Ich współpraca zaczęła się przypadkowo. – Edward Stachura był znudzony poezją. Odkrył, że tekst piosenki to trochę co innego niż wiersze. Odkrył gitarę, na której potrafił zagrać tylko kilka akordów. Douczałem go. Zaczął przywozić teksty, które były dla mnie całkowitym olśnieniem. Tak zaczęły powstawać nasze piosenki – mówi Jerzy Satanowski, kompozytor, przyjaciel Edwarda Stachury. Właśnie ukazała się jego książka "Biała Lokomotywa", w której opisuje swoją znajomość z kultowym pisarzem i poetą. W "Leniwej niedzieli z Jedynką" Jerzy Satanowski był gościem Marii Szabłowskiej.
– Edward Stachura zarabiał, recytując swoje wiersze. Ale pieniędzy nie miał dużo, bo często występował za zwrot kosztów – opowiada Satanowski. W dodatku kiepsko się z tym czuł: był jąkałą i czasami się zacinał. Gdy śpiewał, nie jąkał się, dlatego zmienił wieczory autorskie w recitale.
Autor "Białej Lokomotywy" opowiada, że w początkach pracy artystycznej z Edwardem Stachurą, największe problemy były ze sprzętem muzycznym. – Zdobycie dobrze brzmiącej gitary w tamtych czasach to był nie lada wyczyn. Próbowaliśmy ciągle z różnymi instrumentami. Edek miał straszliwego pecha, bo miał nadpobudliwych kolegów. Bruno Milczewski rozwalił mu dwie gitary. Później Edward pojechał do Meksyku. Przywiózł taką gitarę, na którą trzeba było zbierać dwa, trzy lata. Takiego brzmienia nie miało żadne pudło w okolicy – wspomina Jerzy Satanowski.
Edward Stachura popełnił samobójstwo w wieku 42 lat. Dzisiaj miałby 74 lata. – Spotkałem go przed śmiercią. Powiedział, że jutro nie będzie żył. Był człowiekiem zdecydowanym. Wszystko, co postanawiał, zawsze realizował. Następnego dnia jechałem pociągiem i usłyszałem w radio wiadomość, że nie żyje. Właściwie byłem na to przygotowany – kończy Jerzy Satanowski.
Rozmawiała Maria Szabłowska.
(mg)