Żanna Litwina kieruje niezależnym związkiem ludzi mediów, Białoruskim Stowarzyszeniem Dziennikarzy (BAŻ). Z licznych doniesień o aresztowaniach, przeszukaniach, pobiciach, powszechnie wiadomo, że życie niezależnego dziennikarza na Białorusi jest już nie tyle trudne, co niebezpieczne. Wypowiadanie własnego zdania grozi więzieniem – czego dowodzą kolejne zarzuty i proces przeciw Andrzejowi Poczobutowi, związany z jego publikacjami w internecie.
Żanna Litwina w rozmowie z portalem polskieradio.pl zapewnia wbrew czarnej teraźniejszości, że wierzy w lepszą przyszłość. Uważa, że postępu nie da się zatrzymać i lepsze czasy dla dziennikarzy na Białorusi to tylko kwestia czasu, zmiany muszą przyjść. – Mam nadzieję, że kiedyś nastąpi demonopolizacja przestrzeni medialnej, że sytuacja się zmieni. To konieczny krok w rozwoju – argumentuje.
Przewodnicząca BAŻ zauważa, że massmedia na Białorusi są zmonopolizowane przez państwo, co odróżnia ten kraj nawet od Rosji czy Ukrainy. Kierownicy wydań, redaktorzy, pracują w gruncie rzeczy z nadania szefa państwa. Państwowe media otrzymują dotacje z budżetu. Nakłady prasy niezależnej są bardzo małe. - Ogólny nakład niezależnych wydań w ciągu tygodnia jest taki sam, jak nakład jednej prezydenckiej gazety „Białoruś Siewodnia” w sobotę – obrazuje Żanna Litwina.
Dodaje, że niezależne media działają w trudnych warunkach, poddawane są ekonomicznej dyskryminacji. Dla państwowych mediów są inne taryfy w drukarni, koszty papieru, dla prasy niezależnej - inne.
Za bardzo poważny problem dziennikarskiej codzienności Żanna Litwina uznaje dostęp do informacji. - 58 państwowych instytucji, ministerstw, ma prawo informacji o swoich działaniach nadać status tajności. Niezależny dziennikarz bardzo często ma duże trudności ze zdobyciem informacji - wyjaśnia. Litwina mówi, że nawet podczas ostatniego święta dożynek – nie wszystkie media zdobyły akredytacji.
Przewodnicząca stowarzyszenia zauważa, że o ile niebezpiecznie jest być niezależnym dziennikarzem na Białorusi, to całkiem wygodnie jest być pracownikiem mediów państwowych. - Jeśli ktoś jest usłużny, posłuszny, pracuje w państwowych mediach, to ma pakiet socjalny, stabilny zarobek, można liczyć na poprawę sytuacji materialnej – zaznacza.
Problemem jest oczywiście prawo. Szefowa BAŻ przypomina, że wkrótce zapewne staniemy się świadkami procesów przeciw dziennikarzom. Na przykład Andrzej Poczobut, jest zagrożony karą 5 lat więzienia za obrazę prezydenta i w ocenie Żanny Litwiny to groźba zupełnie realna. Inna dziennikarka, Irina Chalip, prywatnie żona Andreja Sannikaua, odbywa wyrok ograniczenia wolności, musi w określonych godzinach być w domu, bo może sprawdzić to milicja. Inny członek BAŻ, Paweł Siewiaryniec, jest również skazany na karę ograniczenia wolności. - Marzę o tym, żeby dziennikarz mógł być pewny, że wróci spokojnie po wykonanym zadaniu. Szczególnie po demonstracjach dochodzi do zatrzymań – mówi szefowa Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.
Żanna Litwina, pytana, co można zrobić dla dziennikarzy na Białorusi, odpowiada, że ważna jest dla nich solidarność dziennikarska i wymiana doświadczeń. Wzywa, żeby się nie bać i przyjeżdżać na Białoruś, nie zostawiać kraju w izolacji. - Piszcie o nas! To najcenniejsze – powiedziała.
Żanna Litwina uczestniczyła pod koniec września w spotkaniu w białoruskim Press Clubie w Warszawie.
Żanna Litwina, fot. Parlament Europejski
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś
(Rozmawiała Agnieszka Kamińska, polskieradio.pl)