- To była kompletna amatorszczyzna - wspominał początek swojej przygody z podziemnym wydawnictwem rozmówca Ewy Stockiej-Kalinowskiej. - Mieliśmy 180 stron prymitywnego wydruku "Pulsu" zrobionego na powielaczu białkowym. Trzeba było ręcznie wkleić cztery zdjęcia do dwutysięcznego nakładu. Potem należało wszystko zszyć i oprawić i tu zaczynały się schody. Dwuzębne widelce, którymi mieliśmy przebijać te 180 stron, a w dziury wkładać rozgięte spinacze i wszystko zaklejać taśmą, rozdziawiły się po trzech egzemplarzach.
W tych warunkach młodzi wydawcy sięgnęli po najprostsze środki, czyli gwoździe i młotek, za pomocą, których wykonali konieczne otwory. To był rok 1977. Wkrótce twórcy prasy i książek spoza oficjalnego obiegu mieli do dyspozycji nie tylko powielacze lepszej jakości, lecz także zaczęli współpracować potajemnie z profesjonalnymi drukarzami.
Jeden z pierwszych powielaczy trafił do Polski dzięki staraniom grupy studentów Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. - Janusz Krupski, Bogdan Borusewicz i Piotr Jegliński postanowili sprowadzić powielacz z zagranicy - wspominał Jan Strękowski, polonista, dziennikarz i filmowiec oraz działacz opozycji w PRL. Z misją pojechał Piotr Jegliński, jedyny, który posiadał paszport. Zabieganie o powielacz zajęło mu ponad rok. - Pomocy odmówili mu i Giedroyc, i Nowak-Jeziorański. Obawiali się, że gdyby doszło do wpadki, studenci za ten powielacz dostaną wysokie wyroki. Jegliński sam postanowił zarobić na powielacz.
Ostatecznie zakupił maszynę dla dzieci - powielacz hektograficzny. Udało się go przemycić do Polski dzięki pomocy teatru Scena Plastyczna Leszka Mądzika, który przebywał w Londynie.
- Powielacz został rozebrany i przewieziony przez Wita Wojtowicza jako element scenografii teatralnej. Koledzy w Polsce złożyli go trochę źle, w związku z czym szwankował - wspominał Jan Strękowski. - Mimo niedoskonałości tej maszyny to od tego powielacza zaczął ruch wydawniczy w Polsce. Na nim w 1977 roku wydrukowano pierwszy numer Zapisu".
Więcej o historii podziemnego ruchu wydawniczego - w nagraniu audycji, w której wysłuchaliśmy także opowieści Mirosławy Łątkowskiej - działaczki Solidarności Walczącej, uczestniczki podziemnego ruchu wydawniczego we Wrocławiu, dziś wydawcy. Do wysłuchania również fragmenty wspomnień opublikowanych w "Bibule" wydawanej przez Stowarzyszenie Wolnego Słowa.
"Strefę literatury" przygotowała Ewa Stocka-Kalinowska.
bch/jp