- To był przełom w karierze Händla. Nie tylko ze względu na wybitną muzykę, lecz także jedno z najlepszych w jego dorobku librett - mówi Barbarze Schabowskiej krytyk operowy Piotr Kamiński. - Proste, zwięzłe, z jasnymi motywacjami postaci, bez konieczności wyjaśnia ich przeszłości. Oczywiście najważniejsi są bohaterowie: nakreśleni precyzyjnie i z wielką siłą. Myślę w szczególności o samej Rodelindzie, jednej z największych postaci tragicznych w historii opery - dodaje.
"Rodelinda" sięga daleko w głąb średniowiecza (VII w), do dziejów Longobardów, opowiadanych przez Pawła Diakona (zm. w 799 roku), benedyktyńskiego zakonnika z klasztoru Monte Cassino. Jego "Gesta Longobardorum" ("Historia Longobardów") to barwna opowieść o królach, rycerzach, intrygach politycznych i zmaganiach wojennych.
- W XVIII wieku libretta operowe odcięte były od bieżących spraw, zwykle opisywały wydarzenia z odległej przeszłości. Wizyta w teatrze miała bowiem służyć oderwaniu się od codzienności. To była sztuka rozrywkowa - wyjaśnia Jan Tomasza Adamus, szef zespołu Capella Cracoviensis, który 13 czerwca poprowadził w Krakowie wykonanie "Rodelindy". - Spektakle miały atmosferę turniejów śpiewaczych, a libretta służyły tylko do wywołania afektów u gwiazd wieczoru. Zdarzało się nawet, że pod wspólnym tytułem prezentowano fragmenty autorstwa różnych kompozytorów - dodaje.
Adamus podkreśla, że Händel dysponował najlepszymi śpiewakami epoki, co zobowiązuje organizatorów współczesnych inscenizacji. W XVIII-wiecznej obsadzie "Rodelindy" znaleźli się m.in. wielka diwa Franceska Cuzzoni w roli tytułowej (w Krakowie: Karina Gauvin) oraz słynny kastrat Senesino jako Bertarida. Dziś tę rolę powierza się zwykle kontratenorom (na "Opera Rara" był to Franco Fagioli). Czy słusznie? Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Barbary Schabowskiej z Piotrem Kamińskim i Janem Tomaszem Adamusem.