Z różnych stron Europy napływają krytyczne reakcje na rozprawę reżimu białoruskiego z opozycją po wyborach prezydenckich. Białoruska opozycja apeluje o solidarność. Ze szczególną uwagą sytuacja na Białorusi jest analizowana przez władze polskie.
Pięciu liderów białoruskiej opozycji, którzy kandydowali w niedzielnych wyborach prezydenckich i zostali zatrzymani po demonstracji w Mińsku, znajduje się w areszcie śledczym KGB - podało we wtorek Radio Swaboda. Łącznie po manifestacji w wieczór wyborczy zatrzymano ponad 600 osób, większość skazano na kary od 5-15 dni aresztu.
Prowokacja służb
Opozycja białoruska apeluje o solidarność z aresztowanymi i kwestionuje wyniki wyborów prezydenckich, w których Aleksander Łukaszenka zdobył niemal 80 proc. głosów. Przedstawiciele opozycji oświadczyli we wtorek, że atak na drzwi budynku rządu podczas niedzielnej demonstracji w Mińsku był prowokacją struktur siłowych - białoruskich albo rosyjskich.
Premier Donald Tusk zapowiedział we wtorek, że Polska będzie starała się poinformować wszystkich partnerów w UE i USA, "jak naprawdę wyglądały wybory na Białorusi i co tam się rzeczywiście dzieje".
- Polski nie stać na to i w przyszłości nie będzie stać na to, by udawać, że nie ma Białorusi, dlatego naszym prawdziwym zadaniem, jeśli chodzi o kwestię białoruską, jest próba przyjmowania inicjatyw i nadawania tonu pewnym działaniom całej UE wobec Białorusi - powiedział Tusk.
Premier zapowiedział, że przyjdzie kiedyś taki czas, "kiedy będziemy mogli powiedzieć więcej na temat działań Polski na rzecz zmiany sytuacji na Białorusi w stronę przestrzegania praw człowieka". Jak dodał, "mamy dzisiaj ekskluzywne możliwości zdobycia pewnych informacji, a także dotarcia z pomocą, będziemy starali się przede wszystkim poinformować wszystkich naszych partnerów w UE, Stanach Zjednoczonych o tym, jak naprawdę wyglądały wybory na Białorusi i co tam się rzeczywiście dzieje".
Sikorski: uwolnić działaczy
Szef MSZ Radosław Sikorski we wtorkowej rozmowie z ministrem spraw zagranicznych Białorusi Siarhiejem Martynauem zażądał uwolnienia wszystkich zatrzymanych i aresztowanych działaczy opozycyjnych na Białorusi.
Prezydium sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych potępiło sytuację na Białorusi i zażądało od jej władz zaprzestania stosowania przemocy wobec opozycji. W swoim stanowisku posłowie zaapelowali też o stanowczą reakcję w tej sprawie Polski, Rady Europy i UE.
Inscenizacja nie wybory
Prezydium w imieniu całej komisji wyraziło "najgłębsze oburzenie i stanowcze potępienie wobec pobicia i uwięzienia uczestników manifestacji na ulicach Mińska". Zdaniem posłów wydarzenia niedzieli wyborczej w Mińsku potwierdziły, że "względnie spokojna kampania wyborcza była jedynie inscenizacją na użytek opinii międzynarodowej, zaś faktyczną legitymacją władzy pozostają przemoc i represje polityczne".
Polska chce sankcji?
W reakcji na ostatnie wydarzenia w Mińsku, UE powinna rozważyć sankcje wobec władz Białorusi, które jednak nie powinny uderzać w społeczeństwo białoruskie - to według nieoficjalnych informacji PAP, opinia pojawiająca się w otoczeniu prezydenta Bronisława Komorowskiego.
O sytuacji na Białorusi po niedzielnych wyborach prezydenckich Komorowski rozmawiał we wtorek rano z ministrem Sikorskim.
Już wcześniej polski prezydent zapowiedział, że będzie prosił Sikorskiego "by zechciał (...) aktywnie zachęcać Unię Europejską, być może na poziomie ministrów spraw zagranicznych, do opracowania wspólnych zasad, strategii, postępowania wobec Białorusi po wyborach".
