odbywało sie ze mną, co ma miejsce z pozostałymi, jest bezprecedensowym znęcaniem się. Przy pomocy tortur chciano uzyskać coś więcej niż tylko prośbę o ułaskawienie, czy przyznanie się do winy. Prawda jest dużo straszniejsza: chodzi o to, żeby zniszczyć fizycznie i moralnie - podkreślił.
Jego zdaniem służby specjalne posuwają się dziś w doborze metod dużo dalej niż za czasów stalinowskich.
Sannikau wyraził przekonanie, że jego ułaskawienie przez Łukaszenkę "to oczywiście skutek środków podjętych przez Unię Europejską. - Chcę jednak podkreślić, że tylko dzięki solidarności Białorusinów, rodzin więźniów politycznych, naszych przyjaciół i faktycznie całego kraju w decyzjach wpływowych struktur międzynarodowych zaczęła się krystalizować wyraźna i pryncypialna polityka wobec Białorusi - zaznaczył.
Sannikau został zatrzymany w wieczór rozbicia opozycyjnej demonstracji powyborczej 19 grudnia 2010 r. W połowie maja 2011 roku dostał wyrok pięciu lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Sąd uznał go za winnego organizacji masowych zamieszek. Pod koniec stycznia 2012 r. żona Sannikaua Iryna Chalip powiadomiła o podpisaniu przez niego pod wpływem tortur prośby o ułaskawienie.
57-letni Sannikau, lider opozycyjnego ruchu "Europejska Białoruś" jest z wykształcenia dyplomatą; w latach 1995-1996 był wiceministrem spraw zagranicznych Białorusi. Wyrok na niego był jednym z najwyższych w serii procesów wytoczonych po wyborach opozycyjnym kandydatom i uczestnikom demonstracji.
Uwolnienia więźniów politycznych na Białorusi domaga się Unia Europejska, która 23 marca po raz kolejny rozszerzyła sankcje wobec Mińska. Ministrowie spraw zagranicznych 27 państw UE podjęli decyzję o zamrożeniu aktywów 29 firm należących do trzech oligarchów wspierających reżim Łukaszenki. W przyjętej deklaracji ministrowie zapowiedzieli wprowadzanie kolejnych sankcji, "dopóki wszyscy więźniowie polityczni nie zostaną uwolnieni".
Po poprzednim rozszerzeniu sankcji 28 lutego władze Białorusi zwróciły się do ambasadorów UE i Polski, aby opuścili ten kraj i udali się na konsultacje, oraz wezwały swoich ambasadorów w Brukseli i Warszawie na konsultacje do Mińska. W odpowiedzi wszystkie kraje UE podjęły decyzję o wycofaniu swych ambasadorów z Białorusi.
Według niektórych źródeł dyplomatycznych decyzja w sprawie powrotu ambasadorów ma zapaść na początku przyszłego tygodnia.
PAP/IAR/agkm
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś