Krajobraz Polski północno-wschodniej, Mazur, Warmii trudno wyobrazić sobie bez koni – tych tak bliskich, pomocnych człowiekowi przez wiele stuleci zwierząt.
Chociaż nie ma już końskich targów, spotkanie z furmanką ciągniętą przez konia czy widok konia zaprzężonego do prac polowych już się prawie nie zdarza, to konie wracają. Dobrze, że już nie tak jak kiedyś do "pracy, wojny i jazdy", a jedynie do jazdy, przyjaźni, zawodów, pięknego widoku.
Historia wschodniopruskich koni jest jedyna w swoim rodzaju. To tu, w tej trudnej północnej krainie, powstała rasa koni szlachetnych, która długo uważana była za jedną z najcenniejszych w Europie; klejnot w koronie Prus Wschodnich – konie trakeńskie. Z księgami stadnymi często sięgającymi dalej niż drzewa genealogiczne pruskiej arystokracji.
W 1732 roku Fryderyk Wilhelm I nakazał założenie w Trakehnen (dziś Jasnaja Poljana w Obwodzie Kaliningradzkim, ok. 50 km na północ od Gołdapi), królewskiej stadniny koni. Przez sześć lat karczowano i osuszano tereny, budowano stajnie. Pierwsze stado utworzone z koni ze stadnin państwowych głównie z obszaru Prus liczyło 1100 koni. Pod koniec XVIII wieku Naczelny Koniuszy Karl Gr. Lindenau przeprowadził selekcję stada, które uszlachetniane przetrwało do 1944 roku.
16 października 1944 roku zarządzono ewakuację koni trakeńskich na zachód. Po wielu miesiącach, mocno zdziesiątkowane stada przybyły do Niemiec. Wiele koni zginęło i rozproszyło się w czasie zagłady wojennej, tylko pojedyncze egzemplarze pozostały w swoich stadninach. Po wojnie odtwarzano hodowlę koni trakeński w Niemczech, a także – z wielkim trudem – właśnie tu, w dawnych Prusach Wschodnich, gdzie żyły przez stulecia. Powojenne polskie hodowle wspomagano zakupami i wymianą ze słynnych stadnin Radziwiłłów oraz najsłynniejszej polskiej stadniny koni arabskich w Janowie Podlaskim.
Konie trakeńskie hodowane już w Polsce, bardzo długo nie mogły nazywać się trakeńskimi, to samo dotyczyło ras wschodniopruskich. Jak wiele nazw, znaczeń, przez ponad pięćdziesiąt powojennych lat i te starano się zatrzeć. Konie o wspaniałych, starych rodowodach – dzięki pasji polskich hodowców – zachowały ciągłość tradycji, ale oficjalnie występowały pod nazwą koni mazurskich lub wielkopolskich. Mogło się to zmienić po 1989 roku, ale, w co trudno uwierzyć, dopiero w 2005 roku Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi wydało zgodę na otwarcie księgi hodowlanej koni rasy trakeńskiej w Polsce.
W 2008 roku w cyklu audycji "Mapa miejsc odnalezionych” zaznaczyliśmy dwa punkty, z którymi ściśle łączy się opowieść o koniach trakeńskich. Dziś do nich powracamy.
Judyty to dawny majątek ziemski rodów Lesgewang i von Kuenheim, w którym istniała jedna z najstarszych stadnin prowincji, i gdzie z wielkimi sukcesami hodowano konie rasy trakeńskiej. Do majątku jeszcze wiedzie pomnikowa aleja dębowa, stoi pałac w otoczeniu starego, pięknego parku, a wielkie stajnie i liczne zabudowania gospodarczo-inwentarskie wraz z okolicznymi folwarkami jeszcze pamiętają stukot kopyt i rżenie trakeńskich koni.
W Liskach, położonych nieopodal Judyt, powstała w 1947 roku Państwowa Stadnina Koni, stworzona na bazie przedwojennej, także państwowej hodowli. To między innymi w Liskach odbudowywano rasę trakeńską, do dziś prowadzona jest wspaniale jej hodowla, a konie odnoszą międzynarodowe sukcesy. Tu w starych stajniach stoją niezwykłej urody klacze i ogiery, których rodowody sięgają XVIII wieku. Wbrew historii ciągłość tradycji została zachowana.
Audycję przygotowali Małgorzata Jackiewicz-Garniec i Piotr Matwiejczuk.