PAP: 11 lutego rozpoczyna pan wizytę w Polsce. Czego pan od niej oczekuje?
Michaił Miasnikowicz: Uważamy w Mińsku, że poziom komunikacji między Białorusią i Polską jest bardzo niski na poziomie rządowym, parlamentarnym. Chcielibyśmy się dowiedzieć, co uważa na ten temat polska strona. Mamy wiele wspólnego - historię, korzenie, w końcu jesteśmy sąsiadami i chociażby dlatego mamy obowiązek rozmawiać ze sobą. Oba kraje deklarują, że zależy im na współpracy.
PAP: Jedną z głównych dziedzin tej współpracy są kwestie gospodarcze.
M.M.: Na Białorusi mamy 3300 wspólnych przedsiębiorstw z krajami UE, a z tego firm z polskim kapitałem jest zaledwie 339. Moim zdaniem to nie jest normalne. Od stycznia do września 2018 r. inwestycje zagraniczne na Białorusi wynosiły 7,7 mld dol., z tego polskie – 342,1 mln dol. Może coś przeszkadza obecności polskiego biznesu na Białorusi? Warto o tym porozmawiać.
PAP: Biznes mówi o potencjalnym ryzyku, braku dobrego klimatu inwestycyjnego.
M.M.: Polskie firmy nie mają się czego obawiać. Nasze przepisy gospodarcze odpowiadają standardom międzynarodowym. Ponadto jesteśmy gotowi, gdy jest to korzystne dla obu stron, podejmować jednostkowe decyzje w konkretnych przypadkach. Białoruś chce przyciągać nowe inwestycje zagraniczne, tworzyć nowe wspólne firmy. Warunki działalności rezydentów są u nas równe dla wszystkich, niezależnie od formy własności czy kraju pochodzenia.
PAP: W jakich dziedzinach mogliby inwestować Polacy?
M.M.: We wszystkich. Dotyczy to także zakupu nieruchomości, majątku należącego do państwa. Moglibyśmy np. aktywnie współpracować w energetyce, w przemyśle chemicznym, w rolnictwie, przemyśle drzewnym. Przyjeżdżają do nas inwestorzy z różnych krajów, np. z Azji, z Indii. To inny klimat, inna mentalność, ale to w niczym nie przeszkadza. Polskich firm mogłoby być więcej.
PAP: Ważną dla Polski kwestią w relacjach dwustronnych jest sytuacja mniejszości. Skarży się ona na problemy, m.in. przeszkody w organizacji imprez (regularne odmowy wynajmu pomieszczeń) lub problemy z dostępem do edukacji w języku polskim. Chodzi m.in. o to, że nie są przyjmowane wszystkie chętne dzieci do klas pierwszych w szkołach polskich. W ubiegłym roku, pomimo przeszkód, ostatecznie przyjęto wszystkich w Grodnie, ale już w Wołkowysku – nie.
M.M.: Nie ma tu żadnego problemu. Tysiące obywateli Białorusi uczą się języka polskiego, mają kontakty z przyjaciółmi w Polsce. Proszę przyjechać i zobaczyć.
PAP: Władze w Mińsku twierdzą, że sprawy polskich szkół powinny być rozstrzygane na poziomie lokalnym, ale to się nie udaje. Skoro strona białoruska wie, że jest to tak ważny temat dla Warszawy i deklaruje chęć poprawy zaufania, to dlaczego by po prostu wszystkich nie przyjąć?
M.M.: Czy naprawdę dla Warszawy jest to najważniejsza kwestia? W ubiegłym roku w Wołkowysku nie dało się otworzyć jeszcze jednej klasy z przyczyn technicznych. Gdybym wiedział wcześniej, że strona polska uważa to za problem, to pewnie by się udało tę sprawę rozwiązać. Swoją drogą, sprawa utworzenia jeszcze jednej klasy pierwszej w Wołkowysku w nadchodzącym roku szkolnym będzie rozwiązana pozytywnie – jeśli będą chętni pierwszoklasiści. Przecież gdy wynikła kwestia utworzenia trzeciej klasy pierwszej w Grodnie, to sprawa została rozwiązana przez tamtejsze władze. Takie rzeczy nie powinny wymagać udziału „wysokich instancji”.
PAP: A więc można mieć nadzieję, że w tym roku podobna sytuacja w Wołkowysku się nie powtórzy?
M.M.: Zapewniam, że jak najstaranniej zajmiemy się tą sprawą. Moglibyśmy ująć ten temat nieco szerzej. My uważamy, że dla Białorusinów, obywateli polskich, nie stworzono tak dobrych warunków do nauki własnego języka i kultury, jak dla Polaków – obywateli Białorusi. Częściowo sprawy te rozstrzyga umowa edukacyjna, ale trzeba też działać w innych kierunkach. W ramach wizyty w Polsce zostanie podpisana umowa o zabezpieczeniu społecznym. W warunkach aktywnej migracji w poszukiwaniu pracy to bardzo ważny dokument zarówno dla Polaków, jak i Białorusinów. Dzisiaj w Polsce ok. 50 tys. ludzi deklaruje się jako Białorusini, a 10 lat temu do tej narodowości przyznawało się 400 tys. osób. Trzeba się temu przyjrzeć. U nas Polacy – obywatele Białorusi - robią kariery na różnych stanowiskach. Nie dzielimy ludzi według narodowości czy religii. Białoruś to kraj równych możliwości.
