Jak Polacy postrzegają samych siebie i na czym ten obraz jest oparty? Zdaniem prof. Izabelli Bukraby-Rylskiej, różnice w odbieraniu nas samych często mogą wynikać z dość trwałego podziału w polskim społeczeństwie na elitę i warstwę niższą.
59:53 Debata Dwójki 2024_11_12-19-00-06.mp3 Jaki jest współczesny portret Polaków? (Debata Dwójki)
Między elitą a ludem
- Kiedyś w imieniu całego społeczeństwa wypowiadała się arystokracja. Pamiętamy tę frazę Zygmunta Krasińskiego z jego listu do przyjaciela, że tylko arystokracja to Polska, reszta jest do niczego. Tak zwane elity później przejęły sporo z tego sposobu myślenia, takiego wysferzonego, odnoszącego się z ogromnym dystansem do swojego społeczeństwa. Myślę, że takich kompleksów peryferyjności, gorszości wobec Zachodu raczej nie spotyka się u ludzi z mniejszych miejscowości, ja to wiążę właśnie z tą perspektywą odgórną, która czuje się zobowiązana do dystansowania się od własnego społeczeństwa - zauważyła socjolog.
Czytaj też:
Pozytywna ocena własna
Jeśli cofniemy się do epoki odrodzenia, zauważymy dominujące myślenie afirmatywne o sobie i o ustroju politycznym.
- Jest chociażby wizerunek człowieka poczciwego u Reja i jest to absolutna aprobata stanu szlacheckiego, bycia na wsi – u siebie. Krytyczność tej krótkiej rozprawy jest dość umowna, bo jak się ją zobaczy w perspektywie gatunku, poświęconego pewnej konfrontacji klas społecznych, to na tym ten gatunek polega. Publicystyka zawsze polegała na tym, że to jest o naprawie Rzeczypospolitej - zwróciła uwagę prof. Anna Nasiłowska.
- Ta rola literatury – pokazywanie co jest źle, przez długie wieki była powtarzana także z tego powodu, że dyskusje polityczne nie były możliwe. W oświeceniu nastąpił w dziełach literackich zwrot ku temu, żeby tłumaczyć Polakom, że np. to bardzo źle, że nie kupują książek – tu Adam Naruszewicz "Chudy literat", albo że powierzchownie absorbują wzory zachodnie – Krasicki "Żona modna". Cała sfera dyskusji literackich przejmuje rolę świadomości krytycznej i raczej należy to chwalić niż ganić - wyjaśniła historyczka literatury.
Fatalne skutki potopu szwedzkiego
Trudno jednoznacznie określić, kiedy dokładnie Polacy zaczęli postrzegać swój portret negatywnie. Michał Gniadek-Zieliński podkreśla jednak, że nie jest temu winien okres romantyzmu, gdy kraj walczył o odzyskanie niepodległości, a powszechnym tematem w literaturze był patriotyzm i walki o wyzwolenie. Należy się cofnąć bowiem jeszcze do baroku.
- Ważną cezurą jest potop szwedzki. To jest moment, kiedy następuje przekształcenie polskiej wyobraźni politycznej, w której obrywamy regularnie. Załamuje się pewien obraz, konstytutywny dla całej wspólnoty narodowej, jaką wtedy jest tak zwany naród polityczny, czyli obraz szlachcica-obywatela, który się kieruje cnotą. Wspólnota narodowa, nawet jeżeli miała pewne kompleksy – a wiemy, że miała – to jednak potrafiła je sobie zadośćuczynić na pewnych polach. Natomiast potop szwedzki doprowadził do sytuacji załamania absolutnie na każdym poziomie, nawet tak podstawowym, jak dostęp do żywności.
Nowe cechy Polaków
XVII wiek, czyli moment druzgocącej klęski Polaków w starciu z ze Szwedami, był impulsem do powstania nowej cechy polskości, którą stała się pasyjność. W literaturze wielką popularność zyskują lamenty.
- Literatura barokowa szczególnie umiłuje sobie ten sposób wypowiedzi. To jest ten moment, w którym te topiczne funkcje literatury tyrtejskiej, która ma zdiagnozować problem, zaczęły nabierać bardzo immanentnej roli. Zaczęliśmy w jakiś sposób również kontemplować tę swoją tragedię.
