Od czwartku Palestyna to „nieczłonkowskie państwo-obserwator”. Palestyńczycy podkreślają, że dla nich najważniejsze jest słowo „państwo” a rezolucja ONZ oznacza, że w praktyce świat zaakceptował istnienie państwa palestyńskiego. Wiele osób z którymi rozmawiałem w czasie wieczornego świętowania w centrum Ramallah mówiło: „mamy swoje państwo”.
W praktyce jednak droga do niepodległej Palestyny jest znacznie dłuższa. Palestyńczycy uzyskali na razie jedynie symbol – uznanie przez ONZ, że granice ich przyszłego kraju będą przebiegać w kształcie sprzed 1967 roku. To jak dotąd najważniejszy sukces Mahmuda Abbasa w ONZ. Drugim jest wynik głosowania – 139 krajów „za”, 8 „przeciw” i „41” (w tym Polska) wstrzymujących się. Dawno już świat w tak dobitny sposób nie stanął za Palestyńczykami, a przeciwko Izraelowi.
Rezolucja ONZ oznacza jednak, że mamy do czynienia z wyrobem czekoladopodobnym, „czymś na kształt państwa”. Palestyna stanie się państwem dopiero, gdy uzyska status członka ONZ. Już teraz jednak władze Autonomii Palestyńskiej mogą ubiegać się o członkowstwo w organizacjach międzynarodowych, m.in. w Międzynarodowym Trybunale Karnym w Hadze, co zresztą w Ramallah podkreślają na każdym kroku. Członkostwo w Trybunale oznacza bowiem pozywanie Izraela za osadnictwo, czy ograniczanie swobody poruszania się.
Ale tu pojawia się kolejny problem. Izrael nie jest członkiem Trybunału, bo nie podpisał stosownych konwencji. Pytana przeze mnie o to Hannan Ashrawi, najbardziej wpływowa kobieta w Organizacji Wyzwolenia Palestyny, podaje przykład Sudanu, który również nie jest członkiem MTK. „Mimo to, Trybunał ściga oskarżonego o zbrodnie przeciwko ludzkości prezydenta Omara al-Baszira”. Jak będzie w praktyce? Inshallah czyli „jak Bóg da”, jak często mówią muzułmanie.
Niektórzy Palestyńczycy z którymi rozmawiałem dziwili się, dlaczego już rok temu Mahmud Abbas nie wnioskował o „non-observer member”, zamiast składać wniosek o uznanie państwowości Palestyny, który to dokument od razu skazany był na porażkę poprzez weto Stanów Zjednoczonych. Kruczek prawny polega na tym, że tegoroczny wniosek poddano pod głosowanie w Zgromadzeniu Ogólnym, gdzie nikt nie ma prawa weta, a nie w Radzie Bezpieczeństwa, jak rok temu.
Być może to jedna z odpowiedzi – rok temu Mahmud Abbas potencjalnie przegrał. Ale wobec rozbudzonych nadziei Palestyńczyków, mógł wtedy powiedzieć: „Popatrzcie, Izrael i Stany Zjednoczone nie pozwoliły nam na państwo. Wobec czego, w tym roku musimy poprosić o mniej”. I właśnie to „mniej” w tym świetle wydało się Palestyńczykom „więcej”.
W glorii chwały Mahmud Abbas zapewne pojedzie niedługo do Strefy Gazy na rozmowy o pojednaniu Fatahu z Hamasem. Negocjacje nie będą łatwe, bo Abbas przyjedzie jako zwycięzca batalii w ONZ, ale przywódcy Hamasu z pewnością przypomną mu, że oni z kolei wygrali wojnę z Izraelem w Gazie.
Nie minęły 24 godziny od głosowania w ONZ, a izraelskie media podały informację o budowie kolejnych trzech tysięcy izraelskich domów na Zachodnim Brzegu, niedaleko największego i nabardziej chyba imponującego osiedla Maale Adumim. Nie sposób nie zauważyć tego miejsca, jadąc z Jerozolimy do Jerycha. Nowe domy mogą według Palestyńczyków przeciąć Zachodni Brzeg na pół. Decyzja o ich budowie jest w świetle prawa międzynarodowego nielegalna, ale nie pierwszy i nie ostatni zapewne to przypadek, kiedy w czasie istotnych wydarzeń na Bliskim Wschodzie na światło dzienne wychodzi informacja o nowych osiedlach.
I niech mi ktoś powie, że na Bliskim Wschodzie niewiele się dzieje.
Wojciech Cegielski/Polskie Radio
>>> Zapiski z podró ży Wojciecha Cegielskiego mg alt="''" src="https:\/\/static.polskieradio.pl/ad9aa85c-bf8a-48ea-946e-c43ef5ebe422.file" />