- Może to brzmi nieco schizofrenicznie, ale ja szybko pojąłem, że w klasie ojciec to wyłącznie nauczyciel, "pan profesor" - opowiadał Karol Radziwonowicz. - W domu nigdy nie dawał mi uwag, nawet jeśli był w tym samym pokoju, w którym ćwiczyłem. Cała nauka odbywała się w klasie i tylko tam. To było trudne przede wszystkim dla ojca, ale nauczyło mnie odpowiedzialności. Nigdy nie liczyłem na jakiekolwiek pobłażanie z jego strony; parę razy jako chłopiec byłem nawet wyrzucony za drzwi - wspominał.
Wspominając pierwszy raz, gdy mógł zagrać utwór Chopina, Karol Radziwonowicz podzielił się anegdotą. - Kiedy ojciec pozwolił mi wreszcie zagrać Chopina, popłakałem się - mówił. - To nie była zwyczajna reakcja, bo zwykle młodzi pianiści niecierpliwie czekają na ten moment. Ojciec zapytał zdziwiony: "Karolku, dlaczego płaczesz?", a ja odparłem: "Przecież ja to muszę zagrać jak Chopin… a to jest niemożliwe!". Ojciec wytłumaczył mi wtedy, że powinienem to zagrać po swojemu. Moja reakcja świadczy jednak o tym, że już od dziecka do utworów Chopina podchodziłem z wielkim pietyzmem. Tak jest nadal - dodał.
Podczas spotkania w Studiu im. Władysława Szpilmana Karol Radziwonowicz opowiadał o historii fortepianów, na których grał, i o utworach, które wykonywał. Dla zgromadzonej w studiu publiczności oraz radiosłuchaczy (a także widzów w internecie) zagrał kompozycje Fryderyka Chopina, Ignacego Jana Paderewskiego i Juliusza Zarębskiego. Wspominał także o szczególnym wydarzeniu, jakim było odtworzenie jego interpretacji utworów Chopina w kosmosie na pokładzie wahadłowca Endeavour w 2010 r., a więc w 200. rocznicę urodzin polskiego kompozytora.
***
Tytuł audycji: Five o'clock
Prowadzi: Agata Kwiecińska
Gość: Karol Radziwonowicz (pianista)
Data emisji: 5.12.2015
Godzina emisji: 17.00
mc