Musieli porzucić wszystko, zapomnieć kim byli, bez słowa opuścić kobiety, które kochali.
Doskonale wyszkoleni, niewyobrażalnie odważni, desperacko zdeterminowani, bezkompromisowi.
Byli gotowi poświęcić wszystko dla idei - Wywalcz Polsce wolność lub zgiń!
Zrzuceni na spadochronach do okupowanej Polski podejmowali samobójcze misje. Nieliczni, którzy przeżyli, trafili po wojnie do piekła komunistycznych więzień. Jednak nigdy się nie poddali. Do końca marzyli o wolnej Polsce.
Było ich trzystu, co dało im przydomek "polskich Spartan".
Pisanie o cichociemnych nie jest łatwe; zacierali przecież za sobą ślady niezwykle starannie.Mimo to Kacper Śledziński podjął się tego zadania. Jak mówi, sprawą interesował się już w szkole. Zainteresowania rozwijał konsekwentnie, aż postanowił dotrzeć do dokumentów, źródeł, świadków.
- W przypadku cichociemnych większość osób to świadkowie pośredni - mówi pisarz. - Poszukuję atmosfery, nie chcę poprzestać na suchych faktach. Starałem się wniknąć w sposób myślenia cichociemnych, postawić siebie w ich sytuacji. Czy byłbym w stanie postawić swoje życie na łut szczęścia?
Poświęcenie dla Ojczyzny było dla cichociemnych sprawą bezdyskusyjną. Nie zastanawiali się, czy warto. Była potrzeba, więc szli.
Jednym z cichociemnych był Stefan Bałuk "Starba" - dziś 99-letni weteran w stopniu generała brygady.
- Cichociemni nigdy nie byli grupą - podkreślił generał. - Działali samodzielnie i rozwiązywali zadania, które im powierzono.
W audycji usłyszeliśmy także (z nagrań archiwalnych) dramatyczne wspomnienia zmarłej w 2009 cichociemnej, jedynej kobiety w tej formacji, gen. Elżbiety Zawadzkiej "Zo". - To straszna tragedia, wybierać między rodziną a sprawą - mówiła przez łzy.
Spotkanie z Kacprem Śledzińskim, autorem książki o cichociemnych – elicie polskiej dywersji - oraz z gen. Stefanem Bałukiem ps. "Starba" przygotowała i prowadziła Hanna Maria Giza.