Martin Pollack: problemu imigracji nie da się rozwiązać przez budowanie murów

Ostatnia aktualizacja: 26.03.2012 22:00
- Europa jest jak dziecko, które myśli, że jak zamknie oczy, to go nie widać - mówił w Dwójce austriacki pisarz, tłumacz i publicysta. - Najwyższy czas zacząć dostrzegać problem i go rozwiązać.
Audio
  • Martin Pollack: problemu imigracji nie da się rozwiązać przez budowanie murów
Martin Pollack, Lipsk, marzec 2011.
Martin Pollack, Lipsk, marzec 2011. Foto: Florian Eisele Dostawca: PAP/DPA

- Problem emigracji dopiero się zaczyna. Cały świat zaczyna się ruszać: Afryka, Azja… Spójrzmy dokoła. Tu w Wiedniu, ci ludzie, którzy tu pracują to już nie są Austriacy; ta dziewczyna jest z Tajlandii, ten chłopak to Afrykańczyk - mówi Martin Pollack.

Ludzie z Azji i Afryki prą do Europy, wyobrażając sobie, że tu są złote góry. Dokładnie tak samo wyobrażał sobie biedny chłop z Galicji, kiedy na poczatku ubiegłego wieku jechał do Ameryki. Większość imigrantów przebywa w Europie nielegalnie i nie ma pracy, bo nie ma do niej prawa. Trafia do obozu, jest na utrzymaniu państwa. A może też trafić do szarej strefy: pozbawieni prawa do pracy a nie mogący powrócić do ojczyzny ludzie stają się przestępcami. Te procesy powodują wzrost już nie nacjonalizmu, ale wręcz ksenofobii.

- Widać to w niegdyś liberalnych krajach. Mamy ten problem i w Holandii, Danii, we Francji, Niemczech, Norwegii. Nie chcą obcych. Chcą być tylko ze sobą.  Prawicowi politycy tylko żerują na tym.

Nie możemy rozwiązać tego problemu przez budowanie murów. To nie te czasy. Najwyższy czas, żeby Europa znalazła rozwiązanie. Zapewne najlepszym rozwiązaniem jest rozwinięcie tych krajów, z których imigranci pochodzą. Każdy przecież ma swój kraj, który kocha. Tylko jeśli tam nie ma z czego żyć, to co robić? Przez kilkanaście lat udawaliśmy, że problemu nie ma. To była wielka pomyłka – i teraz mamy, właśnie dlatego, problem.

Pollock podaje przykład Polski: jeszcze dwadzieścia lat temu Polacy w Austrii pracowali na czarno, wykonywali "brudne" zawody, których nie chcieli wykonywać Austriacy. Dziś kiedy się pojedzie na narty co trzecia osoba to Polak na wakacjach: przyjechali własnymi świetnymi samochodami, siedzą w drogich restauracjach. Polacy w Austrii wykonują zawody wymagające kwalifikacji: są dziennikarzami, lekarzami…

W XIX i na poczatku XX wieku sytuacja była inna: Stany Zjednoczne, Brazylia, Argentyna potrzebowały rąk do pracy, potrzebowały ludzi. Sytuacja Europy jest inna.

- Europa powinna zapewnić imigrantom pracę, sprawić, by czuli się tu jak u siebie. Teraz jest wręcz odwrotnie. Oni czują się tu obcy, nie chciani. To sytuacje bardzo nieprzyjemne. W szpitalach, domach starców starymi Austriakami opiekują się młode dziewczyny ze Wschodniej Europy. My ciągle udajemy, że ich nie potrzebujemy. A przecież każdy wie, że Austria już nie funkcjonuje bez tych ludzi!

Europa zatem jednocześnie potrzebuje imigrantów i ich nie chce. I to jest istota problemu.

W swojej ostatniej książce "Cesarz Ameryki. Wielka ucieczka z Galicji" Martin Pollack opowiada o wielkiej fali emigracji, która ruszyła z Galicji pod koniec dziewiętnastego wieku, pchając w nieznane setki tysięcy Żydów, Rusinów, Słowaków i Polaków spragnionych lepszego życia. Była to rozpaczliwa ucieczka przed nędzą, głodem i powołaniem do wojska, ale przede wszystkim – pielgrzymka do ziemi obiecanej.
W wiedeńskiej kawiarni z Martinem Pollackiem o współczesnej emigracji do bogatej Europy – z tych samych powodów – tysięcy Azjatów, Afrykańczyków czy wschodnich Europejczyków, a także o tym, jak zmienia się Europa – rozmawiała Hanna Maria Giza.
***
Martin Pollack urodził się w 1944 roku w Bad Hall w Górnej Austrii. Tłumacz, eseista, publicysta. Studiował literaturę słowiańską i historię Europy Wschodniej w Wiedniu i Warszawie. Do 1998 roku pracował jako redaktor i korespondent czasopisma "Der Spiegel", obecnie pisze i tłumaczy (przełożył m.in. na niemiecki wszystkie książki Ryszarda Kapuścińskiego).
Polskim czytelnikom znane są jego książki "Po Galicji. O chasydach, Hucułach, Polakach i Rusinach. Imaginacyjna podróż po Galicji Wschodniej i Bukowinie", "Ojcobójca. Przypadek Filipa Halsmanna",  "Śmierć w bunkrze. Opowieść o moim ojcu", a także "Dlaczego rozstrzelali Stanisławów".
W marcu 2011 roku odebrał Lipską Nagrodę Książkową na rzecz Porozumienia Europejskiego

Czytaj także

Galicyjski chłop podbija Brazylię

Ostatnia aktualizacja: 20.12.2011 14:50
Nawet nie wiedzieli dokąd płyną. Nie mieli jednak nic do stracenia. Szczerze wierzyli w zapewnienia, że w Brazylii drogi są ze złota i każdy ma swoją małpkę-służącego.
rozwiń zwiń