Umiłowanie wolności
Jedną z istotnych cech Polaków jest umiłowanie wolności. Topos ten – choć kojarzony przede wszystkim z romantyzmem i walką o odzyskanie niepodległości, zdaniem Michała Gniadka-Zielińskiego narodził się jeszcze w średniowieczu. Możemy odnaleźć go chociażby w kronikach Wincentego Kadłubka.
- Żywię przekonanie, że w wymiarze ideowym wszyscy jesteśmy plemieniem kadłubkowym. On w nas zaszczepił gen umiłowania wolności. Kadłubek w "Polskich dziejach bajecznych" wyłożył opowieść o tym, jak to Polacy żyją sobie jak taka magma ludzka, niby odnoszą wielkie zwycięstwa, ale nie potrafią się z nich cieszyć. Są jakimś populus, ale jeszcze nie nacją. I w tym momencie na arenie dziejów polskich pojawia się Grakchus, obwołany wspólnikiem królestwa a później władcą. I pierwsze, co robi, to nadaje prawa. W tym momencie uczony historiograf okrasza wszystko anegdotą, że wtedy właśnie nastąpiły narodziny naszej wspólnoty. Ta piękna opowieść ma pokazać, że prawdziwa wolność tkwi w umiłowaniu prawa i w służeniu temu prawu.
Czytaj też:
Pogarda dla imperializmu
Historyk zwrócił uwagę, że autor "Kroniki dziejów Polski" stara się opowiedzieć o historii Polaków jako historii wspólnoty wolności, która jednak podąża za prawami.
- On przynosi ideał rzymski nad Wisłę. Ale w momencie, kiedy Rzymianie wchodzą na ścieżkę imperialną, to Polacy ratują ideę świętej wolności i wskrzeszają ten wieczny ogień. Kiedy mówi się o jakimś wykrystalizowaniu się narodu polskiego w średniowieczu, często przywołujemy konteksty konfliktów z Niemcami. Pojawia się też ta Wanda, która nie chciała Niemca. Ale ona go nie chciała, bo Polacy są narodem wolnym, nie chcą imperium.
Kompleksy Polaków wobec Zachodu
W dyskusji publicznej słychać czasem głosy, że Polaków łączy nie duma, a kompleksy wobec Zachodu. Czy rzeczywiście nieustannie spoglądamy za granicę z poczuciem niższości? - My raczej pozycjonujemy siebie jako wręcz stojących wyżej, ale niedocenionych - podkreślił historyk. - Lubimy podkreślać, że w czymś byliśmy pierwsi. Dlaczego piszą, że Skłodowska była Francuzką, jak ona tylko jest nią po mężu, a tak naprawdę Polka? Lubimy podkreślać, że to wspólne dziedzictwo, ale byliśmy pierwsi. Chcemy, żeby dostrzeżono nasz współudział.
- Teraz jest głos w dyskursie, że po co nam polskość, skoro mamy europejskość, że to jest nowy etap rozwoju narodu. Ale Polacy zawsze postrzegali siebie jako Europejczyków, co więcej przywiązanych do tych tradycji Zachodnich. I w tej europejskości właśnie próbowaliśmy zdobyć jakąś pozycję. Odnoszę też wrażenie, że jeżeli gdziekolwiek się dyskutuje o polskości, to zaraz wchodzą kompleksy. Jakbyśmy byli na spotkaniu terapeutycznym: "to teraz porozmawiajmy, z czym mamy problem". Mamy różne problemy, ale być może już czas pójść w troszkę w innym kierunku - dodał Michał Gniadek-Zieliński.
***
Tytuł audycji: Debata Dwójki
Prowadziła: Michał Nowak
Goście: prof. Izabella Bukraba-Rylska (socjolożka z Collegium Civitas), Michał Gniadek-Zieliński (Wydział Historii UW), prof. Anna Nasiłowska (Instytut Badań Literackich PAN)
Data emisji: 12.11.2024
Godz. emisji: 19.00
am