PAP: Są problemy z edukacją w języku polskim.
M.M.: Nie ma problemów i nie będzie. Działalność szkół polskich jest finansowana z pieniędzy podatników, a uczące się tam dzieci często wyjeżdżają potem do Polski. Nie chcielibyśmy widzieć w tym celowej polityki migracyjnej. Możliwe, że Polska ma dzisiaj problem z zasobami ludzkimi. W 2017 r. Polska wydała – według naszych danych - 34 tys. wiz pracowniczych. Dla nas jest ważne, żeby Białorusinom oferowano podobne warunki jak Polakom.
PAP: Wasi obywatele mogą w Polsce zarobić więcej niż na Białorusi - to jest przyczyna migracji zarobkowej.
M.M.: Za tę samą pracę powinni jednak otrzymywać takie samo wynagrodzenie i ochronę socjalną jak Polacy. Nie powinni być parobkami. Polacy to dumna nacja, ale Białorusini to też nie ludzie drugiego sortu. Chcemy, żeby były między nami dobrosąsiedzkie relacje, a władze i społeczeństwa podejmowały decyzje korzystne dla obu stron.
PAP: Polskę i Białoruś łączą wspólne interesy?
M.M.: Polska i Białoruś mogłyby być ogniwem łączącym EUG (Eurazjatycką Unię Gospodarczą) i UE. My nie jesteśmy w UE, ale chcielibyśmy bliższej współpracy. Rozumiemy, że Polska działa, uwzględniając stanowisko UE, ma zobowiązania. Białoruś również jest częścią związków integracyjnych. Pragnę jednak podkreślić – w swoich decyzjach jesteśmy suwerenni.
PAP: Rosja pozwoli Białorusi na zbliżenie z Polską, z UE?
M.M.: Jeśli poczytać np. artykuły Władimira Putina z 2011 r., to właśnie taki był plan – zbliżenie EUG i UE.
PAP: Od tamtego czasu bardzo dużo się zmieniło. To siedem lat, w ciągu których doszło do aneksji Krymu, wojny w Donbasie, w Syrii. Jak Białoruś planuje dzisiaj budować swoje relacje z Zachodem, z UE, z Polską?
M.M.: Nigdy nie przyjaźnimy się „przeciwko komuś”. Nasz prezydent, rząd, parlament przede wszystkim wychodzą z założenia, że trzeba myśleć o swoim narodzie i działać dla jego dobra.
PAP: Czy Polska jest ważna dla relacji Mińska z UE? Na Białorusi można usłyszeć od niektórych polityków czy ekspertów, że kluczową rolę odgrywają jednak Niemcy czy Francja.
M.M.: Polacy i Białorusini zawsze byli sobie bliscy. Rzeczpospolita powstała ze zjednoczenia naszych dwóch państw. Ja np. pochodzę z okolic Nieświeża, moi rodzice do 1939 r. żyli na terytorium Polski, mama chodziła do polskiej szkoły. Do tej pory mamy dobry stosunek do Polaków i do Kościoła. Powinniśmy się prawdziwie przyjaźnić. Rozmawiać, spotykać się. Dlaczego np. nie ma spotkań prezydentów?
PAP: Będzie pan rozmawiał o zaproszeniu prezydenta Andrzeja Dudy na Białoruś?
M.M.: Nie mam takich pełnomocnictw. Gdyby do takiego spotkania miało dojść, to powinno ono być bardzo dobrze przygotowane.
PAP: Od 2015 r. mówi się o normalizacji relacji między Białorusią i UE jako całością i z jej członkami. Co jest główną przyczyną tego procesu: gospodarka, geopolityka?
M.M.: Białoruś prowadzi politykę wielowektorową konsekwentnie od 1994 r. Owszem, można mówić o etapach, po 2015 r. nasze relacje z UE się poprawiły i uważamy, że ten proces należy poszerzać. Vaclav Havel mówił, że drzwi do domu europejskiego powinny być uchylone, żeby zachęcały tych, którzy nie są jego mieszkańcami. Naszym partnerem strategicznym jest Rosja. Cenimy to i umacniamy tę przyjaźń i współpracę. Mamy doskonałe relacje z Chinami, z szeregiem innych państw. Liczymy na swoje siły i nie chcemy handlować suwerennością i niepodległością czy brać na siebie zobowiązań, które mogłyby w efekcie wpłynąć na naszą państwowość. Dlatego ważnym celem mojej wizyty w Polsce jest wzmocnienie zaufania i rozszerzenie współpracy we wszystkich sferach: handlowej, humanitarnej, politycznej. Jesteśmy przecież sąsiadami.
PAP: Oprócz Warszawy odwiedzi pan także Białystok. Odbędzie pan spotkanie z diasporą. Tam może pan uzyskać pełną informację o tym, jak żyje się Białorusinom w Polsce.
M.M.: Nigdy nie byłem w Białymstoku. To spotkanie będzie miało czysto ludzki aspekt, nie polityczny. Szanujemy decyzje polskich władz. Są one waszym suwerennym prawem.
Rozmawiała w Mińsku Justyna Prus (PAP) / agkm
INFORMACJE O BIAŁORUSI: RAPORT BIAŁORUŚ >>>
INFORMACJE O BIAŁORUSI: RAPORT BIAŁORUŚ24.pl >>