Zwykle patrzymy na Jana Karskiego jak na pomnik, za którym nie ma uczuć. Kaja Mirecka-Ploss w swojej książce "Jan Karski - człowiek, któremu powiedziałam prawdę" opisała prawdziwą ludzką istotę, ze wszystkimi jej bólami i nieszczęściami. Pokazała przede wszystkim, że dyplomata był człowiekiem potwornie samotnym.
– Znałam Jana Karskiego trzydzieści dwa lata – opowiadała pisarka. – Przez ostatnie osiem lat jego życia byliśmy bardzo blisko siebie, a ostatnie dwa lata opiekowałam się nim. Mieszkał u mnie, ale rano zawsze odwoziłam go do jego mieszkania, by po pracy przywieźć z powrotem do siebie. Chciał być w domu, bo "a nuż ktoś zadzwoni, a nuż ktoś przyjdzie" – wspominała przyjaciółka emisariusza.
Kaja Mirecka-Ploss pytała każdego dnia, czy ktoś odwiedził Jana Karskiego lub zadzwonił do niego. Zawsze ze smutkiem odpowiadał, że nic takiego się nie stało. – Przestałam pytać, bo widziałam, jak go to boli, jak bardzo jest samotny – powiedziała Kaja Mirecka-Ploss. Samotność naznaczyła jej relację z Janem Karskim. Ich wspólne osiem lat zaczęło się w dniu, gdy przyjaciel zadzwonił do niej z informacją o samobójczej śmierci swojej żony Poli...
Więcej w audycji "Spotkania po zmroku" prowadzonej przez Joannę Szwedowską.
mc, ac