Dwoje szwedzkich pilotów wyruszyło 4 lipca rano z Litwy nad Białoruś, z ładunkiem pluszowych misiów trzymających transparenty z hasłami wolnościowymi. Piloci nagrali swój lot na wideo. W dwóch miejscach, w Iwieńcu i w okolicach Mińska, zrzucili swój ładunek, po czym odlecieli. Taką informację o locie, zdjęcia i wideo opublikowała wkrótce potem szwedzka agencja PR Studio Total, która zorganizowała lot.
Ministerstwo obrony Białorusi wydało komunikat, w którym zaprzecza, że doszło do naruszenia przestrzeni powietrznej kraju. Inny komunikat, potwierdzający nielegalny lot statku powietrznego na Białoruś, płynie jednak ze strony litewskiej. Co więcej – białoruskie media pokazują świadków zrzutu pluszaków, niektóre osoby znalazły misie w rejonie zrzutu.
Szwedzki pilot Tomas Mazetti, który siedział za sterem awionetki, jest przekonany, że władze białoruskie tak naprawdę dobrze wiedzą, że lot miał miejsce. W wywiadzie dla Radia Swaboda powiedział, że samolot wystartował rano z lotniska Pociūnai (niedaleko Kowna). Wyprawę przygotowywano przez rok, i kosztowało to sporo pieniędzy. Szwedzi wystartowali rano 4 lipca, bo przypuszczali, że piloci białoruscy rano 3 lipca odbędą loty na Dzień Niepodległości, a wieczorem będą „świętować” i wypiją przy tym sporo alkoholu. Mazetti mówi, że lecieli bardzo nisko nad litewsko-białoruską granicą, widzieli nawet białoruskich wojskowych na posterunku granicznym, ale ci zapewne ich nie zauważyli.
Pytany, czy jego zdaniem ta akcja pomoże Białorusinom, Mazetii mówi, że jego agencja chciała dać znać białoruskiej opozycji, że świat o niej pamięta. Martwi go, że sytuacja na Białorusi nie zmieniła się od 20 ostatnich lat, a ostatnio nawet się pogorszyła. Przypomniał historię innego pilota, Matthiasa Rusta, który w 1987 roku przedarł się z Niemiec przez Finlandię i niezauważony przez siły powietrzne Rosji lądował w okolicach Kremla. – Połowa kierownictwa radzieckiej obrony powietrznej została wtedy zwolniona. W pewnym sensie, ten pilot stał się częścią ruchu demokratycznego. Uświadomił ludzim, że ta ogromna wojskowa struktura może zostać zwyciężona, przez taki śmiały czyn – powiedział Tomas Mazetti Radiu Swaboda. Tomas Mazetti przyznał jednak, że nie byłby gotowy powtórzyć takiej akcji, to zbyt duży stres.
Z kolei Szwedka Hanna, która towarzyszyła Mazettiemu w locie nad Białorusią, opowiadała stacji Euroradio, że inspiracją dla zrzutu pluszaków była akcja opozycji białoruskiej, która rozstawiła w Mińsku maskotki z hasłami wzywającymi do wolności i demokracji. „Protest zabawek” miał przypominać o tym, że ludzie nie mogą organizować demonstracji, bez groźby aresztu i represji.
- Wiemy, że opozycja ryzykuje codziennie – powiedziała. Przyznała, że oboje bardzo się bali, brali pod uwagę możliwość, że trafią do więzienia. Jednak się udało. – Nie mieliśmy żadnego planu na wypadek ataku ze strony obrony przeciwlotniczej. Nie mieliśmy nawet spadochronów – powiedziała. Jak mówi, przez cały rok brali lekcje pilotażu, oboje postarali się o licencje pilotów właśnie na tę akcję.
Nad Białorusią lecieli mniej więcej godzinę dwadzieścia minut. – Nasz samolot ma tylko jeden silnik. Leci bardzo wolno, ma prędkość około 180 km na godzinę – tłumaczyła Euroradiu.
Hanna mówi, że była wcześniej na Białorusi dwa razy, a Tomas – jeden raz. Boi się możliwych konsekwencji po nielegalnym locie, ale uważa, że trzeba robić to, w co się wierzy. – To ważne, żeby być uczciwym i mówić, to się myśli. Wierzę, że państwa demokratyczne nie mogą ignorować braku wolności słowa na Białorusi – powiedziała
Dodała, że martwi ją brak wolności słowa na Białorusi. Podkreśliła, że ten kraj należy do Europy, a wciąż pozostaje na nią zamknięty.
agkm/charter97.org/svaboda.org
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś