Pillay podała m.in. przykład masowego mordu, w wyniku którego zginęło 10 czerwca do 670 więźniów z zakładu karnego Badusz w Mosulu. Powód? Nie byli sunnitami (największy odłam islamu).
Zdaniem Wysokiej Komisarz ONZ, „takie - dokonywane z zimna krwią - systematyczne, planowe zabójstwa cywili, wyselekcjonowanych ze względu na przynależność religijną, mogą być uznane za zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości”, czytamy oświadczeniu opublikowanym w Genewie.
Dokument odzwierciedla obawy zachodnich polityków i opinii publicznej przed radykalizmem dżihadystów, którzy ostatnio odcięli głowę amerykańskiemu dziennikarzowi Jamesowi Foleyowi i grożą, że będą dokonywać podobnych czynów na terytoriach krajów zachodnich.
Państwo Islamskie opanowało już znaczne obszary w północnym i zachodnim Iraku oraz na północy i wschodzie Syrii. Dżihadyści ogłosili powstanie na tych terenach sunnickiego kalifatu i zaprowadzili tam okrutne rządy oparte na średniowiecznym prawie koranicznym (szariat).
WOJNA W IRAKU - serwis specjalny >>>
Syria w jednym szeregu z USA?
Stany Zjednoczone prowadzą operacje lotnicze przeciwko Państwu Islamskiemu w Iraku, żeby ochronić amerykańskie jednostki w tym kraju i ocalić Kurdów oraz Jazydów przed zagładą z rąk dżihadystów. Mniejszości te zostały zmuszone przez islamskich radykałów do masowej ucieczki.
Waszyngton rozważa obecnie wariant rozszerzenia swoich działań także na terytorium Syrii, pogrążonej w długotrwałej wojnie domowej.
WOJNA W SYRII - zobacz serwis specjalny>>>
Pod wpływem narastającego zagrożenia ze strony dżihadystów nawet silnie skonfliktowany dotąd z Zachodem reżim Baszara al-Assada zadeklarował chęć współpracy z USA i Europą. Taką gotowość wyraził w poniedziałek szef syryjskiej dyplomacji Walid el-Mualim. Podkreślił jednocześnie, że rząd Syrii musi uczestniczyć w koordynowaniu wszelkich ataków z powietrza na pozycje Państwa Islamskiego. Jego zdaniem, gdyby "ktokolwiek" dokonywał takich nalotów bez aprobaty syryjskich władz, zostałby uznany za agresora.
Bojownicy Państwa Islamskiego opanowali w niedzielę część ważnej bazy lotniczej Al-Tabaka na północy Syrii, ostatniego zajmowanego dotąd przez siły rządowe obiektu wojskowego w tym regionie, zdominowanym przez ekstremistów. W walkach zginęło ponad 500 osób.
Iran i Arabia Saudyjska zakopują topór wojenny
Ofensywa dżihadystów radykalnie zmienia układ sił w całym regionie. Strach przed nimi nakłania do zmiany frontów nawet wieloletnich, najbardziej zagorzałych wrogów. I tak, intensywne kontakty nawiązały ostatnio Arabia Saudyjska( sunnicka) i Iran (szyicki), zażarcie rywalizujące ze sobą o dominację na obszarze Bliskiego Wschodu i Zatoki Perskiej. Oba państwa zdumiewająco zgodnie zaakceptowały nominację nowego, szyickiego premiera Iraku, Haidera al-Abadiego, co jeszcze niedawno byłoby nie do pomyślenia.
Moskwa: zjednoczmy się przeciw terrorystom
Rosja, główny sojusznik izolowanego na arenie międzynarodowej reżimu w Damaszku, namawia rządy zachodnie oraz arabskie, by przełamały swą niechęć do Assada i wspólnie zwalczały Państwo Islamskie. Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow mówi w tym kontekście o „szybko rozprzestrzeniającej się groźbie terroryzmu”.
Przewodniczący kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA gen. Martin Dempsey oświadczył, że jeśli islamiści z Państwa Islamskiego zagrożą USA lub Europie, poprze on nie tylko lotnicze działania amerykańskiej armii przeciw temu ugrupowaniu.
Jednak na razie, zdaniem generała, Państwo Islamskie wciąż stanowi jedynie zagrożenie na skalę regionalną i – wbrew deklaracjom samych radykałów - nie ma dowodów na to, że planują oni lub przygotowują zamachy na cele amerykańskie czy europejskie.
W opinii amerykańskiego dowódcy, kluczowi sojusznicy USA na Bliskim Wschodzie, tacy jak Jordania, Turcja i Arabia Saudyjska, przyłączą się do walki z Państwem Islamskim. Ugrupowanie to "jest bardzo brutalne i kieruje się tak radykalną interpretacją religii, że stanowi wyraźne zagrożenie dla tych państw, myślę więc, że chętnie się zaangażują" - ocenił. Zaznaczył, że ostateczne pokonanie Państwa Islamskiego w głównej mierze zależy właśnie od regionalnych graczy.
Juliusz Urbanowicz, IAR, PAP, Reuters