Z apelem do wszystkich demokratycznych rządów i opinii publicznej o podjęcie konkretnych kroków na rzecz wsparcia ludzi, którzy na Białorusi "mimo przemocy i terroru prowadzą działania na rzecz demokracji i wolności", zwróciła się we wtorek grupa byłych działaczy opozycji z czasów PRL. Apel powstał z inicjatywy doradców prezydenta Komorowskiego, Jana Lityńskiego i Henryka Wujca.
MSZ Ukrainy wyraziło zaniepokojenie w związku z "nieproporcjonalnym użyciem siły" wobec opozycji podczas demonstracji w Mińsku w dniu wyborów na Białorusi. Szef departamentu polityki informacyjnej MSZ w Kijowie Ołeh Wołoszyn zapowiedział, że Ukraina oprze swe stanowisko w sprawie wydarzeń na Białorusi na podstawie wniosków wyborczej misji obserwacyjnej OBWE.
W poniedziałek OBWE oceniła, że Białorusi "bardzo daleko do wolnych wyborów". Obserwatorzy skrytykowali m.in. liczenie głosów i akcję milicji wobec opozycyjnych liderów i demonstrantów.
OBWE zażądała też od władz białoruskich wyjaśnień w sprawie zatrzymania opozycyjnych kandydatów, dziennikarzy i obrońców praw obywatelskich. Akcję przeprowadzoną przez białoruską milicję wobec demonstrantów kwestionujących wyniki wyborów nazwano "autorytarną rozprawą".
"Plany Zachodu legły w gruzach"
Dziennik "Washington Post" uznał we wtorek, że plany Zachodu dotyczące wprowadzenia demokracji na Białorusi "legły w gruzach w niedzielę na Placu Niepodległości w Mińsku". Gazeta wzywa Zachód do przywrócenia sankcji.
- Przez kilka lat dyplomaci i Unia Europejska utrzymywali, że mogą odwieść „ostatniego dyktatora Europy”, białoruskiego prezydenta Aleksandra Łukaszenkę, od sojuszu z Rosją i zachęcić go do poprowadzenia kraju w kierunku prawdziwej niepodległości i demokracji. W niedzielę wieczorem plan wziął w łeb na Placu Niepodległości w Mińsku - ocenia waszyngtoński dziennik.
Stłumiony protest opozycji gazeta nazywa "największą dotychczas demonstracją przeciwko Łukaszence i oznaką tego, że kraj ma już dosyć reżimu w stylu sowieckim".
- Za jednym uderzeniem Łukaszenka zakończył wysiłki UE i USA, które chciały z nim utrzymać dobre stosunki. Zaoferowany przez Europę pakiet pomocowy opiewający na 3,6 mld dolarów w zamian za przeprowadzenie wolnych i sprawiedliwych wyborów zapewnie zostanie zlikwidowany - ocenia gazeta.
Niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" uważa, że UE powinna jak najszybciej ponownie wprowadzić w życie sankcje wobec Łukaszenki i jego popleczników, zawieszone w zeszłym roku. - Już od szesnastu lat Aleksander Łukaszenka jest u władzy - i teraz nastąpią kolejne cztery lata. Biedna Białoruś! - pisze "FAZ", komentując sytuację po niedzielnych wyborach prezydenckich w tym kraju.
Hiszpański dziennik "El Pais" wyraża opinię, że Unia Europejska nie może dłużej hołubić prezydenta Łukaszenki po nowej, pełnej przemocy farsie wyborczej na Białorusi. Gazeta przypomina, że Łukaszenka "już od 16 lat wsadza przeciwników do więzienia, ucisza nieśmiało krytykujące rząd środki masowej informacji i rządzi tą byłą białoruską republiką sowiecką jak dawniej szef kołchozu".
Francuski "Le Figaro" wyraża opinię, że Łukaszenka ponownie zdecydował się zamknąć drzwi swego kraju przed Europą. W opinii francuskiej prasy, zaraz po niedzielnych wyborach białoruski przywódca "zakneblował" opozycję.
Zobacz najlepsze zdjęcia minionego roku>>>
rk