Szefowa rządu oceniła, że pierwotne kompromisowe rozwiązanie w sprawie Maassena - wynegocjowane 18 września przez przewodniczących partii koalicyjnych CDU, CSU i SPD "nie było przekonujące" dla społeczeństwa.
Maassen miał odejść z Urzędu Ochrony Konstytucji (BfV) i w zamian otrzymać lepiej płatną posadę sekretarza stanu w ministerstwie spraw wewnętrznych, co zostało powszechnie skrytykowane jako de facto awans.
Zdaniem Merkel ona sama za bardzo skupiła się na tym, by przeniesienie Maassena nie zakłóciło funkcjonowania MSW, a nie dość na tym, "co porusza ludzi". - Bardzo tego żałuję - powiedziała Merkel przed posiedzeniem kierownictwa swojej partii CDU w Berlinie. Jak dodała, nowe rozwiązanie w tej sprawie jest "bardzo sprawiedliwe, a także dające się zakomunikować".
Szef MSW, a także wchodzącej w skład koalicji partii CSU Horst Seehofer poinformował w niedzielę wieczorem po kolejnych spotkaniu szefów koalicyjnych ugrupowań, że Maassen zostanie w jego resorcie specjalnym doradcą w randze szefa wydziału, przy czym jego wynagrodzenie się nie zmieni. Będzie odpowiedzialny za "zadania europejskie i międzynarodowe".
Merkel podkreśliła, że chadecko-socjaldemokratyczna koalicja musi wyzwolić się z wewnętrznych sporów i skupić na rozwiązywaniu "problemów ludzi", zaczynając od uniknięcia zakazów wjazdu samochodów z silnikami Diesla w niektórych miastach.
Sprzeczne opinie na temat wydarzeń w Chemnitz
Był to już drugi poważny kryzys w rządzącej od kwietnia koalicji w ciągu trzech miesięcy.
Maassen był ostro krytykowany za otwarcie wyrażane powątpiewanie w autentyczność relacji o atakach na cudzoziemców w Chemnitz (Saksonia). Na łamach dziennika "Bild" wyraził wątpliwość co do autentyczności "doniesień medialnych o prawicowych ekstremistach polujących na ludzi w Chemnitz" po zabiciu Niemca w bójce w tym mieście.
Była to opinia sprzeczna ze stanowiskiem rządu. Merkel wcześniej potępiła te sceny przemocy, mówiąc o urządzanych w Chemnitz "polowaniach" oraz o "nienawiści i prześladowaniu niewinnych ludzi".
Maassenowi zarzucano też "niestosowne kontakty" z członkami populistycznej i antyimigranckiej Alternatywy dla Niemiec (AfD). On sam zdecydowanie temu zaprzeczał.
W Chemnitz pod koniec sierpnia w bójce z udziałem osób różnych narodowości zginął Niemiec, po czym aresztowano dwóch obcokrajowców. Śmierć ta doprowadziła do najgwałtowniejszych od dekad protestów skrajnej prawicy. We wtorek sąd zwolnił z aresztu jednego z zatrzymanych, Irakijczyka; w areszcie wciąż przebywa Syryjczyk.
Komentarze francuskiej prasy
Tygodnik "Le Point" w artykule zatytułowanym "Niemcy, demokracja na glinianych nogach?" twierdzi, że skandal wokół szefa kontrwywiadu Hansa-Georga Maassena, oskarżanego o wspieranie skrajnej prawicy, "uderza w samo serce niemieckiej demokracji". Natomiast przywódca populistycznego i skrajnie lewicowego ruchu politycznego Francja Nieujarzmiona (FI) Jean-Luc Melenchon przestrzega w "Le Monde", że "Niemcy dążą do pełnej hegemonii w Europie".
Berliński korespondent "Le Figaro" Nicolas Barotte uważa, że "czwarta kadencja Angeli Merkel stała się dla niej drogą krzyżową". Jego zdaniem "ma się wrażenie, że nic już nie funkcjonuje w rządzie, którego sformowanie zabrało jej sześć miesięcy". Równo rok po wyborze, "wielka koalicja nie przestaje się chwiać", a afera z Maassenem "niemal nie doprowadziła do jej zerwania". Dodaje on również, że zarówno bawarska CSU, jak i SPD, będące w koalicyjnym rządzie Merkel, szefowej CDU, są w bardzo złym stanie.
- Angela Merkel nie jest już w stanie dotrzymywać obietnicy stabilności, a stabilność to główna wartość niemieckiej polityki, wartość, którą uosabiała, gdy nazywano ją Mutti, matką narodu - podkreśla korespondent "Le Figaro". Tłumaczy następnie, że "to nie kanclerz się zmieniła, zmienił się świat". - Niemcy, tak samo, jak i inne kraje europejskie, weszły w epokę, w której niknie zaufanie do demokracji - zauważa Barotte.
Według szefa Francji Nieujarzmionej (FI) "sytuacja społeczna (Niemiec) jest równie krytyczna co ich zachodniego sąsiada", ale "dzięki znaczeniu w światowej wymianie handlowej Niemcy mogą sobie poczynać jak panowie". W artykule w "Le Monde", podpisanym również przez innego deputowanego FI, Melenchon wyraża obawę, że projekt "Europy obronnej" prowadzi do "pełnej hegemonii Niemiec w Europie".
jp