Maxim Vengerov, przewodniczący Jury Konkursu, powiedział przed trzecim etapem, że w tej mozartowskiej części zmagań wkroczymy na niezbadane tereny – i rzeczywiście tak się stało. Etap był bardzo trudny, zwłaszcza, że dzisiejszym młodym artystom o wiele łatwiej odnaleźć się w dziełach romantyzmu i XX wieku, niż w pozornie obiektywnej muzyce epoki klasycznej.
Poziom uczestników trzeciego etapu był, według Jury, bardzo wysoki. Jak stwierdził dyrektor Konkursu Andrzej Wituski, takimi skrzypkami możnaby obdzielić dwa albo i trzy inne konkursy. Maxim Vengerov, co stało się już tradycją XIV Konkursu Wieniawskiego, nalegał, aby do kolejnego – finałowego – etapu dopuścić większą, niż przewidziana w regulaminie, liczbę kandydatów. Tym razem dyrekcja Konkursu pozostała jednak nieugięta. W finale wystąpi sześcioro skrzypków:
1. Arata Yumi (Japonia)
2. Soyoung Yoon (Korea Południowa)
3. Aylen Pritchin (Rosja)
4. Stefan Tarara (Niemcy)
5. Miki Kobayashi (Japonia)
6. Erzhan Kulibaev (Kazachstan)
Towarzystwo im. Henryka Wieniawskiego w Poznaniu zaprosi pozostałą siódemkę uczestników na koncerty do Poznania w przyszłym roku.
Erich Gruenberg, wiceprzewodnioczący Jury, podkreślając znakomity poziom uczestników dodał, zwracając się do odrzuconej siódemki:
- Muzyka nie jest rywalizacją. Muzyce trzeba poświęcić życie. Wszyscy uczestnicy mają przed sobą wielką przyszłość. Pamiętajcie, że nie jest prawdziwe powiedzenie, że muzyk jest tak dobry, jak jego ostatni koncert. Nie! Muzyk jest tak dobry, jak jego następny koncert!
Maxim Vengerov stwierdził w rozmowie z dziennikarzami:
- Już po drugim etapie było jasne, że trzeci etap nie jest konieczny. Kandydatami możnaby obdzielić trzy inne finały. Ale musieli przejść próbę ogniową: zagrać Mozarta. Mozart jest prosty i trudny zarazem. Jest wyzwaniem dla wszystkich muzyków. Tylko dzieci i starcy grają Mozarta ze swobodą. Jesteśmy dumni z finalistów i z niecierpliwością oczekujemy ich występu.
W trzecim etapie odrzucono system punktowy: poziom kandydatów był tak wyrównany, że buchalteria punktów dawała bardzo zbliżone wyniki. Jury oceniało kandydatów w systemie TAK/NIE, kierując się "sercem, instynktem i, oczywiście, wiedzą". W finale ten system głosowania zostanie utrzymany.
Amerykankę Emmę Steel zapamiętamy z jej występu w Symfonii koncertującej Mozarta. Była to wspaniała kameralistyka (doskonały duet z Michałem Bryłą!), grana z wielkim uczuciem, prosto, naturalnie, z dbałością o każdą nutę. Niestety, na werdykcie musiał zaważyć jej mniej udany występ w Koncercie.
Arata Yumi i Stefan Tarara dali Mozarta niemal wzorcowego, nawet zachwycającego, pozbawionego osobistego punktu widzenia. Z kolei Aylen Pritchin wyróżniał się zdecydowanie na tle innych wykonań muzyki Mozarta. Jako jedyny grał z orkiestrą ekspozycję, jego interpretacja, choć może "niestylowa", była dogłębnie przemyślana, oparta na wyrazistym, konsekwentnie przeprowadzonym pomyśle. Pritchin był w swoim żywiole – to była jego muzyka.
So-Young Yoon zagrała Mozarta z lekkością, uśmiechem i dzeiwczęcą radością. – Cały czas starała się grać ładnie – ocenia Piotr Matwiejczuk, - a ona nie musi się starać, bo granie ładnie samo jej wychodzi. I właśnie słychać było to jej staranie, które odebrało energię jej wykonaniu. To jednak wielka artystka.
Mozart Erzhana Kulibaeva zaprezentował interpretację akademicką, graną ciężkim smyczkiem i dużą wibracją. Pokazał wszystkie walory dźwięku swego instrumentu, dużą kulturę, ale znów pojawiły się problemy intonacyjne. Mozart nie jest chyba repertuarem dla tego wrażliwego muzyka.
Spośród Polaków największe wrażenie zrobiła Aleksandra Kuls. Tym razem do finału nie weszła, ale należy to nazwisko zapamiętać i śledzić karierę artystki z uwagą.
Przesłuchania finałowe transmitować będziemy w Dwójce od środy do piątku (19-21 października). Początek transmisji codziennie o godz. 18:00.