Kiedy Józef Wilkoń studiował w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, w polskim malarstwie dominował kierunek zwany taszyzmem. – Był to po prostu kult plamy jako autonomicznej formy – powiedział artysta. – Ja, pojmując tę modę po swojemu, wykorzystywałem podczas pracy kubły wody, mokry papier i przeróżne rozlewające się ciecze. Tworzenie w ten sposób traktowałem, jak grę kontrolowanych przypadków – nie ukrywał. Później zaczął malować na workach z cukrem, wykonanych z tkaniny grubej i gruzłowatej. Powstałe tym sposobem ilustracje wyglądały, jak gobeliny. – Malowałem je pędzlem na gruzłach worków, a sprawiały wrażenie utkanych – mówił Józef Wilkoń. Kiedy znudziły mu się worki, wpadł na pomysł, żeby wprowadzić do ilustracji rzeźby. – Wystarczyło nałożyć trochę polichromu, dobrać tło i sfotografować rzeźbę. Tak powstały ilustracje, które znalazły się w jednej z moich książek zatytułowanej „Psie życie”. Tekst tej książki też sam pisałem – opowiadał.
Skąd wzięły się inspiracje Józefa Wilkonia? – Przede wszystkim z natury. Zawsze ciągnęło mnie do malowania przyrody, zwierząt – mówił gość „Notatnika Dwójki”. Nie ukrywał też jednak inspiracji zdobytych w rodzinnym domu. – Czytałem, miedzy innymi, bajki braci Grimmów i Hansa Christiana Andersena. Mnóstwo bajek usłyszałem też od ojca – opowiadał. Artysta dodał, że to również dzięki ojcu, który zainteresował go malarstwem i rysowaniem, dostał się do Akademii Sztuk Pięknych. – Kiedyś przyjechał do mnie na uczelnię. Wówczas go – tak, jak siedział, w płaszczu i kapeluszu – w pół godziny namalowałem. Portret wyszedł bardzo dobrze, mam go jeszcze. Żałuję, że nie malowałem ojca więcej razy – powiedział Józef Wilkoń.
W Warszawskim Domu Artysty Plastyka można zobaczyć wystawę prac artysty. Opowiedziała o nich kuratorka wystawy, Irmina Dubaniowska-Kutek. – Znajdują się tu zarówno rzeźby, jak i rysunki. Najwcześniejsze prace pochodzą z lat 50., najnowsze z zeszłego roku – mówiła. Podkreśliła, że w dziełach Józefa Wilkonia prawie wcale nie pojawiają się postacie ludzkie, a jeśli już artysta je wprowadza, to tylko jako tło dla przedstawionych zwierząt. – Jednym z wyjątków jest zawierająca elementy drewniane rzeźba, która przedstawia Don Kichota i Sancho Pansę – mówiła Irmina Dubaniowska-Kutek. Zaznaczyła, że wystawa jest otwarta dla dzieci. – Można prace nie tylko oglądać, lecz także ich dotknąć – zachęcała.
Rozmawiał i audycję przygotował Dawid Dziedziczak.