"Dla mnie skrzypce reprezentowały kunszt, doskonałość i głębię, antytezę galerii handlowych, wielkich butelek coli, młodzieżowych ciuchów i bezmyślnego konsumpcjonizmu. W przeciwieństwie do słuchania iPoda, gra na skrzypcach jest trudna i wymaga skupienia, precyzji oraz interpretacji" - pisze Amy Chua w "Bojowej pieśni tygrysicy".
Córka chińskich imigrantów, matka dwóch dziewcząt, opowiada historię własnej rodziny. Jej książka w Ameryce wywołała burzę i gorącą dyskusję na temat zachodniego systemu wychowania. – W Stanach przeprowadzono ankietę i 60 proc. respondentów odpowiedziało, że chińskie wychowania jest słuszne - powiedział Radosław Pyffel, socjolog, sinolog, szef Centrum Polska-Azja, który w Chinach i na Tajwanie był nauczycielem.
Aby pokazać o czym mówimy zacytujmy fragment książki. "Chińska matka wychodzi z założenia, że (1) naukę stawiamy na pierwszym miejscu; (2) szóstka minus to zły stopień; (3) dziecko ma wyprzedzać resztę klasy w matematyce o dwa lata; (4) nie należy chwalić dzieci publicznie; (5) jeśli dziecko kiedykolwiek poróżni się z nauczycielem lub instruktorem, zawsze stajemy po stronie nauczyciela lub instruktora; (6) dzieci mogą uczestniczyć jedynie w zajęciach, w których jest szansa na zdobycie medalu, (7) złotego, oczywiście."
- To jest niesamowite zupełnie połączenie, ponieważ te dzieci, z naszego punktu widzenia mieszane z błotem, nie czują się w taki sposób. One mają poczucie, że doświadczają ze strony rodzica bardzo dużego zainteresowania. W wychowaniu chińskich rodziców jest przekaz dodający dzieciom pewności siebie, nabierają przekonania, że przy zwiększonym wysiłku mogą osiągnąć wszystko - wyjaśniła w "Klubie Trójki" Aleksandra Piotrowska, psycholog.
Ale tylko w obszarze, który wybierze rodzic. Wśród rzeczy wymienionych przez Amy Chua w książce jako te, których jej córkom nigdy nie było wolno, znalazło się bowiem - decydować o wyborze kółek zainteresowań.
- W kulturze chińskiej nie ceni się możliwości wyboru, ideałem człowieczeństwa jest dostosowanie się do grupy, zharmonizowanie się z otoczeniem. Poza tym uważa się, że dziecko nie jest zdolne podejmować takich decyzji, więc zasadnicze podejmują rodzice – wyjaśnia Pyffel. Ponadto rodzicom, ale też zwierzchnikom, oddaje się bezwzględne posłuszeństwo.
Ale, co ważne, nie jest to relacja jednostronna. Chiński rodzic całkowicie się oddaje dzieciom, nie tylko nakazuje i stawia wymagania ale i pomaga, angażuje się. – Autorka przez cały dzień pełni funkcję usłużną wobec córek, ona je obsługuje, nie zrzuca zajmowania się dziećmi na inne osoby - podkreśla psycholog.
Różnic jest wiele. W kulturze zachodniej chwalimy każdy wytworów dziecka nawet, jeśli został wykonany niedbale, w Chinach istotne jest by się nieustannie doskonalić. W Europie i USA młodzi ludzie marzą o byciu celebrytą, aktorem, który to w Chinach jest zawodem zdegradowanym. My cenimy indywidualizm, nonkonformizm i kult twórczości, dla Chińczyków cnotą jest posłuszeństwo.
Aleksandra Piotrowska dodaje, że chiński sposób wychowania zakłada pewną izolację dziecka od rówieśników. Córki Amy nie nocują u koleżanek, nie spotykają się, żeby się bawić, nie biorą udziału w szkolnych przedstawieniach, bo to wszystko jest marnowaniem czasu. – Wszystko, co ułatwiałoby nawiązywanie bliskich więzi z innymi, przegrywa z pracą, z której mogłoby coś wynikać – podkreśla.
Oczywiście chiński system wychowania ma też wiele słabości. Książka mówi o zdolnych córkach odnoszących sukcesy, ale co z mniej zdolnymi dziećmi, które nie mają szans na złoty medal i pierwsze miejsce w klasie?
Jak podkreślają goście Dariusza Bugalskiego ta książka zmusza do stawiania pytań o stan zachodniego społeczeństwa, kulturową i gospodarczą konkurencję amerykańsko-chińską oraz najlepszy możliwy sposób wychowania. Być może znajduje się on gdzieś po środku.
Aby usłyszeć, dlaczego Chińczycy nazywani są Żydami Azji, wystarczy kliknąć w ikonę dźwięku w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.
Audycji "Klub Trójki" można słuchać od poniedziałku do czwartku tuż po 21.00. Zapraszamy.
(asz)