- Zawsze był drobny, szczupły. Nie robił wrażenia mocarza, którym był, jeśli chodzi o malarstwo. Zamknięty w sobie, z trochę sarkastycznym, trochę ironicznym uśmieszkiem, cedzący słowa, by wyraźnie powiedzieć: tu jestem za, a tu przeciw. Nic z żyjącego pełnym życiem artysty. Przeciwnie… - wspomina prof. Mieczysław Porębski.
Andrzej Wróblewski był znakomicie wykształcony i konsekwentny w swoich poczynaniach. Był świadom tego, co niosą ze sobą czasy powojenne.
- Nasza tradycja była tradycją romantyczną roli artysty, który ma obowiązki wobec społeczeństwa. Chcieliśmy wziąć je na siebie, a w największym stopniu wziął je na siebie Andrzej Wróblewski. I to budziło podziw – mówi Andrzej Wajda.
Ponoć nie lubił malować. Przyznawał się do tego, że najchętniej siedziałby w fotelu, mówił, co trzeba zrobić, a ktoś malował by za niego. W kontaktach osobistych niełatwy, za oschłością skrywający wielką wrażliwość. W myśli precyzyjny, w sztuce – świeży i nowatorski.
Takim po kilkudziesięciu latach pamiętają go przyjaciele.
- Wykorzystał każdą chwilę swojego życia - mówi Andrzej Wajda. - Widocznie wiedział, że jest zaprogramowany na krótkie życie....
W audycji Aleksandry Łapkiewicz usłyszeliśmy archiwalne nagrania prof. Mieczysława Porębskiego oraz wypowiedzi Andrzeja Wajdy, Tadeusza Różewicza i nieżyjącego już Jana Tarasina. Mówili oni o drodze artystycznej Andrzeja Wróblewskiego, jego wycieczce w stronę socrealizmu i powrocie do własnego widzenia świata i symboliki barw.
***
Urodzony w 1927 w Wilnie, Andrzej Wróblewski zmarł w 1957 roku podczas wyprawy w Tatry.
Stworzył indywidualną, niezwykle sugestywną formułę malarstwa figuratywnego, wciąż inspirującą, będącą punktem odniesienia dla twórców następnych pokoleń.