"Począwszy od roku szkolnego 2009/2010 wykaz lektur dla gimnazjum i szkoły ponadgimnazjalnej stanowi integralny ciąg logiczny i dydaktyczny" - czytamy w komunikacie MEN. "Arcydzieła polskiej i światowej literatury omawiane są w szkołach ponadgimnazjalnych", a w gimnazjach następuje tylko "wprowadzenie do wysokiej kultury" - to wyjaśnienia resortu w odpowiedzi na protesty przeciwko usuwaniu z kanonu dla gimnazjów m.in. "Pana Tadeusza".
- Zacznę od tego, że nie ma lektur wyrzuconych bądź odrzuconych - powiedziała Małgorzata Szybalska, dyrektor Departamentu Jakości Edukacji w MEN. - Podstawowe założenie jest takie, że gospodarzem tzw. kanonu jest nauczyciel. W rozporządzeniu ministra w sprawie podstawy programowej znajduje się wykaz pozycji literackich, które muszą lub mogą być omawiane na poszczególnych etapach kształcenia. Ale powiedziane jest też bardzo wyraźnie, że na każdym etapie nauczyciel ma prawo omówić z uczniami pozycje spoza listy obowiązkowej - mówiła.
Prof. Anna Nasiłowska, literaturoznawca, stwierdziła, że problem pojawił się w momencie, w którym wprowadzono trójstopniowy podział nauczania. - Liceum 4-letnie było formą dość już utartą i dojrzałą; przyzwyczailiśmy się do tego systemu i do pewnego zakresu lektur. Istniała wtedy możliwość poznania epok literackich, pokazania kontekstów historycznoliterackich. W tej chwili to wszystko zniknęło, bo nie mieści się w czasie - mówiła. - W liceum polonista był naprawdę kimś, niemal gwiazdą. Dziś ten nauczyciel dostaje młodzież na niecałe 3 lata, więc nie jest już w stanie, jako osobowość i człowiek kompetentny, wywrzeć wrażenia na uczniach, zachęcić własnym przykładem, ukształtować ich w pewien sposób - dodała.
- Wydaje mi się, że twórcy koncepcji kształcenia literackiego byli rozdarci między dwoma modelami ustalania kanonu szkolnego: autorytarnym i negocjacyjnym - powiedział prof. Ryszard Koziołek, historyk literatury. - Społeczna i szkolna pozycja literatury jest zawsze wypadkową świata, w którym istnieje. Nasz świat znacząco się zmienił, spluralizował; kultura literacka nie pełni już tej funkcji, którą pełniła jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Twórcy reformy musieli to uwzględnić. Wybrali formę, która co do samej idei wydaje mi się dobra: skazali nauczyciela na wybór. Ustalili absolutny i fundamentalny kanon, jednocześnie rozszerzając sferę wolności. Nauczyciel, który chciałby być gwiazdą, ma ku temu możliwości, tylko musi chcieć z tej wolności skorzystać - stwierdził.
Dr Tomasz Pindel z Instytutu Książki uznał, że problem kanonu lektur nie jest kwestią najistotniejszą. - To, co mi się podoba w aktualnym stanie rzeczy, to szczególny nacisk, jaki się kładzie na pierwszy etap edukacyjny, czyli 6 lat szkoły podstawowej - powiedział. - Nie ma tam żadnych narzuconych lektur; chodzi przede wszystkim o to, by dzieci odkryły czytanie, by pokazać im, do czego mogą służyć książki i jak czerpać z nich przyjemność. To jest szczególnie ważne. Oczywiście kanon to szalenie istotna rzecz, ale sądzę, że priorytetem nauczania literatury jest wciągnięcie w czytanie. Ta wolność wyboru sprawia, że literatura jest dla uczniów żywa i może na nich oddziałać. Trzeba przede wszystkim czytać, a kanon można uzupełnić w odpowiednim czasie - dodał.
Zapraszamy do wysłuchania audycji prowadzonej przez Hannę Marię Gizę.