W jego blasku grzałem się...
- Pierwsze przedstawienie jakie obejrzałem to "Powolne ciemnienie malowideł" - opowiadał Wojciech Malajkat. - Pamiętam z niego więcej i może nawet rozumiem, bo widziałem je wielokrotnie: gdy już stałem się członkiem zespołu chodziłem za kulisy albo na widownię kiedy tylko mogłem. To było moje ukochane przedstawienie. "Opera za trzy grosze" to była przygoda, bo wszedłem tam w zastępstwo. Moje pierwsze spotkanie z mistrzem było w "Dziadach – improwizacjach" jako Gustaw-Konrad. Szczerze mówiąc, nie można było tego położyć bardziej, niż to zrobiłem. Moja współpraca z Jerzym Grzegorzewskim zaczęła się od klapy.
- Nie podzielam tego zdania – oponuje Jerzy Radziwiłowicz.
- Na szczęście – kontynuuje Malajkat – dyrektor Grzegorzewski nie stracił cierpliwości do mnie po tych "Dziadach" i zaczęła się cudowna, dwudziestojednoletnia, przygoda u jego boku. W jego blasku grzałem się…
Wymagający od aktorów i od widzów
Pierwszym kontaktem Łukasza Lewandowskiego z Grzegorzewskim był "Wujaszek Wania" – przedstawienie, które obejrzał jako widz (grał tam Wojciech Malajkat). Jeszcze na studiach Lewandowski zagrał w "Nocy Listopadowej". Oto jak poszła pierwsza próba:
- Pracowaliśmy z Jackiem Poniedziałkiem i Leszkiem Zduniem. Krótka próba, jakieś czterdzieści minut, po czym Jerzy Grzegorzewski powiedział: "Panie Jacku, 10 punktów, panie Leszku – 8, panie Łukaszu…" tu charakterystyczny ruch, czyli: bez komentarza. Taka była moja pierwsza próba. Ale to było spotkanie na zawsze.
- Nie od razu poczułem, że teatr Jerzego Grzegorzewskiego to mój teatr. Moim pierwszym kontaktem były "Wariacje", przedstawienie, z którego nie pojąłem absolutnie nic i to "niepojmowanie" Grzegorzewskiego zostało mi na długo. Ale poczułem, że to jest coś takiego, co nie daje spokoju - mówił krytyk teatralny Janusz Majcherek.
Stereotyp pierwszy: Grzegorzewski "używał" aktorów, umniejszał ich rolę
- Już dość dawno powołano do życia pojęcie "teatr plastyczny"; był to worek, do którego wrzucano artystów teatru zupełnie do siebie niepodobnych: Grzegorzewskiego, Szajnę, Kantora i Mądzika – starał się dociec genezy tego stereotypu Janusz Majcherek. - Aktor bywał używany jako element wizji plastycznej u Szajny, ale nigdy bym tego nie powiedział o aktorach grających u Grzegorzewskiego. Nawet teraz patrzę na panów i natychmiast widzę role, postaci, cały świat Grzegorzewskiego, utkany z ludzi: żywych, prawdziwych.
Zdecydowanie przeciwstawia się takiemu stawianiu sprawy Jerzy Radziwiłowicz: – Nikt nie zauważył, jak wielu aktorów dostawało nagrody na festiwalach za role w spektaklach Grzegorzewskiego!
Zarówno Jerzy Radziwiłowicz jak i Wojciech Malajkat opowiedzieli o swej pracy w spektaklach Grzegorzewskiego, o wspólnym z nim dochodzeniu do tego, co ostatecznie było sensem i istotą przedstawienia.
- Za całą stronę tekstową, za to, jak mówiłem Wielką Improwizację, odpowiadałem tylko ja. W taki sposób Grzegorzewski mnie "użył" - ironizuje Radziwiłowicz.
Stereotyp drugi: Grzegorzewski siebie, a nie pisarzy, ustawiał w centrum scenicznego świata
- Grzegorzewski był zakochany w literaturze, miał wyborny smak literacki – podkreśla Janusz Majcherek. – I z tą duchową swobodą człowieka świetnie oczytanego wyciągał te fragmenty, które były mu do czegoś potrzebne. Robił to w tym głębokim przekonaniu, dziś już niepojętym, że zwraca się do ludzi – swoich widzów, - którzy równie wybornie tę literaturę znają! Naszym psim obowiązkiem jest to znać; jesteśmy ludźmi o tego typu kulturze, że możemy dawać sobie tylko pewne sygnały, że rozumiemy swoje szyfry. To była istota stosunku Grzegorzewskiego do literatury.
- Jeżeli mówimy o tym i mamy pełną gębę tego, że "Dziady" mamy we krwi, to się porozumiemy tymi "Dziadami" tak jak ja je zrobię - zgadza się Jerzy Radziwiłowicz. – I on je robi i jest krzyk "ale my nic z tego nie rozumiemy" i okazuje się, że we krwi tylko tytuł mamy. Nic więcej. Zostaje coś obnażone. I to jest również rozmowa Grzegorzewskiego z rodakami.
W audycji przygotowanej przez Jacka Wakara usłyszeliśmy mnóstwo wspaniałych teatralnych anegdot i wzruszających wspomnień o wielkim artyście polskiego teatru. Artyście, który nie ma, niestety, kontynuatorów. Wykorzystane zostały również wypowiedzi Jerzego Grzegorzewskiego z nagrań archiwalnych.
Zapraszamy do wysłuchania audycji.